poniedziałek, 25 maja 2015

Rozdział 20

#Laura
    Dalej siedziałam i wpatrywałam się w Rossa, zapewne debilnie wyglądałam. No, ale kurde zamurowały mnie jego słowa. ,, Bo nie jesteś gotowa" ciągle te słowa chodziły po mojej głowie, ciekawe że ich jeszcze nogi nie bolą. Pocałowałam Rossa, a raczej musnęłam jego usta i wstałam.
- Daj mi trochę czasu.- podeszłam szybkim krokiem do drzwi.
- Ale, Lau...- i tyle usłyszałam bo wyszłam.
 Szybko skierowałam się do swojego domu, nie zwracałam uwagi na to, że kogoś potrącę, czy zdepczę ślimaka. Dla mnie najważniejsze jest to, żebym jak najszybciej dotarła do domu. Nareszcie przekroczyłam próg, zdjęłam swoje czarne conversy i pobiegłam do pokoju. Położyłam się, a raczej rzuciłam się na łóżko. Po moich policzkach zaczęły lecieć łzy, chociaż nawet nie zaczęłam przemyśleń. Wiedziałam, że jest jedno rozwiązanie i jedyna osoba, która może mi pomóc. Chwyciłam za telefon i weszłam w wiadomości, szybko napisałam ,,Potrzebuję cię tutaj. Obok mnie." i poszło. Nie czekałam długo na odpowiedź ,, Będę za 5 minut." Wiedziałam, że się nie spóźni. Odkąd się poznaliśmy mi pomagał i doradzał. Nagle moje drzwi się otworzyły.
- Witaj moja idealna, kochana, wspaniała, cudowna, słodka, najpiękniejsza, niepowtarzalna i urocza księżniczko.- no i położył się obok mnie.
- Hej misiek.- położyłam głowę na jego ramieniu.
- No to gadaj.
- Ale jak to?
- Słuchaj, na pewno coś się stało. Gdybyś miała dobry humor to na sto procent nie miałabyś rozmazanego makijażu, już przy wejściu dostałbym przytulasa. Więc opowiadaj co się stało, że jesteś w takim stanie.
Czy on musi mnie tak dobrze znać? No ale w sumie nie wyglądam za pewnie zbyt pięknie. Westchnęłam i odsunęłam się od chłopaka, usiadłam po turecku. Spojrzałam mu w oczy, ale zaraz spuściłam głowę.
- Chodzi o mnie i po części o Rossa. On chyba jest we mnie zakochany, a ja mimo że czuję coś do niego nie jestem gotowa na jakiś związek. Boję się...
- Czego się boisz skarbie?- usiadł w tej samej pozycji naprzeciwko mnie.
- Boję się, że zacznę być zazdrosna o byle co, zacznę robić awantury o wszystko i że jeśli zerwiemy to przestaniemy utrzymywać kontakt, a ja nie chcę go stracić.- no i już kolejne łzy. Brunet podniósł moją głowę za podbródek i otarł kciukiem łzy.
- Po pierwsze to przestań ryczeć.- przerwał.- A wiesz, co? Nawet jak nie jesteście sobie przypisani. Pieprzyć to. Kochacie się i to jest najważniejsze. A jeśli kogoś się kocha, to nawet zaakceptuje się jego wady. Jestem też przekonany, że Ross walczyłby o ciebie.
- Na prawdę, tak myślisz?- musiałam się upewnić, musiałam.
- Słuchaj. Spróbuj, tylko od ciebie zależy co będzie dalej.- uśmiechnął się, a ja to odwzajemniłam. Cholernie słodkie ma te dołeczki.- No i to ja rozumiem! Ej znamy się już tyle czasu, a ja nie wiem jaki masz ulubiony kolor.- spojrzałam na niego zdziwiona.- To jaki?
Chwilę się zastanawiałam.
- Brązowy.
- Bo kupa?- no i wybuchnęłam śmiechem, ale po chwili spoważniałam.
- Nie, bo jego oczy.- a on poruszył brwiami. No kocham go, no.
- To co porobimy?- ponownie poruszył brwiami i po chwili zaczął mnie łaskotać. Co za bakłażan.
- Ell...- nie przestawał.- Ell!- dalej nic.- ELLINGTON LEE RATLIFF!- krzyknęłam mu na ucho, a ten spadł z łóżka.
- Kobieto chyba mi bębenki pękły!- zaczął się wydzierać.
- Pokaż te uszyska.
- CO?!- machnęłam na niego ręką i wzięłam w palce jego ucho. Zaczęłam je oglądać, aż w pewnym momencie dmuchnęłam w nie,
- No czyś ty oszalała do końca?! - położył mnie na podłodze, usiadł na mnie i zaczął tłuc mnie poduszką.- Ej, chwila... To pomogło!

#Ross
    Zacząłem zbierać nasz "piknik", byłem lekko podłamany. Miałem nadzieje, że mój plan wypali. Już czułem, że powie ,, Ross też cie kocham." Ale uzyskałem inną odpowiedź. Usłyszałem jak ktoś wchodzi do mojego pokoju, spojrzałem w tamtą stronę i zobaczyłem Rydel.
- Hej braciszku. Mogę?
- Jasne, blondi. Ty zawsze.- uśmiechnąłem się lekko, co odwzajemniła.
- Co się stało misiek?- spojrzała na mnie zmartwiona.
- Mój plan nie wypalił.- ona dobrze wiedziała o co chodzi, sama mi pomagała przygotować to. Wystarczyły te słowa, a ona od razu mnie przytuliła. Tego mi było trzeba...
- Postaraj się bardziej skarbie. Wierzę, że ci się uda. Tylko pamiętaj, że można milczeć i milczeniem kogoś zranić.-pocałowała mnie w policzek i wyszła. Miała rację i to stu procentową. Tylko co ja teraz mogę zrobić? Skoro ona nie chce mnie widzieć. Tylko dlaczego ona nie jest gotowa na związek? Wiem, że każdy człowiek ma swój mały sekret, o którym nikt się nie dowie, swoje małe marzenie, którego nie zdradzi nikomu. A najlepsze jest to, że ma swoją ukochaną i jedyną osobę, której nie przestanie kochać. U mnie taką osobą jest Laura... Chwyciłem za telefon i napisałem do niej wiadomość: ,, Wyobrażam sobie, że leżysz obok mnie, trzymam cię w moich ramionach i całuje w czoło. Mógłbym nie spać całą noc tylko słuchać jak oddychasz. Albo przyśnij mi się, bo chcę na ciebie choć trochę popatrzeć.'' No i wysłano. Poszedłem się wykąpać, a następnie spać. Nie będę czekał na odpowiedź bo jest już 1 w nocy, więc Lau może spać.
________________________________
SZKOŁA MNIE WYMĘCZY!
Jeżeli ktoś chodzi do 3 klasy gimnazjum to wie co ja czuje ;-; 
Chcę was od razu przeprosić za AŻ tak długą nieobecność, ale no SZKOŁA! UGH.
Ale chcę też wam podziękować za 10 komentarzy pod rozdziałem 19 <3 
Jeżeli postaracie się o 15 komentarzy tutaj rozdział może pojawi się szybciej <3
(przepraszam za jakiekolwiek błędy!)
Kocham was.~ Szylwia.