czwartek, 19 listopada 2015

TB + One Shot

Zostałam nominowana do napisania opowiadania przez EmiDelly R5er! 
WOOP WOOP
Kto się cieszy? 
No więc wiecznie nieszczęśliwa w miłości Sylwia, wybrała sobie temat o *werble proszę* nieszczęśliwej miłości
Mam czas do 16 grudnia, a że mi się nudzi to pojawia się o wiele wcześniej :o
Miłego czytania! 


,,But even when we fight,
I can't stop from loving you."

Wielu z nas myśli, że gdy zaczynamy związek, zawsze czeka na nas wieczna i szczęśliwa miłość. Ja też tak myślałam, do czasu. No właśnie. Te oto myśli w większości przypadkach okazują się mylne, wtedy coraz to więcej osób popada w depresję lub po prostu popełnia samobójstwo. Gdy następuje zerwanie, jest największy ból, gdy zostawiają nas osoby, które zapewniały, że będą z nami do końca. Zawsze po zakończeniu związku, osoba która cie pociesza wypowiada słowa znajdziesz kogoś lepszego. Nie oszukujmy się, nigdy osoba którą kochaliśmy całym sercem zostanie zastąpiona kimś "lepszym". Mimo, że na świecie żyje około 8 miliarda ludzi, ty dalej oczekujesz tylko tej jednej osoby, którą pokochałeś. Czekasz aż jego ramiona ponownie cię otulą. Na jego wargi, by kolejny raz cię pocałował. Na jego uśmiech, oczy. Na niego całego. Mimo, że dalej masz swoją marną nadzieje, to i tak nie wydarzy się ponownie. Dlaczego życie zawsze robi nam na złość? Dlaczego nie pozwala nam po prostu żyć szczęśliwie? Czy tylko ja uważam, że na takie pytania, nikt nie zna poprawnej odpowiedzi? I właśnie do czego zmierzam. Do nieszczęśliwej miłości. Czy kogoś z was coś takiego spotkało? Bo mnie tak. Kogo dokładnie? Laurę Marano. Na początek coś o mnie. Mam 20 lat, starszą siostrę- Vanessę, która od roku jest żoną Riker'a Lynch'a. Kocham śpiewać i jestem dość sławną aktorką. Od 3 miesięcy mieszkam w Nowym Jorku. Ale może zacznijmy od czego to wszystko się zaczęło.
    Poznałam go dwa lata temu. Była połowa grudnia, a śniegu było za kostkę. Wraz z siostrą wybrałyśmy się na sanki, mimo że byłyśmy w sumie dorosłe nie obchodziło nas to, że rodzice małych dzieci mogą się na nas dziwnie patrzeć. Weszłyśmy na dość sporawą górkę Zaczęłyśmy się wykłócać, która pierwsza zjedzie. Vanessa się wkurzyła i zepchnęła mnie z górki, a ja ciągle się turlając w dół, śmiałam się w niebo głosy. W pewnym momencie poczułam jak w kogoś "wjeżdżam" i się zatrzymuje, a potrącona osoba upada przede mną twarzą w śnieg. Zauważyłam, że potrąciłam jakiegoś chłopaka. Koło siebie usłyszałam kolejne śmiechy, odwróciłam wzrok w tamtą stronę i dostrzegłam czterech chłopaków i jedną dziewczynę. Po chwili podbiega do nas moja siostra, a moja ofiara wypadku dalej leży twarzą w śniegu.
- Hej, wszystko w porządku?- zaczęłam go szturchać palcem, a ten uniósł całą w śniegu twarz. Zaczęłam się śmiać.- Poczekaj chwilkę.- wyciągnęłam telefon i zaczęłam mu robić zdjęcia.- Gotowe.
- Bardzo zabawne.- starł rękoma śnieg i spojrzał na mnie. Od razu mówię! Jest bardzo przystojny, blondyn, brązowooki. Wstał z ziemi i otrzepał się, po chwili spojrzał na mnie i przewrócił oczami, po czym podał mi dłonie i pomógł mi wstać.
- Przepraszam, za ten wypadek, serio nie chciałam.
- Hahaha, nic się nie stało, ale stawiasz mi kawę.
- No dobrze, niech ci będzie. Kiedy?
- Teraz.- uśmiechnął się, bożeno jaki on ma cudny uśmiech.
- Ale nie mogę zostawić tak po prostu mojej siostry.
- Moje rodzeństwo już się nią zajęło.
Odwróciłam się i zobaczyłam śmiejącą się Van, westchnęłam i zaczęłam iść w stronę najbliższej kawiarenki.
- Nie zaczekasz na mnie?
- Jak widać domyśliłeś się.- zaśmiałam się, a on mi zawtórował.
- Ross.
- Co?
- No, Ross.
- Ale po co ciągle to powtarzasz?
- To moje imię.- zaśmiał się, a ja zrobiłam się cała czerwona na twarzy.
- Laura.
W kawiarni dowiedziałam się kilku ciekawych rzeczy o nim:
*śpiewa
*gra na gitarze
*też kocha cappuccino i do tego piernika
*uwielbia książkę ,,Romeo i Julia"
*NIE MA DZIEWCZYNY 
Wymieniliśmy się numerami, oczywiście od razu dodałam jego zdjęcie, gdy ma twarz w śniegu. Spotykaliśmy się co dwa do trzech dni. Poznałam jego rodzeństwo i przyjaciela rodziny.
  Minął dokładnie rok od naszego poznania. I nie zgadniecie! Ross zaprosił mnie na randkę! Poprzedniego dnia przyszedł do mnie z bukietem czerwonych róż, w odpowiedzi rzuciłam mu się na szyję i pocałowałam w policzek. Bardzo się cieszyłam z tej randki, ponieważ blondyn podobał mi się od pół roku. Zaprosił mnie do kawiarenki, do której poszliśmy jak się poznaliśmy. Powiedział mi wtedy, że ma do tego miejsca sentyment, bo tutaj spotkał swoje szczęście. I tego dnia, powiedział mi, że mnie kocha. Myślałam, że moje serce wyskoczy z klatki piersiowej na stół, motyle z brzucha zaczną wylatywać przez uszy. Od tej randki zostaliśmy parą. Układało nam się niesamowicie. Codzienne spotkania, częste nocowanie u siebie. Mieliśmy ten sam mózg bym powiedziała, na każdy temat potrafiliśmy się dogadać. Było cudownie. 
  Minął rok, odkąd jesteśmy razem i 1,5 roku odkąd się poznaliśmy. Czułam się, że to będzie moja miłość aż po grób. Od pewnego czasu Ross poświęcał mi coraz to mniej czasu, nie chciał się całować, przytulać. Obawiałam się najgorszego. Zaczęły pojawiać się sprzeczki. Gdy nie odzywaliśmy się do siebie przez tydzień, nie wytrzymałam, więc poszłam do niego. Zapukałam, a drzwi otworzył mi Ell, bardzo się zaprzyjaźniliśmy, dzięki mnie jest teraz z Rydel, za co mi codziennie dziękuje.
- Hej, ślicznotko.- uśmiechnął się i pocałował w policzek.- Ross wyszedł, ale powinien zaraz wrócić, więc rozgość się w salonie.
Jakby czytał mi w myślach, zdjęłam buty i poszłam do pokoju dziennego, gdzie siedzieli wszyscy i nawet moja siostra, która przytulała się do Riker'a, jakby co są razem od pół roku. Siedziałam tak z nimi i czekałam na mojego chłopaka, minęły 2 godziny, a go dalej nie było. Poszłam na górę do łazienki. Usłyszałam trzask drzwiami i powoli wyszłam z toalety. Stanęłam na pierwszym stopniu i usłyszałam głos Rossa, już chciałam pobiec do niego i pocałować, ale coś mi nie pozwalało. Drugi stopień.
- Cześć wam, jestem Courtney Eaton.
Trzeci stopień.
- Mamy wam coś ważnego do powiedzenia.- znowu mój blondyn.
Czwarty stopień. 
- Jesteśmy razem od miesiąca.- dokończył.
W tej chwili nie wierzyłam czy to się dzieje naprawdę, uszczypnęłam się, a jednak. Pośpiesznie zeszłam ze schodów i zobaczyłam Rossa trzymającego, jego nową dziewczynę za rękę. Gdy mnie zobaczył, mina mu zrzedła. Ell wstał z kanapy.
- Miło poznać mi twoją nową dziewczynę, a ty pożegnaj teraz swoją byłą.- powiedziałam przez łzy. Podeszłam do niego.
- Lau, słuchaj...
- Nie, Ross. Nie chcę cię widzieć.

#Narrator
  Cała zapłakana wybiega z domu Lynch'ów. A tam wszyscy spojrzeli zawiedzeni na Rossa, a Courtney dalej stała uśmiechnięta. Ell podszedł do blondyna i poklepał go po ramieniu, następnie spojrzał w oczy i powiedział:
- I tak właśnie drogi kolego, spieprzyłeś coś naprawdę pięknego.
Po czym wybiegł za Laurą, która od 10 min leży w łóżku skulona i płacze w poduszkę. Nie miała pojęcia, że Ross byłby do czegoś takiego zdolny. A jednak, pozory mylą. Nagle poczuła jak obok niej materac się ugina.
- Hej słodziaku, nie płacz. Nie warto.- Ell przytulił brunetkę i podał jej pudełko lodów.
- Ale, Ell.- pociągnęła nosem.- Czy naprawdę tak łatwo mnie zastąpić?
- Nie, Lau ty jesteś niezastąpiona. To Ross jest kompletnym idiotą.
- Mówisz o swoim przyjacielu, Ell.
- Przyjacielu? Lau, jak mogę go tak nazwać, gdy on zrobił ci takie świństwo?
- A wiesz co jest najgorsze? To uczucie, że mimo wszystko, mimo tego co mi zrobił, że mnie skrzywdził. Nadal..- pociągnęła nosem.- nadal go kocham.
- Kochana, przyjdzie taki czas, kiedy to jemu będzie zależeć, a ty będziesz miała to gdzieś.
   Po tej rozmowie Laura zrozumiała, że to koniec. Że nie powinna się tak użalać. Od dnia zerwania minęły dwa tygodnie, a Ross i Laura nie utrzymywali kontaktu. Pewnego dnia, brunetka siedzi w parku i czyta książkę. Gdy usłyszała jak burczy jej w brzuchu postanowiła wrócić do domu. Niestety, spotkała Rossa i Courtney, chciała ich ominąć lecz oni szli w jej stronę. Przybrała na twarz sztuczny uśmiech, gdy przystanęli koło niej Court z chytrym uśmiechem wręczyła jej kopertę, a blondyn nie odezwał się ani słowem, a następnie odeszli. Gdy Lau wróciła do domu, otworzyła kopertę. Zaproszenie na ślub. Miał się odbyć za tydzień. Pomyślała, że bardzo się pośpieszyli, ale stwierdziła, że pójdzie. 
  Siedziała w ostatniej ławce w kościele, ubrana w sukienkę i w sztuczny uśmiech. Ceremonia się rozpoczęła, a ona z trudem powstrzymywała łzy. Ell widząc to złapał ją za rękę. To miała być ona. Nie żadna Courtney. Gdy blondyn wypowiedział sakramentalne Tak, wybiegła cała z łzach z kościoła. Postanowiła, że szczęścia w Los Angeles nie znajdzie, więc zdecydowała wyjechać do Nowego Jorku. Gdy poinformowała o tym resztę, wszyscy byli przeciwni, lecz nie okazywali tego. 
   Nadszedł dzień wylotu Laury. Właśnie zmierzali na lotnisko, nawet Ross. Brunetka zaczęła się ze wszystkimi żegnać.
- Kocham cię siostra, pisz, dzwoń i wracaj najlepiej.- zapłakana Vanessa przytuliła Laurę.
Następnym w kolejce był Riker.
- Dbaj o nią i nie pozwól jej do końca ześwirować. Kocham cię.- Laura przytuliła blondyna.
- Zapewniam ci, że o to zadbam. Ja ciebie też, ślicznotko moja.
Podeszła do Rocky'iego.
- Oj, Lau. Z kim ja teraz spędzę popołudnia przed telewizorem i jedząc niezdrowe żarcie?- brunet przytulił dziewczynę.- idź dalej i nie patrz jak płaczę, a tak poza tym masz tutaj na pamiątkę.- wręczył jej opakowanie żelek, a ona w zamian pocałowała go w policzek.
Podeszła do Rydel, która cała we łzach rzuciła jej się na szyje mówiąc, już tęsknię słońce.
Następny był Ell.
- Oj młoda, młoda. Kiedyś cię tam odwiedzę. Dzwoń do mnie codziennie, jasne?- ona przytaknęła i pocałowała go w policzek i przy okazji szepcząc do ucha dziękuję za wszystko.
Ostatni został Ross. Podeszła do niego ze łzami w oczach.
- Pa, Ross.
Chciała już odejść, gdy on złapał ją za nadgarstek.
- Lau, proszę. Nie jedź.- zauważyła w oczach blondyna pełno łez.
- Ja też tyle razy cię prosiłam, a ty nie słuchałeś. Tylko nie potrafię ci wybaczyć, że byłam twoją zabawką.
- Laura! Ale ty nie rozumiesz. Ona mnie zmusiła, powiedziała, że jak nie zacznę z nią chodzić to...- coraz to więcej łez leciało z jego oczu.- ona coś ci zrobi. Lau ja nie chciałem i nie chcę tego związku, proszę uwierz mi!
-Ross, błagam cię nie wymyślaj historyjek. Kłamiesz mi prosto w ozy, to tak jakbym ja ci teraz powiedziała, że cię nie kocham. A nie powiem tak, bo ja nie okłamuje innych. Żegnaj, Ross.
- Lau proszę, ja nie chce cię stracić. Ja cię kocham.
- Dla mnie te słowa z twoich ust nie mają już znaczenia. A teraz mnie puść, muszę iść.
    Blondyn nie chciał tego zrobić, więc brunetka wyrwała mu się i ze łzami w oczach odeszła. Wtedy widział ją po raz ostatni. 
   Podczas wyjazdu Laury, blondyn rozwiódł się z Courtney, a także nie rozmawiał z nikim. Nic nie jadł, tylko pił wodę. Przez to doprowadził się do anoreksji. Pewno dnia Rydel nie wytrzymała i poszła do pokoju swojego brata. Ona też cierpiała, że brunetka wyjechała, ale bardziej bolał ją fakt, że to przez jej brata. Gdy zapukała do drzwi, nikt nie odpowiedział, nie było słychać żadnego mruknięcia ani nic. Chwyciła za klamkę- otwarte. Weszła w głąb pokoju i zobaczyła na łóżku leżącego Rossa, któremu nawet klatka piersiowa się nie unosiła. Spanikowana szybko podbiegła do brata, sprawdziła puls, jak się okazało, nie wyczuła go. Spojrzała na drugą dłoń Rossa i zobaczyła puste opakowanie tabletek usypiających, gdzie powinno znajdować się 50 kapsułek. Zaczęła krzyczeć, płakać i uderzać pięściami o łóżko. Do pokoju wbiegła reszta domowników, na ten widok wszyscy zakryli usta, a z oczu wypłynęły łzy. Laura nie została poinformowana o zgonie Rossa, powiedzieli jej, że blondyn wyjechał i nie chce z nikim utrzymywać kontaktu. 

KONIEC
I jak wrażenia?
Jak mi wyszedł?
Rozdział- kiedyś na pewno 
No to komentujcie misie pysie 
Kocham was 
/Szylwia

niedziela, 8 listopada 2015

Rozdział 33

*W poprzednim rozdziale*
,,- Kocham cię.
- Ja ciebie też. - zmarszczyłem brwi chwytając ją pod rękę. Uniosłem głowę. - Umm, Laura? Czy mi się wydaje, czy powinniśmy już wracać?
Laura spojrzała na mnie z ukosa i powoli odwróciła się. Nie zdążyła wypowiedzieć słowa, bo tubylec przystawił mi dzidę do gardła."


#Ross
- Co wy robić na nasza ziemia?- odezwał się, chyba wódz gromady.
- My chodzić tylko, my nie chcieć nic złego.- wow, Laura uczyła się ich języka?! Też się chyba zapiszę na kurs, tylko jaki to jest? Tubylski? Muszę zapytać o to Lau.
- My wiedzieć, że wy obcokrajowcy, czego wy chcieć?
- My przychodzić w pokoju, my nie chcieć zginąć, my być za młodzi, my być zakochani i zaręczeni, my będziemy mieć dziecko.- dobre, dobre Lau, wezmą nas na litość. Banda tubylców zaczęła szeptać między sobą, a po chwili spojrzeli na nas. Mam się szykować na bycie parówką?
- My lubić dzieci, więc my puścić was wolno.
Następnie rzucili swoje dzidy na ziemię i weszli w głąb krzaków.
- Ekstra! Nie muszę wydawać kasy na pamiątki dla reszty!- podbiegłem do kijów i zebrałem dla braci. - Nieźle im nakłamałaś z tym dzieckiem!
- Taaak, wiem.- zauważyłem, że brunetka wymusiła uśmiech. Podszedłem do niej i chciałem się do niej przytulić, lecz mnie odsunęła.
- Mogę wiedzieć o co ci w tej chwili chodzi?!
- O nic! Po prostu jestem zmęczona.- nawet na mnie nie czekając ruszyła w stronę hotelu, a gdy ją dogoniłem i chciałem chwycić za dłoń, wyrwała ją i powiedziała ,,daj mi spokój". No nie powiem, zabolało. Reszta drogi minęła nam w nieprzyjemnej ciszy. Gdy doszliśmy do budynku powiedziała mi tylko, że idzie do Rydel i tyle ją widziałem. Wiem, że nie powinienem ale 5 minut zaczekałem w holu, a następnie poszedłem w tym samym kierunku co ona. Gdy byłem pod drzwiami siostry przystawiłem ucho, usłyszałem jak Lau szlochała.
- Rydel, ja nie wiem jak mam mu to powiedzieć! On myśli, że ja kłamałam o tym dziecku. Twój pomysł z tymi tubylcami nie wypalił. Mówiłam, że to się nie uda i on nie uwierzy! W jaki sposób mam mu to powiedzieć. Tak po prostu do niego podejść i ,,słuchaj kochanie, zostaniesz ojcem". Przecież on mnie rzuci.- Laura jest w ciąży? Będę tatą?
- Lau, nie mów tak, znam swojego brata od 20 lat, wiem że on ci czegoś takiego nie zrobi.- Rydel ma rację, przecież kocham brunetkę i jej się oświadczyłem, przecież po ślubie mamy stworzyć szczęśliwą rodzinę, moje marzenie się powoli spełnia. Odsunąłem się od drzwi i gwałtownie odwróciłem, aż wpadłem na Rikera, który stał za mną z założonymi rękami.
- No bardzo nieładnie braciszku, musimy porozmawiać i porządnie cię wychować.- złapał mnie za ucho i zaciągnął do mojego i Lau apartamentu. Posadził na łóżku i dopiero puścił moje ucho.
- Ała? Nie łatwiej było złapać mnie za rękę?
- Nie, bo to wyglądałoby pedalsko.
- Co ty ode mnie chcesz?
Riker podszedł do mojej szafki nocnej i wyciągnął z niej prezerwatywy.
- Nie sądziłem, że będę musiał z tobą gadać na takie tematy. Trochę wiocha, ale może być ciekawie. Wiesz może braciszku co to takiego?
- Nie jestem taki tępy! Wiem, że to są gumki.
Nagle blondyn z pozycji stojącej rzucił się na mnie, aż leżałem, a on siedział na mnie okrakiem i podduszał opakowaniem prezerwatyw.
- Najwidoczniej gnoju nie wiesz jak ich się używa! Jak mogłeś no! Tak trudno było sobie założyć, co?!
Zepchnąłem z siebie Rikera i pobiegłem do łazienki, ukucnąłem przed kiblem i zwymiotowałem.
- Bracie wszystko w porządku?
- Biegnij po Laurę.
Zwymiotowałem jeszcze 3 razy, zanim brunetka się pojawiła. Klęknęła koło mnie i zaczęła odgarniać mi włosy, a potem garstkę ich związała w kucyka.
- Skarbie co się dzieje?
- Laura, ja wiem, wiem już.
- Ross, ale o czym ty mówisz?
- O dziecku. Wiem o dziecku, ja się cieszę, Lau.
Laura przytuliła się do mojego boku i pocałowała w ramię.
- Co się z tobą dzieje, blondi?
- Sam nie wiem wymiotuję, a wcześniej miałem biegunkę, tylko że ona pachniała tak słodkawo. Wiem, że to dziwne, ale tak było, Lau.
- Ross! Pokaż mi szybko ręce!- ledwo podniosłem kończyny i pokazałem Laurze.
- Dlaczego ja tego wcześniej nie zauważyłam! Nie, nie, nie!
W tej chwili obok Rikera pojawiła się Rydel i Vanessa.
- Co mu zrobiłeś baranie?!- Delly uderzyła blondyna w tył głowy.
- Nic! Ja go podduszam.- blondynka spojrzała na niego cała czerwona.- Znaczy poduczam, a ten nagle ucieka by robić rzygu rzygu do kibelka.
- Vanessa! Wyprowadź go natychmiast zanim go topu topu do kibelka!
Za chwile dało się usłyszeć, jak Van krzyczy na Rikera i trzaśnięcie drzwi.
- Co się z nim dzieje?- Rydel opanowała emocje i podeszła do nas.
- Wymiotuje, miał biegunkę i teraz zauważyłam, że zmarszczoną skórę. Rydel masz przy sobie telefon?- wyczułem zmartwienie w głosie Laury, co mi może dolegać?
Blondynka podała Lau różowe urządzenie, a ta zaczęła coś wpisywać. Po chwili wypuściła telefon z rąk i zaczęła płakać.
- Laura! Co się dzieje?
- Ross.- wstrzymała się na chwilę i pociągnęła nosem.- Jesteś chory na cholerę.
Teraz wybuchła płaczem, a mi pozostało tylko ją objąć. Spojrzałem na Rydel, której pełno łez leciało po policzkach.
- Rydel jedźmy do szpitala.
Blondynka przytaknęła i wyleciała z naszego pokoju, zapewne by poinformować resztę. Laura dalej płakała, przygarnąłem ją mocniej do siebie.
- Kochanie, nie płacz, nic mi nie jest.
- Ross, nie mów tak. Cholera to poważna choroba.
- Wygram walkę, dla naszej trójki.
- Trójki?
- Ja, ty i nasze dziecko.
Lau pocałowała mnie w policzek, po kilku minutach w naszym apartamencie pojawili się wszyscy.
- Możemy jechać.
____________________________
SYLWIA RUSZYŁA DUPE OK 
CZEKAM NA OPIEPRZ 
BO MI SIĘ ZALEŻY
MAM NADZIEJE, ŻE ROZDZIAŁ SIĘ PODOBA
LICEUM TO GÓWNO
10 KOMENTARZY=34 ROZDZIAŁ
/Wasza leniwa Szylwia <333
NAJLEPSZEGO GRUBY RIKERZE, OBYŚ PRZYTYŁ <3 <3