środa, 23 grudnia 2015

Rozdział 35

- Ryland, do jasnej ciasnej, co ty robisz w naszym domu? - zapytał Riker ściągając z brata resztki makaronu do spaghetti. Wszyscy wyczekująco wpatrywali się w chłopaka, który poczerwieniał i spuścił wzrok.
- Emm.. by jydzyniy mi siy skynczyo - powiedział wypluwając przypadkowo resztę klopsików, która została mu w ustach.
 Laura cofnęła się z obrzydzenia tak gwałtownie, że wpadła na Rossa, ten z kolei na Rikera, Riker na Ella, Ell na Rydel, Rydel na Vanessę, a Rocky'emu udało się uciec. Śmiał się jednak zbyt mocno i przywalił głową w szafkę, z której spadła na niego doniczka. Osunął się na ziemię, wciąż mając uśmiech na twarzy.
- Czy ty sobie w tej chwili żartujesz - bardziej stwierdził niż zapytał Ross, z żałością chowając twarz w dłoniach.
- Niy, chiyłbm, aly lydówky chyby zjydła mi cały zypasy - jęknął pakując do ust ciasto czekoladowe.
- Jesteś idiotą, wiesz - dodała Rydel i zerknęła na kuchnię. Był w niej taki bałagan, że Rydel chyba nigdy w życiu takiego nie widziała. Poczerwieniała tak bardzo, że reszta rodzinki po cichu wycofała się do salonu, niosąc za ręce Rocky'ego. W jednej chwili się opanowała i z delikatnym uśmiechem podeszła do brata, który zasłaniał się patelnią.
- Mój kochaniusi - zaczęła szczerząc się - MASZ MI W TEJ CHWILI TO SPRZĄTNĄĆ MASZ 5 MINUT JAK TU WRÓCĘ A NIC NIE BĘDZIE POSPRZĄTANE WYLECISZ NA ZBITY RYJ TAK DOBRZE SŁYSZYSZ DALEJ ŚPIESZ SIĘ BO BĘDZIESZ ZARAZ SZOROWAŁ WSZYSTKIE TALERZE ŻYRANDOLE I ŚCIANY SZCZOTECZKĄ DO ZĘBÓW - zatrzymała się chcąc nabrać powietrza - WIĘC BIERZ SIĘ DO ROBOTY A TA PATELNIA CI W NICZYM NIE POMOŻE - chwyciła patelnię i przyłożyła nią prosto w pupcię Rylanda. Ten krzyknął i w jednej chwili chwycił wszystkie środki czystości. Rydel uśmiechnęła się i z dumą wyszła z kuchni. Gdy weszła do salonu nie widziała nigdzie reszty. Za kanapą leżał tylko ogromny rulon złożony z jakichś 10 koców. Podeszła do niego zaciekawiona.
- Myślicie, że nas tu nie znajdzie? - usłyszała szept Vanessy.
- Jak znajdzie, to będzie po nas - odezwał się otumaniony Rocky.
Rydel jednym machnięciem ściągnęła koce. Jej oczom ukazała się jedna, wielka ludzka kanapka. Najgorzej miał Ell, który robił za bułkę na samym dole - wyglądał jak zgnieciona poduszka.
- Jak mogliście tak mojemu Ellusiowi zrobić! - złapała się za głowę i wyciągnęła spod spodu bruneta - Chodź, skarbie, zrobię ci szarlotkę.
Ellowi zalśniły oczy i śmiejąc się pokazywał palcami resztę, która nie miała tyle szczęścia. Ross wzruszył ramionami i przerzucił sobie Laurę przez ramię. Ta pisnęła.
- Ty mnie tak nie rozpieszczasz - udał złego.
- Ale ty byś mnie mógł - powiedziała zsuwając się z jego pleców. - Mam ogromną ochotę na kiszone ogórki, żelki, masło i salami.
Riker i Vanessa popatrzyli po sobie. Laura w jednym momencie zrobiła się cała blada i poleciała do łazienki. Usłyszeli odgłosy wymiotowania.
- Moja biedna księżniczka - mruknął Ross zmartwionym głosem biegnąc w stronę toalety.
Vanessa usiadła na łózku i przez pięć minut obserwowała Rocky'ego, który cały czerwony rozmawiał z Lily przez telefon. Po chwili Riker wrócił z porcją lodów malinowych.

- Dziękuję, kocham cię - uśmiechnęła się Vanessa i cmoknęła Rikera w policzek. Wydawała się smutna - blondyn od razu to zauważył.
- Vann? Wszystko gra? - chwycił jej dłonie w swoje i spojrzał jej głęboko w oczy. - Nie ten smak?
- Nie, smak idealny, jak ty - szepnęła - Ale... po prostu... Nieważne, zapomnij, nie chciałam cię niepokoić - spuściła wzrok i wróciła do jedzenia lodów.
Riker jednym ruchem chwycił jej miseczkę i postawił na stole. Był trochę poddenerwowany, choć może po prostu zaniepokojony.
- Vanesso - odparł poważnie - jestem tu żeby cię uszczęśliwić, więc mów. Co jest nie tak?
Vanessa wstała niepewnie i muskając ramię Rikera ruszyła w tylko sobie znany kierunek. Riker śledził ją wzrokiem. Wyszła z domu i ruszyła przez ulicę. Chwycił czarną bluzę i pobiegł za nią. Trudno było zostać niezauważalnym, gdyż Vanessa ciągle się rozglądała. Wsiadła do autobusu, a blondyn za nią. Na szczęście go nie zauważyła. Wysiedli po 5 przystankach przy... szpitalu? Ale nie takim zwykłym szpitalu. Riker przeczytał szyld pod nosem : Klinika lecząca niepłodność. Chłopak pobladł i przez krótką chwilę wpatrywał się w drzwi. Wciąż w szoku wbiegł do środka zbyt głośno i stanął na środku. Przy recepcji stała zapłakana Vanessa.
- Przykro mi - powiedziała pielęgniarka - wyniki są pozytywne. Dziewczyna schowała twarz w dłoniach i kucnęła. Wybuchła nieopanowanym szlochem, dusząc się kaszlem.
- Jakie wyniki? - Riker ledwo wycisnął kilka słów - Vanessa?
Ta spojrzała na niego wpierw przerażona i zdziwiona, lecz później jej oczy znów zwęziły się w cienką kreskę, z której wypływały jeszcze większe strumienie łez. Riker podbiegł do niej i uniósł jej podbródek. Wokół nich stanął tłum gapiów.
- Już wcześniej chciałam ci powiedzieć, ale nie byłam pewna - zaszlochała ledwo łapiąc oddech - I nie chciałam wyjść na nie wiadomo jaką... Wiesz, niedługo się znamy, a ja myślałam o takich rzeczach...
- Vann, w tej chwili powiedz o co chodzi. Nie musisz się przede mną niczego wstydzić i obawiać. Kocham cię mimo wszystko.
- Riker - zaczęła powstrzymując kolejne salwy płaczu - Nigdy nie będę mogła mieć dzieci, rozumiesz? Nigdy... - jej szept zmienił się w krzyk rozpaczy. Zszokowany blondyn wciąż pod działaniem adrenaliny wyprowadził Vanessę z kliniki. Twarz wykrzywił mu dziwny grymas.
- Skarbie - zaczął po bardzo długiej chwili ciszy - to, że nie możesz mieć dzieci, nie zmieni moich uczuć w stosunku do ciebie - ujął jej twarz w dłonie. Ta spojrzała na niego niepewnie, próbując opanować szloch. - Rozumiem, że myślałaś o naszej przyszłości robiąc ten test - szepnął, a ta spuszczając wzrok przytaknęła.
- Przep-praszam... To było dziecinn...
- To było piękne - na twarzy Rikera zagościł najszczerszy uśmiech, jaki Vanessa kiedykolwiek u niego widziała. W jednej chwili przestała szlochać i spojrzała na niego ze smutkiem. - Kiedyś... Kiedyś, kiedy wiesz... Będziemy mogli po...Zaadoptować dziecko... Jeżeli oczywiście będziesz chciała - powiedział zmieszany, rumieniąc się - malutką córeczkę, taką jak ty.
Vanessa przez chwilę stała w szoku, lecz po chwili rzuciła się blondynowi na szyję płacząc, tym razem ze szczęścia.
- Rik...
- Csiii, spokojnie - szeptał jej do ucha - porozmawiamy w domu.
Przytulali się przed szpitalem przed dobre 5 minut, gdy Rikerowi zadzwonił telefon. Przypadkowo odebrał. Z telefonu dobiegł ich krzyk:
- Riker, gdzie się podziewasz?! - Laura - Ross znowu zemdlał! Wiozą go do szpitala - usłyszał płacz. Popatrzyli po sobie z Vanessą i rzucili się w stronę przystanku dla taksówek.

~*~
Siema, tu Kita. Tak wiem, po latach nieobecności!
Wracam z rozdzialikiem, na którego wena pojawiła mi się dopiero po włączeniu lapka. XD
Razem z Sylwią wiemy, że musicie długo czekać na rozdziały.
Wiemy też, że przez dodawanie ich co miesiąc/kilka tygodni, straciłyśmy wiele czytelników.
Wybaczcie nam, ale to już ostatnie rozdziały i na złość brakuje weny.
Na szczęście teraz święta, wolne.
Postanowiłyśmy, że napiszemy w te wolne dni wszystkie pozostałe nam do końca rozdziały, ale dodawać je będziemy tak jak dawno temu, załóżmy co tydzień.
Dziękujemy tym, co zostali z nami.
Życzymy Wam wesołych Świąt i powodzenia w nowym roku!
Wy życzcie nam weny ;)
/Basia

ROZDZIAŁ POJAWI SIĘ NIEDŁUGO, BEZ WZGLĘDU NA LICZBĘ KOMENTARZY, JEDNAK PROSIMY O KOMENTOWANIE!

KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ! 

 

sobota, 12 grudnia 2015

Rozdział 34

#Narrator
    Wezwali dwie taksówki, następnie pojechali do najbliższego szpitala. Laura kurczowo trzymała rękę Rossa i powstrzymywała się od płaczu. Dopiero co blondyn jej się oświadczył, ona zaszła w ciąże, a gdy wszystko szło w dobrą stronę musiały się pojawić komplikacje. W nadziei podtrzymywały ją słowa narzeczonego, że będzie walczył dla niej i dla dziecka. Gdy wysiedli z pojazdów, szybkim krokiem skierowali się do recepcji. Riker, który jako jedyny myślał trzeźwiąco przedstawił sytuację recepcjonistce, która natychmiast wezwała lekarza. Nasi bohaterowie siedzieli z trzy minuty w poczekalni, gdy przed nimi stanął mężczyzna po pięćdziesiątce z przyjaznym uśmiechem, jak się okazało był to doktor.
- Witam, jestem Adam Brown i zaopiekuję się panem Lynch'em. Czy mógłbym dostać w skrócie informacje o stanie pacjenta?
- Wymiotował, miał biegunkę i teraz zmarszczoną skórę. Podejrzewam, że to objawy cholery, panie Brown.- Laura wytarła łzę, a Ross przygarnął ją do swego boku. Nie chciał zamartwiać brunetki, ale dziękował Bogu, że mu ją zesłał.
- Tak, ma pani rację. Zapraszam pana do sali 32 na obserwacje i badania. A kogoś poproszę na rozmowę do mojego gabinetu.
Podzielili się tak, że Rocky poszedł z Rossem, Riker i Laura z lekarzem, a reszta wróciła do hotelu po rzeczy dla blondyna. Bracia skierowali się do sali, którą wskazał pan Brown. Weszli do środka, gdzie były już trzy pielęgniarki. Jedna podała Rossowi szpitalną koszulę, w którą od razu poszedł się przebrać. Druga przygotowywała mu łóżko, a Rocky do trzeciej zarywał, mimo że ma dziewczynę, a pielęgniarka nie rozumiała po angielsku. Blondyn przebrany już w piżamę, położył się do łóżka. Pierwsza pielęgniarka, włożyła mu wenflon, nie zważając na to, jak chłopak wiercił się pod wpływem bólu. Podpięła mu kroplówkę i podała antybiotyk, który zalecił lekarz. Gdy Ross zasnął, pielęgniarki wyszły, a Rocky usiadł koło jego łóżka.
    Blondyn i brunetka szli długim korytarzem za doktorem. Riker widząc bliską płaczu Laurę, objął ją ramieniem i pocałował w głowę. Wiedział, że ta rozmowa może być dla nich ciężka, dlatego chciał być dla niej dużym wsparciem. Weszli do gabinetu i usiedli na przeciw pana Browna, Riker przysunął krzesło do brunetki i złapał ją za dłoń.
- A więc, jesteście rodzeństwem pana Rossa, tak?
- Nie do końca, to jego narzeczona.- blondyn wskazał na Lau.
- Dobrze, rozumiem.  Ile dni minęło od pierwszej objawy?
- Jakieś 3 dni.
- Nie będę wciskał państwu żadnej bajki, ani nic. Powiem wprost, u pana Rossa pokazały się najczęstsze objawy cholery. Ale mogą też wystąpić zakażenia bezobjawowe, w skrajnie poważnych przypadkach może dojść do śpiączki. Lecz mają państwo szczęście, że zauważyliście objawy, ponieważ brak pomocy medycznej często prowadzi do zgonu. Pan Ross otrzymał antybiotyk, który powinien mu pomóc. Bądźmy dobrej myśli, chłopak ma o co walczyć.
Oboje podziękowali i wyszli z gabinetu. Po zamknięciu drzwi Laura wtuliła się w Riker'a i zaczęła płakać.
- Rik, ja się cholernie boje.
Blondyn tylko mocniej ją przytulił, pocałował w głowę.
- Musimy być dobrej myśli, skarbie.
Powoli ruszyli w stronę sali, w której leżał Ross. Brunetka nacisnęła klamkę i weszła w głąb, zakryła usta i upadła na podłogę i zaczęła szlochać. Riker szybko wbiegł do sali i zobaczył jak Rocky okrywa twarz Rossa białym prześcieradłem.
- Co ty robisz?!- podszedł do Lau i podniósł ją z ziemi, po czym przytulił.
- Trochę wstyd się przyznać.- Rocky podrapał się po karku.
- Co z nim?!
- Noo, z nim nic. Ja tylko...Ja tylko bawiłem się w doktora i udawałem, że Ross umarł. Przepraszam?
- Rocky, nie mam siły na ciebie krzyczeć, ale idź do bufetu po kawę.- Laura podeszła do łóżka Rossa i odgarnęła mu włosy z twarzy. Rocky szybko wybiegł z sali, ale po chwili wrócił i zaczął skakać w miejscu.
- Rocky! Ciszej! Obudzisz go!
- Dobra, sorry. Ale obczajcie to! Tutaj mają wodę w woreczkach!
- Idioto! To kroplówki! Idź biegiem to odłóż!- Riker wypchnął go za drzwi i podszedł do łóżka brata.
- Masz mi wyzdrowieć, bo nie dam sobie rady z tymi bałwanami.
Rocky wrócił z kawą i usiadł na kanapie w sali, poczekali jakieś 5 minut,a do pokoju przyszła reszta. Odstawili rzeczy blondyna koło łóżka, Ell usiadł koło drugiego bruneta, który zaczął opowiadać o odnalezieniu wody w woreczkach.
- Musisz mi to pokazać!- wykrzyknął Ell i wybiegli z pokoju zanim ktoś zaprotestował.
Siedzieli ciągle w sali blondyna i na telefonie włączyli piosenki R5, już byli wszyscy w komplecie, bo dwóch brunetów do sali przyprowadził ochroniarz. Po dłuższej chwili usłyszeli pomrukiwanie w rytm muzyki i spojrzeli na uśmiechniętego Rossa.
- Hej, misiu. Jak się czujesz?- Laura lekko musnęła usta blondyna i głaskała go po policzku.
- Znakomicie, wracamy do domu?
- O czym ty gadasz? Ty jesteś chory! Jak wyzdrowiejesz, najszybciej stąd wylatujemy.- Rydel powiedziała to tak stanowczo, że każdy jej przytaknął.
Do sali wszedł lekarz, widząc uśmiechnięte twarze, sam się uśmiechnął.
- Mam dla państwa bardzo dobre wieści. Dzięki temu, że szybko Ross trafił do szpitala, dostał antybiotyk, to szybko pozbył się choroby. Zostaniesz chłopie jeszcze dzień tutaj na obserwacji i dostajesz wypis.- doktor spojrzał na nas i wyszedł z sali.
- Mówiłem, że się nie poddam dla nas.- blondyn uśmiechnął się i pocałował Laurę.

*2 dni później*
   Ross dostał wypis i podziękował panu Brownowi bombonierką i autografami całego zespołu dla jego córek, bo jak się okazało są fankami zespołu. Szybko wrócili do hotelu, spakowali rzeczy i ruszyli na lotnisko. We wczorajszy dzień Riker kupił bilety powrotne i wszystko było ustalone. Lot mieli na 14, więc się wyrobili. Tym razem Ross wygrał walkę o miejsce pod oknem i zadowolony z tego faktu usiadł na miejscu, minęło 20 minut od startu, a on już spał. Laura wielce oburzona, że to ona lepiej by wykorzystała siedzenie przy oknie, patrzyła złowrogo na narzeczonego, lecz to i tak nic nie dawało, bo on spał. Oparła swoją głowę o jego ramię i sama zasnęła. Vanessa i Riker podzielili się słuchawkami i słuchali wspólnie muzyki. Rydel od 20 minut próbuje zrobić ładne zdjęcie z Ellem, lecz ten ciągle robi głupie miny, albo pomiędzy ich fotele, Rocky wsadza głowę. Po lądowaniu w LA szybko wyszli z maszyny i poszli po bagaże, stwierdzając, że już nigdy więcej nigdzie nie lecą. Złapali się na dwie wolne taksówki i wskazali adres do domu Lynch'ów. Gdy dojechali na miejsce, ucieszeni, bo nie ma to jak w domu. Rydel wyciągnęła klucze, ale okazało się, że drzwi były otwarte. Riker jako niby bohater rodziny wkroczył do akcji i wszedł jako pierwszy, Laurę wkurzało to, że szedł tempem ślimaka, więc wybiegła z wężyka, jaki utworzyło 7 osób z nią. Pobiegła do salonu i dało się słyszeć pisk. Wszyscy przyśpieszyli i znaleźli się w pomieszczeniu i zobaczyli jak Laura oplotła nogami w pasie jakąś postać. Po chwili zeskoczyła i dało się zobaczyć twarz gościa. Wszyscy stali z otwartą buzią i patrzyli na chłopaka w salonie.
- RYLAND?!
_____________________
HELLO IT'S ME 
I znowu nie ma mnie z miesiąc 
Czekam na opieprz jak zwykle 
Ale w końcu NARESZCIE napisałam coś
I nie wiem kiedy next no nie wiem no
Kocham was misiaczki
/Leniwa Sylwia
10 KOMENTARZY = 35 ROZDZIAŁ




czwartek, 19 listopada 2015

TB + One Shot

Zostałam nominowana do napisania opowiadania przez EmiDelly R5er! 
WOOP WOOP
Kto się cieszy? 
No więc wiecznie nieszczęśliwa w miłości Sylwia, wybrała sobie temat o *werble proszę* nieszczęśliwej miłości
Mam czas do 16 grudnia, a że mi się nudzi to pojawia się o wiele wcześniej :o
Miłego czytania! 


,,But even when we fight,
I can't stop from loving you."

Wielu z nas myśli, że gdy zaczynamy związek, zawsze czeka na nas wieczna i szczęśliwa miłość. Ja też tak myślałam, do czasu. No właśnie. Te oto myśli w większości przypadkach okazują się mylne, wtedy coraz to więcej osób popada w depresję lub po prostu popełnia samobójstwo. Gdy następuje zerwanie, jest największy ból, gdy zostawiają nas osoby, które zapewniały, że będą z nami do końca. Zawsze po zakończeniu związku, osoba która cie pociesza wypowiada słowa znajdziesz kogoś lepszego. Nie oszukujmy się, nigdy osoba którą kochaliśmy całym sercem zostanie zastąpiona kimś "lepszym". Mimo, że na świecie żyje około 8 miliarda ludzi, ty dalej oczekujesz tylko tej jednej osoby, którą pokochałeś. Czekasz aż jego ramiona ponownie cię otulą. Na jego wargi, by kolejny raz cię pocałował. Na jego uśmiech, oczy. Na niego całego. Mimo, że dalej masz swoją marną nadzieje, to i tak nie wydarzy się ponownie. Dlaczego życie zawsze robi nam na złość? Dlaczego nie pozwala nam po prostu żyć szczęśliwie? Czy tylko ja uważam, że na takie pytania, nikt nie zna poprawnej odpowiedzi? I właśnie do czego zmierzam. Do nieszczęśliwej miłości. Czy kogoś z was coś takiego spotkało? Bo mnie tak. Kogo dokładnie? Laurę Marano. Na początek coś o mnie. Mam 20 lat, starszą siostrę- Vanessę, która od roku jest żoną Riker'a Lynch'a. Kocham śpiewać i jestem dość sławną aktorką. Od 3 miesięcy mieszkam w Nowym Jorku. Ale może zacznijmy od czego to wszystko się zaczęło.
    Poznałam go dwa lata temu. Była połowa grudnia, a śniegu było za kostkę. Wraz z siostrą wybrałyśmy się na sanki, mimo że byłyśmy w sumie dorosłe nie obchodziło nas to, że rodzice małych dzieci mogą się na nas dziwnie patrzeć. Weszłyśmy na dość sporawą górkę Zaczęłyśmy się wykłócać, która pierwsza zjedzie. Vanessa się wkurzyła i zepchnęła mnie z górki, a ja ciągle się turlając w dół, śmiałam się w niebo głosy. W pewnym momencie poczułam jak w kogoś "wjeżdżam" i się zatrzymuje, a potrącona osoba upada przede mną twarzą w śnieg. Zauważyłam, że potrąciłam jakiegoś chłopaka. Koło siebie usłyszałam kolejne śmiechy, odwróciłam wzrok w tamtą stronę i dostrzegłam czterech chłopaków i jedną dziewczynę. Po chwili podbiega do nas moja siostra, a moja ofiara wypadku dalej leży twarzą w śniegu.
- Hej, wszystko w porządku?- zaczęłam go szturchać palcem, a ten uniósł całą w śniegu twarz. Zaczęłam się śmiać.- Poczekaj chwilkę.- wyciągnęłam telefon i zaczęłam mu robić zdjęcia.- Gotowe.
- Bardzo zabawne.- starł rękoma śnieg i spojrzał na mnie. Od razu mówię! Jest bardzo przystojny, blondyn, brązowooki. Wstał z ziemi i otrzepał się, po chwili spojrzał na mnie i przewrócił oczami, po czym podał mi dłonie i pomógł mi wstać.
- Przepraszam, za ten wypadek, serio nie chciałam.
- Hahaha, nic się nie stało, ale stawiasz mi kawę.
- No dobrze, niech ci będzie. Kiedy?
- Teraz.- uśmiechnął się, bożeno jaki on ma cudny uśmiech.
- Ale nie mogę zostawić tak po prostu mojej siostry.
- Moje rodzeństwo już się nią zajęło.
Odwróciłam się i zobaczyłam śmiejącą się Van, westchnęłam i zaczęłam iść w stronę najbliższej kawiarenki.
- Nie zaczekasz na mnie?
- Jak widać domyśliłeś się.- zaśmiałam się, a on mi zawtórował.
- Ross.
- Co?
- No, Ross.
- Ale po co ciągle to powtarzasz?
- To moje imię.- zaśmiał się, a ja zrobiłam się cała czerwona na twarzy.
- Laura.
W kawiarni dowiedziałam się kilku ciekawych rzeczy o nim:
*śpiewa
*gra na gitarze
*też kocha cappuccino i do tego piernika
*uwielbia książkę ,,Romeo i Julia"
*NIE MA DZIEWCZYNY 
Wymieniliśmy się numerami, oczywiście od razu dodałam jego zdjęcie, gdy ma twarz w śniegu. Spotykaliśmy się co dwa do trzech dni. Poznałam jego rodzeństwo i przyjaciela rodziny.
  Minął dokładnie rok od naszego poznania. I nie zgadniecie! Ross zaprosił mnie na randkę! Poprzedniego dnia przyszedł do mnie z bukietem czerwonych róż, w odpowiedzi rzuciłam mu się na szyję i pocałowałam w policzek. Bardzo się cieszyłam z tej randki, ponieważ blondyn podobał mi się od pół roku. Zaprosił mnie do kawiarenki, do której poszliśmy jak się poznaliśmy. Powiedział mi wtedy, że ma do tego miejsca sentyment, bo tutaj spotkał swoje szczęście. I tego dnia, powiedział mi, że mnie kocha. Myślałam, że moje serce wyskoczy z klatki piersiowej na stół, motyle z brzucha zaczną wylatywać przez uszy. Od tej randki zostaliśmy parą. Układało nam się niesamowicie. Codzienne spotkania, częste nocowanie u siebie. Mieliśmy ten sam mózg bym powiedziała, na każdy temat potrafiliśmy się dogadać. Było cudownie. 
  Minął rok, odkąd jesteśmy razem i 1,5 roku odkąd się poznaliśmy. Czułam się, że to będzie moja miłość aż po grób. Od pewnego czasu Ross poświęcał mi coraz to mniej czasu, nie chciał się całować, przytulać. Obawiałam się najgorszego. Zaczęły pojawiać się sprzeczki. Gdy nie odzywaliśmy się do siebie przez tydzień, nie wytrzymałam, więc poszłam do niego. Zapukałam, a drzwi otworzył mi Ell, bardzo się zaprzyjaźniliśmy, dzięki mnie jest teraz z Rydel, za co mi codziennie dziękuje.
- Hej, ślicznotko.- uśmiechnął się i pocałował w policzek.- Ross wyszedł, ale powinien zaraz wrócić, więc rozgość się w salonie.
Jakby czytał mi w myślach, zdjęłam buty i poszłam do pokoju dziennego, gdzie siedzieli wszyscy i nawet moja siostra, która przytulała się do Riker'a, jakby co są razem od pół roku. Siedziałam tak z nimi i czekałam na mojego chłopaka, minęły 2 godziny, a go dalej nie było. Poszłam na górę do łazienki. Usłyszałam trzask drzwiami i powoli wyszłam z toalety. Stanęłam na pierwszym stopniu i usłyszałam głos Rossa, już chciałam pobiec do niego i pocałować, ale coś mi nie pozwalało. Drugi stopień.
- Cześć wam, jestem Courtney Eaton.
Trzeci stopień.
- Mamy wam coś ważnego do powiedzenia.- znowu mój blondyn.
Czwarty stopień. 
- Jesteśmy razem od miesiąca.- dokończył.
W tej chwili nie wierzyłam czy to się dzieje naprawdę, uszczypnęłam się, a jednak. Pośpiesznie zeszłam ze schodów i zobaczyłam Rossa trzymającego, jego nową dziewczynę za rękę. Gdy mnie zobaczył, mina mu zrzedła. Ell wstał z kanapy.
- Miło poznać mi twoją nową dziewczynę, a ty pożegnaj teraz swoją byłą.- powiedziałam przez łzy. Podeszłam do niego.
- Lau, słuchaj...
- Nie, Ross. Nie chcę cię widzieć.

#Narrator
  Cała zapłakana wybiega z domu Lynch'ów. A tam wszyscy spojrzeli zawiedzeni na Rossa, a Courtney dalej stała uśmiechnięta. Ell podszedł do blondyna i poklepał go po ramieniu, następnie spojrzał w oczy i powiedział:
- I tak właśnie drogi kolego, spieprzyłeś coś naprawdę pięknego.
Po czym wybiegł za Laurą, która od 10 min leży w łóżku skulona i płacze w poduszkę. Nie miała pojęcia, że Ross byłby do czegoś takiego zdolny. A jednak, pozory mylą. Nagle poczuła jak obok niej materac się ugina.
- Hej słodziaku, nie płacz. Nie warto.- Ell przytulił brunetkę i podał jej pudełko lodów.
- Ale, Ell.- pociągnęła nosem.- Czy naprawdę tak łatwo mnie zastąpić?
- Nie, Lau ty jesteś niezastąpiona. To Ross jest kompletnym idiotą.
- Mówisz o swoim przyjacielu, Ell.
- Przyjacielu? Lau, jak mogę go tak nazwać, gdy on zrobił ci takie świństwo?
- A wiesz co jest najgorsze? To uczucie, że mimo wszystko, mimo tego co mi zrobił, że mnie skrzywdził. Nadal..- pociągnęła nosem.- nadal go kocham.
- Kochana, przyjdzie taki czas, kiedy to jemu będzie zależeć, a ty będziesz miała to gdzieś.
   Po tej rozmowie Laura zrozumiała, że to koniec. Że nie powinna się tak użalać. Od dnia zerwania minęły dwa tygodnie, a Ross i Laura nie utrzymywali kontaktu. Pewnego dnia, brunetka siedzi w parku i czyta książkę. Gdy usłyszała jak burczy jej w brzuchu postanowiła wrócić do domu. Niestety, spotkała Rossa i Courtney, chciała ich ominąć lecz oni szli w jej stronę. Przybrała na twarz sztuczny uśmiech, gdy przystanęli koło niej Court z chytrym uśmiechem wręczyła jej kopertę, a blondyn nie odezwał się ani słowem, a następnie odeszli. Gdy Lau wróciła do domu, otworzyła kopertę. Zaproszenie na ślub. Miał się odbyć za tydzień. Pomyślała, że bardzo się pośpieszyli, ale stwierdziła, że pójdzie. 
  Siedziała w ostatniej ławce w kościele, ubrana w sukienkę i w sztuczny uśmiech. Ceremonia się rozpoczęła, a ona z trudem powstrzymywała łzy. Ell widząc to złapał ją za rękę. To miała być ona. Nie żadna Courtney. Gdy blondyn wypowiedział sakramentalne Tak, wybiegła cała z łzach z kościoła. Postanowiła, że szczęścia w Los Angeles nie znajdzie, więc zdecydowała wyjechać do Nowego Jorku. Gdy poinformowała o tym resztę, wszyscy byli przeciwni, lecz nie okazywali tego. 
   Nadszedł dzień wylotu Laury. Właśnie zmierzali na lotnisko, nawet Ross. Brunetka zaczęła się ze wszystkimi żegnać.
- Kocham cię siostra, pisz, dzwoń i wracaj najlepiej.- zapłakana Vanessa przytuliła Laurę.
Następnym w kolejce był Riker.
- Dbaj o nią i nie pozwól jej do końca ześwirować. Kocham cię.- Laura przytuliła blondyna.
- Zapewniam ci, że o to zadbam. Ja ciebie też, ślicznotko moja.
Podeszła do Rocky'iego.
- Oj, Lau. Z kim ja teraz spędzę popołudnia przed telewizorem i jedząc niezdrowe żarcie?- brunet przytulił dziewczynę.- idź dalej i nie patrz jak płaczę, a tak poza tym masz tutaj na pamiątkę.- wręczył jej opakowanie żelek, a ona w zamian pocałowała go w policzek.
Podeszła do Rydel, która cała we łzach rzuciła jej się na szyje mówiąc, już tęsknię słońce.
Następny był Ell.
- Oj młoda, młoda. Kiedyś cię tam odwiedzę. Dzwoń do mnie codziennie, jasne?- ona przytaknęła i pocałowała go w policzek i przy okazji szepcząc do ucha dziękuję za wszystko.
Ostatni został Ross. Podeszła do niego ze łzami w oczach.
- Pa, Ross.
Chciała już odejść, gdy on złapał ją za nadgarstek.
- Lau, proszę. Nie jedź.- zauważyła w oczach blondyna pełno łez.
- Ja też tyle razy cię prosiłam, a ty nie słuchałeś. Tylko nie potrafię ci wybaczyć, że byłam twoją zabawką.
- Laura! Ale ty nie rozumiesz. Ona mnie zmusiła, powiedziała, że jak nie zacznę z nią chodzić to...- coraz to więcej łez leciało z jego oczu.- ona coś ci zrobi. Lau ja nie chciałem i nie chcę tego związku, proszę uwierz mi!
-Ross, błagam cię nie wymyślaj historyjek. Kłamiesz mi prosto w ozy, to tak jakbym ja ci teraz powiedziała, że cię nie kocham. A nie powiem tak, bo ja nie okłamuje innych. Żegnaj, Ross.
- Lau proszę, ja nie chce cię stracić. Ja cię kocham.
- Dla mnie te słowa z twoich ust nie mają już znaczenia. A teraz mnie puść, muszę iść.
    Blondyn nie chciał tego zrobić, więc brunetka wyrwała mu się i ze łzami w oczach odeszła. Wtedy widział ją po raz ostatni. 
   Podczas wyjazdu Laury, blondyn rozwiódł się z Courtney, a także nie rozmawiał z nikim. Nic nie jadł, tylko pił wodę. Przez to doprowadził się do anoreksji. Pewno dnia Rydel nie wytrzymała i poszła do pokoju swojego brata. Ona też cierpiała, że brunetka wyjechała, ale bardziej bolał ją fakt, że to przez jej brata. Gdy zapukała do drzwi, nikt nie odpowiedział, nie było słychać żadnego mruknięcia ani nic. Chwyciła za klamkę- otwarte. Weszła w głąb pokoju i zobaczyła na łóżku leżącego Rossa, któremu nawet klatka piersiowa się nie unosiła. Spanikowana szybko podbiegła do brata, sprawdziła puls, jak się okazało, nie wyczuła go. Spojrzała na drugą dłoń Rossa i zobaczyła puste opakowanie tabletek usypiających, gdzie powinno znajdować się 50 kapsułek. Zaczęła krzyczeć, płakać i uderzać pięściami o łóżko. Do pokoju wbiegła reszta domowników, na ten widok wszyscy zakryli usta, a z oczu wypłynęły łzy. Laura nie została poinformowana o zgonie Rossa, powiedzieli jej, że blondyn wyjechał i nie chce z nikim utrzymywać kontaktu. 

KONIEC
I jak wrażenia?
Jak mi wyszedł?
Rozdział- kiedyś na pewno 
No to komentujcie misie pysie 
Kocham was 
/Szylwia

niedziela, 8 listopada 2015

Rozdział 33

*W poprzednim rozdziale*
,,- Kocham cię.
- Ja ciebie też. - zmarszczyłem brwi chwytając ją pod rękę. Uniosłem głowę. - Umm, Laura? Czy mi się wydaje, czy powinniśmy już wracać?
Laura spojrzała na mnie z ukosa i powoli odwróciła się. Nie zdążyła wypowiedzieć słowa, bo tubylec przystawił mi dzidę do gardła."


#Ross
- Co wy robić na nasza ziemia?- odezwał się, chyba wódz gromady.
- My chodzić tylko, my nie chcieć nic złego.- wow, Laura uczyła się ich języka?! Też się chyba zapiszę na kurs, tylko jaki to jest? Tubylski? Muszę zapytać o to Lau.
- My wiedzieć, że wy obcokrajowcy, czego wy chcieć?
- My przychodzić w pokoju, my nie chcieć zginąć, my być za młodzi, my być zakochani i zaręczeni, my będziemy mieć dziecko.- dobre, dobre Lau, wezmą nas na litość. Banda tubylców zaczęła szeptać między sobą, a po chwili spojrzeli na nas. Mam się szykować na bycie parówką?
- My lubić dzieci, więc my puścić was wolno.
Następnie rzucili swoje dzidy na ziemię i weszli w głąb krzaków.
- Ekstra! Nie muszę wydawać kasy na pamiątki dla reszty!- podbiegłem do kijów i zebrałem dla braci. - Nieźle im nakłamałaś z tym dzieckiem!
- Taaak, wiem.- zauważyłem, że brunetka wymusiła uśmiech. Podszedłem do niej i chciałem się do niej przytulić, lecz mnie odsunęła.
- Mogę wiedzieć o co ci w tej chwili chodzi?!
- O nic! Po prostu jestem zmęczona.- nawet na mnie nie czekając ruszyła w stronę hotelu, a gdy ją dogoniłem i chciałem chwycić za dłoń, wyrwała ją i powiedziała ,,daj mi spokój". No nie powiem, zabolało. Reszta drogi minęła nam w nieprzyjemnej ciszy. Gdy doszliśmy do budynku powiedziała mi tylko, że idzie do Rydel i tyle ją widziałem. Wiem, że nie powinienem ale 5 minut zaczekałem w holu, a następnie poszedłem w tym samym kierunku co ona. Gdy byłem pod drzwiami siostry przystawiłem ucho, usłyszałem jak Lau szlochała.
- Rydel, ja nie wiem jak mam mu to powiedzieć! On myśli, że ja kłamałam o tym dziecku. Twój pomysł z tymi tubylcami nie wypalił. Mówiłam, że to się nie uda i on nie uwierzy! W jaki sposób mam mu to powiedzieć. Tak po prostu do niego podejść i ,,słuchaj kochanie, zostaniesz ojcem". Przecież on mnie rzuci.- Laura jest w ciąży? Będę tatą?
- Lau, nie mów tak, znam swojego brata od 20 lat, wiem że on ci czegoś takiego nie zrobi.- Rydel ma rację, przecież kocham brunetkę i jej się oświadczyłem, przecież po ślubie mamy stworzyć szczęśliwą rodzinę, moje marzenie się powoli spełnia. Odsunąłem się od drzwi i gwałtownie odwróciłem, aż wpadłem na Rikera, który stał za mną z założonymi rękami.
- No bardzo nieładnie braciszku, musimy porozmawiać i porządnie cię wychować.- złapał mnie za ucho i zaciągnął do mojego i Lau apartamentu. Posadził na łóżku i dopiero puścił moje ucho.
- Ała? Nie łatwiej było złapać mnie za rękę?
- Nie, bo to wyglądałoby pedalsko.
- Co ty ode mnie chcesz?
Riker podszedł do mojej szafki nocnej i wyciągnął z niej prezerwatywy.
- Nie sądziłem, że będę musiał z tobą gadać na takie tematy. Trochę wiocha, ale może być ciekawie. Wiesz może braciszku co to takiego?
- Nie jestem taki tępy! Wiem, że to są gumki.
Nagle blondyn z pozycji stojącej rzucił się na mnie, aż leżałem, a on siedział na mnie okrakiem i podduszał opakowaniem prezerwatyw.
- Najwidoczniej gnoju nie wiesz jak ich się używa! Jak mogłeś no! Tak trudno było sobie założyć, co?!
Zepchnąłem z siebie Rikera i pobiegłem do łazienki, ukucnąłem przed kiblem i zwymiotowałem.
- Bracie wszystko w porządku?
- Biegnij po Laurę.
Zwymiotowałem jeszcze 3 razy, zanim brunetka się pojawiła. Klęknęła koło mnie i zaczęła odgarniać mi włosy, a potem garstkę ich związała w kucyka.
- Skarbie co się dzieje?
- Laura, ja wiem, wiem już.
- Ross, ale o czym ty mówisz?
- O dziecku. Wiem o dziecku, ja się cieszę, Lau.
Laura przytuliła się do mojego boku i pocałowała w ramię.
- Co się z tobą dzieje, blondi?
- Sam nie wiem wymiotuję, a wcześniej miałem biegunkę, tylko że ona pachniała tak słodkawo. Wiem, że to dziwne, ale tak było, Lau.
- Ross! Pokaż mi szybko ręce!- ledwo podniosłem kończyny i pokazałem Laurze.
- Dlaczego ja tego wcześniej nie zauważyłam! Nie, nie, nie!
W tej chwili obok Rikera pojawiła się Rydel i Vanessa.
- Co mu zrobiłeś baranie?!- Delly uderzyła blondyna w tył głowy.
- Nic! Ja go podduszam.- blondynka spojrzała na niego cała czerwona.- Znaczy poduczam, a ten nagle ucieka by robić rzygu rzygu do kibelka.
- Vanessa! Wyprowadź go natychmiast zanim go topu topu do kibelka!
Za chwile dało się usłyszeć, jak Van krzyczy na Rikera i trzaśnięcie drzwi.
- Co się z nim dzieje?- Rydel opanowała emocje i podeszła do nas.
- Wymiotuje, miał biegunkę i teraz zauważyłam, że zmarszczoną skórę. Rydel masz przy sobie telefon?- wyczułem zmartwienie w głosie Laury, co mi może dolegać?
Blondynka podała Lau różowe urządzenie, a ta zaczęła coś wpisywać. Po chwili wypuściła telefon z rąk i zaczęła płakać.
- Laura! Co się dzieje?
- Ross.- wstrzymała się na chwilę i pociągnęła nosem.- Jesteś chory na cholerę.
Teraz wybuchła płaczem, a mi pozostało tylko ją objąć. Spojrzałem na Rydel, której pełno łez leciało po policzkach.
- Rydel jedźmy do szpitala.
Blondynka przytaknęła i wyleciała z naszego pokoju, zapewne by poinformować resztę. Laura dalej płakała, przygarnąłem ją mocniej do siebie.
- Kochanie, nie płacz, nic mi nie jest.
- Ross, nie mów tak. Cholera to poważna choroba.
- Wygram walkę, dla naszej trójki.
- Trójki?
- Ja, ty i nasze dziecko.
Lau pocałowała mnie w policzek, po kilku minutach w naszym apartamencie pojawili się wszyscy.
- Możemy jechać.
____________________________
SYLWIA RUSZYŁA DUPE OK 
CZEKAM NA OPIEPRZ 
BO MI SIĘ ZALEŻY
MAM NADZIEJE, ŻE ROZDZIAŁ SIĘ PODOBA
LICEUM TO GÓWNO
10 KOMENTARZY=34 ROZDZIAŁ
/Wasza leniwa Szylwia <333
NAJLEPSZEGO GRUBY RIKERZE, OBYŚ PRZYTYŁ <3 <3

sobota, 17 października 2015

Rozdział 32

Dwa dni później
#Ross
Przedwczorajszy dzień był najpiękniejszym w moim życiu. Szczerze - nie do końca wiedziałem czy Laura przyjmie oświadczyny. Niby czuję, że ona mnie kocha, a ja kocham ją jeszcze bardziej, to jednak może wystarczająco długo ze sobą nie jesteśmy? Może zbyt krótko, by związać się ze sobą na całe życie? Wszystkie okropne myśli zniknęły jednak, gdy Laura powiedziała "tak". Choć miałem tam jakieś dziewczyny w przeszłości, nigdy nie czułem się tak jak czuję się w towarzystwie Laury. Powiem więcej - chciałbym założyć z nią szczęśliwą, dużą rodzinę. Marzy mi się malutka córeczka, taka jak mamusia - słodka, kochana, zawsze wesoła. No i synek, a nawet dwóch! Nie, piątka dzieci to było by spełnienie moich marzeń! Czterech chłopców i jedna dziewczynka, ehehehe.
- ROSS, OBIAD, MÓWIĘ PO RAZ SETNY! - widzę Rydel dziś w niezbyt dobrym nastroju. Zamyślić się nie można?! Wstałem i powoli powlokłem się do kuchni. W tej chwili blondynka pociągnęła mnie do swojego pokoju, zamknęła drzwi.
- Musimy pogadać. - rzuciła i zajęła miejsce na łóżku.
- O co chodzi?
- O ciebie.
Uniosłem brwi i zacząłem kalkulować wszystko, co zrobiłem w ostatnim czasie. Nikogo nie zabiłem. Nic nie ukradłem. Nie pobiłem się w Rocky'm o sałatkę. Ups... Może zamieniłem wódkę Riker'a na wodę kolońską, ale już się pozbierał.
- Jeżeli chodzi o tą wódkę, to...
- Przestań, chodzi o coś innego - pokiwała głową i złapała mnie za ręce. - przez całą noc latałeś do łazienki. Co się dzieje?
Jakiej łazienki, jaką noc?! A, w sumie może byłem z raz, ale nie pamiętam po co. Pewnie pęcherz wzywał. Opowiedziałem o tym siostrze.
- Nie spałam. Byłeś w toalecie 18 razy. Tyle naliczyłam. Nie wiem, ile razy byłeś wcześniej. - zmartwiła się.
- P-przecież bym pamiętał! Pewnie coś ci się przyśniło. Z tego co pamiętam, to może trochę brzuch mnie bolał. Nie wiem, chyba źle mi zrobiła lazania połączona z kiszonymi ogórkami.
- Nie, Ross, widać wcale nie TROCHĘ. Od kilku dni jesteś jakiś... niewyraźny? W łazience unosił się taki, hmm... słodkawy zapach. To chyba raczej cukier ci nie zaszkodził.
Machnąłem ręką i wyszedłem z pokoju. Nie wrobią mnie w nic, to pewnie jakiś kolejny głupi żart. Stawiam, że pomysłodawcą był Ell. Wchodząc do kuchni ujrzałem cały talerz jakichś dziwnych owoców.
- No co wy?! Nie będę tego jadł! - wrzasnąłem łapiąc się za głowę. - Nie jestem na diecie, jestem głodny!
- To jest akebia - zauważyła Laurą delektując się fioletową... kupą? - smaczne, nawet bardzo! Możemy zamówić takie na nasze wesele? Proooszę!
Uśmiech od razu zagościł na mojej twarzy.
- Może... A skąd wy to macie?
- Z wczorajszej wyprawy. - ugryzła kolejny kęs.
Zbladłem. Nigdy się z nimi już nigdzie nie wybiorę, szczególnie tutaj! Gówno, nie Afryka! Pewnie chcielibyście wiedzieć, o co chodzi? No dobra, opowiem, ale ostrzegam - w każdej chwili mogę rzygnąć.
A więc wczorajszy dzień zapowiadał się pięknie. ZAPOWIADAŁ. Ale mniejsza o to. Słońce grzało cieplutko, ale nie za bardzo, a Laura od rana tryskała radością na wspomnienie dnia poprzedniego. Od tego widoku na sercu od razu robiło mi się cieplej. Plany były takie: wycieczka do wilgotnych lasów równikowych w Kongo. Uradowani wyruszyliśmy z samego rana. Było ge-nial-nie. Tylko na początku, ale jednak. Tak po prostu, bez żadnego powodu na każdym kroku rosły sobie bananowce, kakaowce i palmy. Wspiąłem się na jedno drzewko, ale tylko na pięć metrów, bo miało chyba z pięćset (co oczywiście nie spodobało się dziewczynom, czytaj Laurze - okrzyczała mnie, że mogłem zginąć i już resztę wycieczki trzymała mnie za rękaw, bym nigdzie nie zwiał). Najbardziej się śmiałem, jak na Vanessę spadła z drzewa małpa z bananem w ręku i ze strachu wcisnęła jej go do ucha. I znowu mi się oberwało, bo przecież TO WCALE NIE BYŁO ZABAWNE. Innym razem Ell'a prawie zdeptał słoń, choć on uznał, że olbrzym chciał się tylko przytulić (aha). W końcu Laura wpadła na bawoła - Rydel chciała jej pomóc, ale tylko zdenerwowała zwierzę i obie zaczęły uciekać przed rozzłoszczonym stworem. Zacząłem myśleć, że następnego dnia będę miał zakwasy ze śmiechu. Ale to nie było wszystko. Riker znalazł jajko i chciał z niego zrobić jajecznicę, ale wtedy rzuciła się na niego taka kolorowa papuga (Laura powiedziała, że to ara czerwona, ale mi to bardziej przypominało pterodaktyla). Przechodząc przez szlak usiany ogromnymi drzewami i krzakami wielkości przyczepy kempingowej, zacząłem rozumieć, że każdemu się dziś coś przydarzyło, tylko nie mi. Dlaczego byłem taki głupi i wykrakałem jakieś głupstwo?! W tej chwili zleciał na mnie jakiś obrzydliwie wielki pająk, przysięgam, że miał z pół metra średnicy! Jak mamunię kocham! Wrzeszczałem biegając na wszystkie strony, na co reszta rodzinki i mój przyszły szwagier (chyba tak się to nazywa, w szkole nie chciało mi się słuchać) ryczeli ze śmiechu waląc głową w drzewo - okropny przypadek autyzmu u Rocky'ego. O, teraz jest ten moment, gdzie zaraz będę... nieważne. Potwór ważył z dobre dwa kilo i machał tymi swoimi dwudziestoma parami nóg i przyglądał mi się pięćdziesięcioma parami oczu. W końcu się zniecierpliwił i dziabnął mnie w ramię zwiewając gdzie pieprz rośnie, czyli jakieś pięć metrów ode mnie. Teraz to wszyscy krzyczeli zbiegając się wokół mnie, a ja śmiałem się z ich min, jednak tylko przez chwilę. Zaczęło mnie mdlić i poczułem okropną suchość w gardle. Chyba coś mi odbiło, bo poleciałem i napiłem się wody z pierwszej lepszej kałuży.
- LYNCH, KRETYNIE, TUTAJ NIC NIE MOŻNA PIĆ I JEŚĆ - Laura rzuciła we mnie ze złości (zwyczajowo Riker krzyknął, że nie jest kretynem) patykiem, który jak się okazało miał na sobie mrówki, więc dodatkowo + 20 ugryzień. Nie będę opowiadał, co działo się dalej, bo to by zbyt ośmieszyło dziedzictwo Lynchów i Ratliffów.
- Nic nie powinno ci się stać, te mrówki to były termity, czyli wiesz, one głównie dziabią drewno. Tobie nic nie zrobią. A ten pająk, hmm - Laura szperała coś w telefonie w hotelu - nie wiem, ale chyba nic ci nie będzie, masz się nieźle - stwierdziła głaszcząc mnie po głowie (najpiękniejsze uczucie, sprawdzone, zanotowane).- łołoło, cieszmy się, że nie zaatakowała nas mięsożerna koala. - zawołała łapiąc się za szyję, a reszta przyjrzała się jej w przerażeniem.
Tak oto zraziłem się do Afryki! Bądź co bądź, musimy tu zostać jeszcze trochę czasu. Może postawię namiot i będę się w nim ukrywał do czasu odlotu?
Wieczorkiem wybraliśmy się z Laurą na spacer koło pobliskiego lasu, mimo moich protestów. Wbrew moim oczekiwaniom, było bardzo przyjemnie.
- Ross, przyjedźmy tu jeszcze kiedyś. Po ślubie. - szepnęła trzymając się kurczowo mojej ręki.
- A nie wolałabyś na przykład na Hawaje? - speszyłem się unikając jej spojrzenia, na co ona się zaśmiała.
- Hajaje?!
- Fanka 'Hotelu Transylwania'?! - krzyknąłem, na to brunetka skinęła głową i przybiła mi piątkę.
- Mogą być i Hajaje, ważne, że z tobą. - zatrzymała się.
- Coś nie tak, skarbie? - zapytałem zmartwiony.
- Nie, to nic.
- Laura?
- Po prostu cieszę się, że Bóg mi cię zesłał. - spojrzała mi poważnie w oczy.
- Kocham cię.
- Ja ciebie też. - zmarszczyłem brwi chwytając ją pod rękę. Uniosłem głowę. - Umm, Laura? Czy mi się wydaje, czy powinniśmy już wracać?
Laura spojrzała na mnie z ukosa i powoli odwróciła się. Nie zdążyła wypowiedzieć słowa, bo tubylec przystawił mi dzidę do gardła.
~*~

A kto to, kto to? Ja! O tak, pewnie nikt się mnie nie spodziewał, a tu taka niespodzianka na weekend! Dodaję rozdział trochę bardzo wcześnie, ale to dlatego, że mam dziś czas, a ogólnie czasu mam tak dużo, że uhuhu. Nie wiem, jak z tym rozdziałem, miałam zero procent weny zaczynając ten rozdział, serio. W sumie kończąc go też miałam niewiele więcej, ale wycisnęłam coś, cieszcie się. Z Sylwią mamy już zaplanowaną całą resztę bloga, jak się skończy i co się stanie, dlatego próbuję się trzymać planu, ale nie idzie mi, nie bijcie XD I tak bywam tu rzadko XD 
Trzymajcie się, prosiaki (podłapałam od Sylwii).
/Kitka

33 ROZDZIAŁ = 10 KOMENTARZY

 

poniedziałek, 12 października 2015

Kolejne LBA

Ponownie zostałam nominowana do LBA, tym razem przez Pinni Pay, gorąco zapraszam na jej BLOGA, KTÓREGO MASZ PRZECZYTAĆ 

PYTANIA OD TEJ SUPI DZIEWCZYNY

1. Jakie jest twoje największe marzenie?
Jejku, marzeń mam pełno, ale takie największe to takie bym coś osiągnęła w życiu, abym miała rodzinę i dobrą pracę, by moi rodzice byli ze mnie dumni i by przekonali się, że potrafię coś dobrze zrobić, a oceny nie mają z tym nic wspólnego :)

2. Jak zaczęła się twoja historia z R5?
Pamiętam, że oglądałam na yt coś z A&A i w proponowanych zauważyłam Rossa i piosenkę ,,Crazy 4 u" bardzo mi się spodobała i znalazłam coraz to więcej piosenek R5, zaczęłam się o nich więcej dowiadywać i oto jestem w R5Family <3

3. Czy wierzysz w życie po śmierci?
Jejku trudno mi to powiedzieć, serio jakoś o tym nie myślę, chociaż bardzo bym chciała by było życie po śmierci, byłoby ciekawie :)

4. Jesteś bardziej osobą która lubi towarzystwo czy samotność?
Oczywiście towarzystwo! Często lubię sobie pogadać, a sama ze sobą to nie wypada XD Lubię poznawać nowych ludzi, także ten zapraszam do kontaktowania się ze mną! Nie gryzę <3 Jeżeli chcecie mogę udostępnić wam mojego fb <333 Ale jak każdy lubię posiedzieć czasami sama, odpocząć, zająć się sobą prościej mówiąc - poleniuchować :D

5. Czego w sobie najbardziej nie lubisz i dlaczego?
Hmmm... Szykujcie się na wyznanie...
Trudno mi o tym mówić, może to dziwne, ale w moim wyglądzie nie lubię blizn, które sama zrobiłam, nie chodzi mi o cięcie! Poprzednio ciągle rozdrapywałam rany, sama nie wiem dlaczego. Nie pozwalałam się im zagoić, a wynikiem są tego blizny... Mam je na rękach, łydkach i plecach... Staram się je zakrywać jak tylko się da. Teraz jednak przekonałam się do nóg, nosze spódniczki, ale zawsze muszę mieć jakieś rajstopy. Nie kupuje i nie noszę swetrów, koszulek lub sukienek z wycięciami na plecach...

6. Co sądzisz o Routney?
ŁO MATKO BOSKA
Nie wierzę, że są razem od 7 miesięcy i Ross przed nami tyle czasu to ukrywał, nie rozumiem dlaczego
I tak poleciały hejty i tak
Jestem za Raurą ludzie i zdania nie zmienię
Powtarzam kolejny raz, wkurza mnie to, że Courtney często dodaje ich wspólne zdjęcia, rozumiem, że już się nie ukrywają ale sorry nie widzę potrzeby by je dodawała
Dużo osób zauważyło, że dzięki umawianiu się z Rossem liczba followersów na jej ig wzrosła do 76 tysięcy i ciągle rośnie z około 6 tysięcy
WOW GRATKI COURTNEY
Nie przepadam za Routney, sorry not sorry 

7. Co sądzisz o ludziach, którzy się tną?
Trudny temat, serio. Jest mi przykro, że ludzi się okaleczają, mam wrażenie że z każdej sytuacji znajdzie się jakieś wyjście. Robią rany, a potem je ukrywają? Nie widzę w tym sensu! Rozumiem, że na przykład ciężka sytuacja ale na pewno jest lepsze rozwiązanie niż cięcie się. A ci co robią to bo lubią jak leci im krew, to już banda debili, dziewczyną okres nie wystarcza?

 8. Ulubiona piosenka (nie musi być R5)?
JEJKU JEJKU JEJKU NIE MAM BLADEGO POJĘCIA
NIE MAM JEDNEJ OK 
ALE I TAK R5
*I want you bad
* Repeating days
* Dark side


9. Jak marzy ci się idealna pierwsza randka?
Na pewno chciałabym spędzić ją z chłopakiem, który jednak coś do mnie czuje i może coś z tego wyjść :) Sama nie wiem gdzie mógłby mnie zabrać, może nawet do maka, serio bardziej zależy mi na atmosferze. Chciałabym by było miło i zabawnie, no i odrobinę romantycznie :D Chciałabym dostać może jakiś bukiecik, a jakby mnie odprowadzał, to by mnie obejmował i dał mi swoją bluzę, której nie musiałabym oddawać ;-; na sam koniec całuuuuus <3 
Teraz na takie lof story czekam ok

 10. Czy lubisz serial A&A? Jeśli tak to co czujesz wiedząc, że to ostatni sezon?
KOCHAM 
A&A MOIM ŻYCIEM 
OD TEGO WSZYSTKO SIĘ ZACZĘŁO
A TERAZ?
GÓWNO NO
RYCZE RYCZE RYCZE ŻE TO OSTATNI SEZON JA NIE CHCE NO


To tyle ode mnie! Ja nie nominuję nikogo misie pysie! 
Dziękuuuuje bardzo za 7 komentarzy w 2 dni wow dumna jestem, jak zawsze :o
Zapraszam na rozdział 31, który jest pod tym LBA 
KOCHAM WAS BOBASKI <333
/Szylwia która jest po dniu w szkole i jest spokojniejsza 

sobota, 10 października 2015

Rozdział 31

*Ostrzeżenie: Sylwia dawno nie wychodziła z domu i przesłodziła rozdział

#Laura
  Jesteśmy w Afryce od 4 dni. Pogoda bardzo nam dopisuje, a z Rossem jest już coraz lepiej. Przekręciłam się na drugi bok i zobaczyłam śpiącego blondyna, zaczesałam za ucho kosmyki włosów, które opadały mu na twarz. Muszę się wam czymś pochwalić... Właśnie wczorajszej nocy przeżyliśmy nasz 'pierwszy raz'. Czuję się bardzo szczęśliwa, ponieważ wiem, że mogę mu ufać i wiem, że on mnie nie zostawi. Dobra, już dobra powiem wam jak to było! Tamtej nocy poszliśmy wszyscy na imprezę organizowaną przez nasz hotel, zabawa była przednia. Z Rossem przetańczyłam wszystkie piosenki. Już wtedy zachowywaliśmy się inaczej, tańczyliśmy bardzo blisko siebie, dość często i namiętnie się całowaliśmy. Po godzinie 2 poszliśmy do naszego pokoju. Gdy Ross zamknął drzwi, wszystko powoli zaczęło się dziać. Łapiąc mnie za nadgarstek, obrócił do siebie i ponownie namiętnie pocałował. Blondyn wziął mnie na ręce, a następnie położył na łóżku. Powoli zaczęliśmy pozbywać się naszych ubrań, a dalej chyba domyślacie się co było (mam 16 lat i nie będę się upokarzała XD/Szylwia).
- A czemu to moja księżniczka się tak uśmiecha?- Ross pocałował mnie w czoło.
- A tak jakoś.- przygryzłam wargę i sięgnęłam po coś z podłogi, czyli koszulkę blondyna. No jak pięknie się złożyło.- Idę robić śniadanie, a ty wstawaj.
Poszłam do kuchni i postanowiłam zrobić nam koktajl z truskawek i do tego, dla każdego dwa, świeże rogale. Poukładałam wszystko na stoliku i czekałam na Rossa. Po chwili blondyn usiadł naprzeciw mnie z mokrymi włosami, zaciągnęłam się zapachem jego żelu, bosko.
- Zapraszam cię dzisiaj na 21 do tego pokoju.- chłopak wgryzł się w rogala, a następnie z pełną buzią się uśmiechnął.
- Ale ty wiesz, że ja tutaj tak jakby mieszkam i miałam spędzić cały dzień na tarasie dzisiaj?- uniosłam wysoko brwi.
- Niestety, leniuszku. Zmieniłem twoje plany. Zorganizowaliśmy z chłopakami wam pół dnia.
- Jakoś mnie to nie przekonuje, Ross.
- Za wszystko my płacimy.
No, nie powiem, troszkę mnie zaskoczył.
- Zgoda.
O godzinie 13 przyszły po mnie dziewczyny i ruszyłyśmy do spa. Po odwiedzinach w spa, byłyśmy jeszcze w centrum handlowym i kawiarni. Kupiłam sobie czerwoną sukienkę, oczywiście po długotrwałych namowach przez dziewczyny. Zauważyłam, że Van coś mówi na uch blondynce, a ona z rozszerzonymi oczami złapała mnie za rękę i zaczęła biec w jakimś kierunku. Jak się okazało do naszego hotelu, wbiegłyśmy zdyszane do pokoju Rydel i Ella. Vanessa zaczęła przygotowywać różne kosmetyki.
- Na co ty czekasz?! Idź ubieraj sukienkę!- blondynka popchnęła mnie w stronę łazienki, wpychając do rąk torbę z ubraniem. Wyjęłam telefon z kieszeni i spojrzałam na godzinę, 20:35?! Szybko zdjęłam ubrania z dzisiaj, obcięłam metki z sukienki, pożyczyłam malinowe perfumy Rydel i założyłam czerwony materiał. Wybiegłam z łazienki i spojrzałam na dziewczyny.
- Dawać kosmetyki i szczotkę! Biegiem!
- Spokojnie, Lau! Po prostu usiądź.- Vanessa poklepała miejsce na łóżku, westchnęłam i usiadłam. Brunetka zaczęła mi robić loki na końcówkach, a Rydel zajęła się makijażem. Przygotowywania skończyłyśmy o 20:55. Spojrzałam w lustro i uśmiechnęłam się, efekt był niesamowity.
- Dziękuję dziewczyny!- dałam każdej buziaka w policzek i wyszłam z pokoju. Skierowałam się do naszego apartamentu, Gdy byłam pod drzwiami wybiła 21, delikatnie zapukałam do drzwi, a po chwili otworzył mi Ell w smokingu.
- Zapraszam, śliczna.- wręczył mi różę i gestem ręki zaprosił do środka. Weszłam w głąb mieszkanka, światło dawało chyba ze 100 zapalonych świeczek. Usłyszałam dźwięk gitar akustycznych, obróciłam się w tamtą stronę i zobaczyłam Riker'a oraz Rocky'iego, także w smokingach. Poczułam dłonie na biodrach, a następnie znajomy żel pod prysznic. Uśmiechnięta obróciłam się i pocałowałam Rossa.
- Mogę wiedzieć co zaplanowałeś?
Blondyn westchnął. widziałam że się czymś denerwował.Złapał mnie za dłonie i spojrzał prosto w oczy, po czym się uśmiechnął.
- Pamiętasz mój stan na lotnisku? - przytaknęłam, a on kontynuował.- Wszystko spowodowane było stresem. Od kilku tygodni to planowałem, by wyszło idealnie. Lecz z drugiej strony się wahałem. Jest to jeden krok, który przenosi ludzi na większy stopień odpowiedzialności. Lau, chciałbym mieć pewność, że jesteś moja, tylko moja. Wiem, że to może za szybko, może jesteśmy za młodzi. Ale pieprzyć to, jak kochać to tylko jedną osobę, na zawsze. Kocham cię, Lau. I mam do ciebie bardzo ważne pytanie.- zacisnął mocniej nasze dłonie i klęknął, a ja powstrzymywałam się od wybuchnięcia płaczem.- Czy ty, Lauro. Uczynisz mi ten zaszczyt i sprawisz, że będę najszczęśliwszym mężczyzną na świecie? I zostaniesz moją żoną?
Pierwsze łzy zaczęły spływać po moich policzkach, zakryłam usta dłonią. Wiedziałam czego od zawsze pragnęłam, prawdziwej miłości. Odnalazłam ją, nareszcie znalazłam kogoś, dla kogo jestem całym światem, nie pozostało mi nic innego. Całkowicie rozpłakana rzuciłam się blondynowi na szyję i kilkakrotnie powtórzyłam ,,Tak". Ross oderwał mnie od siebie, a następnie założył na mój palec złoty pierścionek zaręczynowy.
- Nie wytrzymam! To jest za słodkie! - Ell cały we łzach wybiegł z pokoju.
Jeszcze chwile staliśmy przytuleni do siebie, kiedy do naszego pokoju wparowała Vanessa oraz Rydel ciągnąca zapłakanego bruneta.
- Co zrobiliście Ellusiowi?! - blondynka przeleciała po wszystkich złowrogim spojrzeniem.
- Pobieramy się!- krzyknęłam zadowolona, a Ross objął mnie ramieniem.
Rydel zaczęła piszczeć, następnie nam gratulować. Vanessa zemdlała.
______________________________

Heloł heloł heloł
Tutaj Sylwia siedząca od 3 dni w domu i nie mająca kontaktu z ludźmi
No heloł
Nie wiem jak mi wyszedł rozdział i pewnie jest przesłodzony no ale heloł kto by nie chiał tyle Raury naraz?! No i umcia umcia pękła gumcia
Dobra, więc widzę że nasi czytelnicy to leniwe dupki, więc tak jest 
10 komentarzy= next 
ale rozdziały będą dodawane rzadko :/
Głupie liceum, ok
Czekam na opinie w komentarzach bobaski <333
/Wyleczona Już Z Grypy Żołądkowej Sylwia
Dziękuje za uwagę!

piątek, 2 października 2015

LBA

Chciałabym podziękować EmiDelly R5er za nominację do LBA! Z góry dziękuję Ci za pamięć i za systematyczne komentowanie naszych rozdziałów <333 A JA ZAPRASZAM WAS NA JEJ BLOGA <KLIKAJ DO CHOLERY I CZYTAJ> ! Dobra przechodzę do rzeczy, pytania dla mnie były takie:

1. Jak zaczęła się twoja przygoda z bloggerem?
Jejku na pewno spontanicznie XD Z Basią kłóciłyśmy się która lepiej pisze i Basia wyskoczyła z tekstem żebym założyła bloga, a ja jej odpisałam, że może ona to zrobi i tak postanowiłyśmy, że założymy wspólnego XD <333

2. Ulubiony cytat?
Muszę wam powiedzieć, że nie mam ulubionego cytatu, tak mówię serio xd ;-; 

3. Jaki masz styl ubioru?
Za bardzo nie mam określonego stylu, nosze to co lubię i mi się podoba lub w tym w czym mi wygodnie :) zazwyczaj ubieram się w rurki i do tego bluzka i sweter albo sama koszula :D Uwielbiam nosić spódniczki i sukienki haha

4. Ulubiony aktor i aktorka?
Aktorka to moim zdaniem sama Laura :D
Ale moimi ulubionymi aktorami są Ross (no kto by się spodziewał lel) no i oczywiście 
Adam Sandler (kocham gościa)

5. Co sądzisz o R5? 
Jejku tutaj dużo by opowiadać... Na pewno jestem dumna z tego, że zaszli tak daleko <3 Mają genialną muzykę, której słucham od 2 lat i dalej mi się nie znudziła! Są mega kochani i zabawni, cieszę się że traktują swoich fanów jak rodzinę <33 Kocham widzieć ich uśmiechy, wtedy wiem że są szczęśliwi i nie mam o co się martwić ^^ Są mega słodcy, ich energia i zapał to jest to co w nich podziwiam! To że na wszystko znajdą czas mimo tylu obowiązków. Na prawdę cieszę się, że mam takich idoli! <333

6. Film, którego nienawidzisz?
W sumie to nienawidzę wszystkich horrorów, serio nie lubię ich oglądać bo psują mi psychikę. Obejrzałam tylko jeden horror w życiu Obecność, potem żałowałam i na tym się skończyło ich oglądanie ;-;

7. Jaki był najlepszy i najgorszy dzień twojego życia?
NAJLEPSZY: Środowy koncert R5! Jejku było cudownie <33 kto był niech zdaje relacje w komentarzu! Który moment wam się najbardziej podobał? 
Mega było to jak Ross zaczął krzyczeć Polska ;-; Albo jak śpiewał You&I i zmieniał kilka słów na związane z Polską <3 :')
NAJGORSZY: w sumie sama nie wiem było ich dość sporo ;-;

8. Co myślisz o Routney?
TERAZ BEZ HEJTÓW TO JEST MOJE ZDANIE I GO NIE ZMIENIE!
Uważam, że Courtney jest ładna, ale przykro mi nie shippuje ich ;) Moim zdaniem nie pasują do siebie z wyglądu, może bardziej z cech charakteru. Denerwuje mnie ciągłe wstawianie ich wspólnych zdjęć albo przez Rossa albo przez nią, rozumiem że już się nie ukrywają ale bez przesady ;) Dalej jestem za Raurą. Nie mówie tego z zazdrości że to ja powinnam być na miejscu Courtney co to, to nie. Przykro mi, ale nie jestem za ich związkiem mimo to, że Ross to mój idol i powinnam się cieszyć jego szczęściem, ale tak nie jest, cóż bywa! 

9. Czym się interesujesz?
O jejku, w sumie sama nie wiem dokładnie ;-; czasami lubie pośpiewać lub potańczyć mimo, że nie umiem! XD Jak chcę przeczytać książkę, która mnie ciekawi to przeczytam w dwa dni lub trzy, mimo że za bardzo nie przepadam za książkami z 300 stronami ;-; 

10. Ulubiona piosenka z nowego albumu R5?
Przykro mi, ale nie potrafię wybrać jednej ;-; Mam 3 ulubione <33
*Dark side
*Repeating days
*Doctor, doctor

11. Jak zareagowałaś na nominację?
Można by powiedzieć, że byłam mile zaskoczona :D Lubię odpowiadać na różne pytania, mimo że czasami nie znam odpowiedzi na nie :D

Dobra to teraz moja kolej na nominację, jejku sama nie wiem, ale dobra... Ja nominuję:
1. Pinni Pay
2. Olgę Lynch
3. Mandy Marano
4. Ktoś ktosiowy

PYTANIA
1. Jak się trzymasz po miesiącu w szkole?
2. Co sądzisz o ludziach, którzy popełniają samobójstwo?
3. Czy wierzysz w miłość od pierwszego wejrzenia? Dlaczego tak/nie?
4. Uważasz, że to człowiek decyduje jak potoczy się jego los, czy jest on z góry założony?
5. Jaka marzy ci się idealna randka?
6. Wymień swoje wady lub rzeczy, których w sobie nie lubisz.
7. Wierzysz, w to że marzenia się spełniają? Czy jakieś twoje się spełniło?
8. Gdzie chciałabyś polecieć na wakacje i z kim znajomi/rodzina?
9. Czy jesteś osobą bardzo otwartą czy bardziej jesteś wstydliwa?
10. Często myślisz o tym jak będzie wyglądała twoja przyszłość? O czym najczęściej wtedy rozmyślasz?
/Szylwia
Ps Jak chcecie zdać mi jeszcze jakieś pytania to piszcie w komentarzach, chętnie na jakieś odpowiem <333
Ps2 ZAPRASZAM DO OBSERWOWANIA BLOGA A TAKŻE KOMENTOWANIA ROZDZIAŁU 30, PAMIĘTAJCIE 15 KOMENTARZY= 31 ROZDZIAŁ!

sobota, 26 września 2015

Rozdział 30

#Narrator *miesiąc później*
  Przez ten miesiąc nic takiego specjalnego się nie wydarzyło. Nie było żadnych kłótni, oczywiście nie licząc sprzeczek o to kto i kiedy, zabrał czyjeś skarpetki. Najczęściej winowajcą był, nie kto inny, jak Rocky. Właśnie teraz wszyscy nasi bohaterzy, uwalili się tam gdzie popadnie w domu Lynch'ów, po całym i wyczerpującym dniu spędzonym w wesołym miasteczku. Oczywiście nie obeszło się bez wymiotowania chłopców po zejściu z każdej karuzeli. W pewnym momencie Rocky wstał i poszedł do kuchni. Po chwili słychać wielki hałas, a następnie do salonu wbiega brunet w samych bokserkach i skarpetach, uderzając patelnią o patelnie.
- Grubasy! Lećmy do Afryki! Prosiaczki moje, proszę!
Rocky klęknął przed wszystkimi i błagał o zgodę. Wszyscy pomyśleli, że to nie jest taki zły pomysł, a także, że brunet nareszcie wpadł na coś mądrego.
- Jestem za.- pierwszy odezwał się Ell i przytulił się do bruneta.
- W sumie nie głupi pomysł.- i tak po kolei każdy się zgadzał i została jeszcze tylko Laura.
- A może by tak wyjechać w Bieszczady?- stała i udawała minę myśliciela.- Żartuje! No jasne, że lecim na Szczecin!- wszyscy na nią spojrzeli.- Ups, przepraszam. Do Afryki!
- Dobra, to teraz trzeba zamówić bilety.- Riker wyciągnął telefon i zaczął sprawdzać najbliższe loty.
- Oj ty głupiutki braciszku, ja już je mam. - Rocky sięgnął do bokserek i wyjął 7 biletów. Wszyscy w jednym momencie zrobili zniesmaczone miny i na cały dom rozległo się głośne ,,Fuuuu!".
- Bracie nie wiem gdzie ty to żeś trzymał i nie wnikam, ale ty trzymasz te bilety.- przez Rossa przeleciały nieprzyjemne dreszcze.
- A tak w ogóle to kiedy ten wylot?
- Jutro.
- Co?! O której?- Rydel coraz to bardziej zaczęła panikować.
- No o 8.
- I ty to mówisz z takim spokojem?! Kiedy zamierzałeś nam to powiedzieć? Rocky głąbie, my musimy się spakować!
- To już wasz problem, ja już jestem spakowany.- brunet wskazał na walizki przy drzwiach.
W jednym momencie reszta Lynch'ów pobiegła na górę, a siostry Marano poleciały do siebie. I tyle ich było widać.

#Laura
  Właśnie skończyłam pakowanie, które zajęło mi jakieś 2 godziny. Podeszłam do szafy i wybrałam strój na jutro. Na zegarku widniała godzina 23:20. Poszłam do łazienki, wzięłam kąpiel i przebrałam się w piżamę. Położyłam się na łóżku i wzięłam do ręki telefon, miałam powiadomienie o nowej wiadomości. Ross. Od razu uśmiechnęłam się do ekranu, a po przeczytaniu treści mój uśmiech poszerzył się jeszcze bardziej. ,,Dobranoc księżniczko." Niby nic, ale coś takiego zawsze poprawi humor nie jednej dziewczynie. Przekręciłam się na bok, przykryłam się porządniej kołdrą i z uśmiechem zasnęłam.
   O godzinie 5 zadzwonił mój budzik. Mam godzinę czasu by się wyszykować, ale na pewno zdążę. Podeszłam do komody i z szuflady wyjęłam bieliznę, którą po chwili założyłam. Następnie ubrałam strój przygotowany wczoraj. Poszłam do łazienki, gdzie uczesałam włosy w niechlujnego koka i delikatnie się pomalowałam. Wróciłam do pokoju i spojrzałam na zegarek, 5:30. Złapałam za walizkę i zeszłam na dół. Zostawiłam bagaż przy drzwiach i skierowałam się do kuchni, a tam spotkałam Vanessę, którą przywitałam buziakiem w policzek. Usiadłam przy stole, a po chwili przede mną pojawił się talerz z omletem na słodko.
- Jak tam przed wyjazdem?- uśmiechnęłam się do siedzącej naprzeciwko mnie siostry.
- Czuję, że będzie ciekawie, no i nie mogę się już doczekać. Tak w ogóle która godzina?
- Jest 5:45.- uśmiechnęłam się.
- Zaraz powinni być Lynch'owie. Spakowałaś wszystko?
- Tak, sprawdzałam 3 razy.
Przeszłyśmy do salonu i nie minęło 5 minut,a do drzwi zadzwonił dzwonek. Razem z Van poszłyśmy otworzyć, z każdego przywitałyśmy buziakiem w policzek. Riker załadował nasze walizki do bagażnika ich busika, bo samochodem się tego nie da nazwać. W przeciągu 30 minut byliśmy już na lotnisku. Właśnie całą grupką zmierzaliśmy w kierunku odprawy. Nagle za sobą usłyszałam ,,Ross wszystko w porządku?" Szybko się odwróciłam i zobaczyłam jak Ell i Riker podtrzymują mojego chłopaka. Podeszłam do nich i spojrzałam na każdego po kolei.
- Co się stało?- spytałam z troską i przytuliłam już stojącego o własnych nogach blondyna.
- Zasłabłem, serio to nic takiego.- pocałował mnie w głowę, ale mimo to, dalej się martwię.
- Kochanie może jednak nie polecimy?
- Nie, nie! Mamy lecieć. Już wszystko gra, spokojnie.
- Dobrze, niech ci będzie. Ale jakby co, to masz mi powiedzieć.
     Jest godzina 7:50 a my siedzimy na swoich miejscach w samolocie. Oczywiście ja siedzę koło Rossa. Dalej się o niego martwię, co się stało, że zasłabł? Nie wyciągnę tego od niego, na pewno mi nic nie powie bym się nie zadręczała. Przytuliłam się do jego ramienia, a on za to objął mnie ręką i delikatnie smyrał po ramieniu.
    Godzina 8:40. Już od 40 minut lecimy. Spojrzałam na Rossa, wydawał się taki blady. A może to przez takie światło? Położyłam głowę na jego kolana, a on zaczął nucić mi ,,Repeating days". Uwielbiam tą piosenkę, gdy pierwszy raz ją usłyszałam łzy same wypływały z moich oczu. Ta piosenka miała tyle emocji w sobie. Pod wpływem jego dotyku zasnęłam.
   Poczułam delikatne szturchnięcia, otworzyłam oczy i ujrzałam uśmiechniętego Rossa, który od razu delikatnie mnie pocałował.
- Wstawaj miś, lądujemy.- odgarnął pojedyncze kosmyki moich włosów z twarzy.
Usiadłam i rozciągnęłam się. Spojrzałam przez okno, widok był bardzo piękny. Postanowiłam to uwiecznić i zrobiłam zdjęcie. Następnie zrobiłam zdjęcie Rossowi, a potem nam obojgu.
- Muszę ci się do czegoś przyznać, Lau.- blondyn zrobił minę zbitego psiaka.
- Co takiego?- spojrzałam na niego nie rozumiejąc.
- Robiłem ci zdjęcia jak spałaś, a jedno ustawiłem sobie na tapetę.- uśmiechnął się szeroko, zaśmiałam się i pocałowałam go w policzek.
   Nareszcie mogłam całkowicie wyprostować kości. Wychodząc z samolotu dostałam w twarz niezłym dusznym powietrzem. Już poczułam jak słońce ogrzewa skórę. Spojrzałam na resztę, a na ich twarzach widniały szerokie uśmiechy. Spoglądnęłam na Rossa, widziałam, że coś jest nie tak. Podeszłam do niego i położyłam rękę na jego ramieniu.
- Ross co się z tobą do cholery dzieje?!
- Laura ja nie wiem. Nie krzycz, proszę cię. Masz jakąś wodę?
Zaczęłam szperać w mojej torbie i nie znalazłam butelki. Rozejrzałam się po lotnisku i zobaczyłam mały sklepik.
- Poczekaj chwilę.
Poszłam do sklepu i zakupiłam dwie butelki wody. Podeszłam do Rossa i podałam mu jedną, którą wypił od razu. Zauważyłam, że coraz to ciężej oddycha.
- Ej! Jedźmy szybko do hotelu!- krzyknęłam do reszty.
- Co się dzieje?
- Sama nie wiem! Tylko spójrzcie na niego.
Riker i Ell szybko podeszli do blondyna i pomogli mu dojść do taksówki.
- Może pojedziemy do szpitala?- spytała zatroskana Rydel.
- Nie! Słuchajcie nic mi nie jest!- blondyn chciał nam to udowodnić i wyrwał się chłopakom, nie poszedł zbyt daleko, ponieważ mało brakowało i by upadł. Westchnęłam.
- Jedźmy do hotelu. Może jutro jego stan się poprawi.
Mimo, że to powiedziałam to i tak coraz to bardziej się o niego martwię.
______________________________
OD RAZU PRZEPRASZAMY ZA TAK DŁUGĄ NIEOBECNOŚĆ 
Spodziewamy się ochrzanu ;-;
Ale liceum wyssało z nas całą wenę! Od tygodnia pisałam ten rozdział i wyszło takie coś ;-;
Niestety zdecydowałyśmy, że podnosimy stawkę
15 KOMENTARZY= 31 ROZDZIAŁ
I proszę bez oszukiwania! ;-;
Musicie nas zrozumieć, jesteśmy w liceum i jest coraz to więcej nauki, a coraz to mniej czasu, a tym bardziej weny :/
Przepraszam za jakiekolwiek błędy!
Kochamy was! I mamy nadzieje, że przez ten czas nikt nas nie opuścił!
/Szylwia