sobota, 20 grudnia 2014

Rozdział 12

#Ross
    Bardzo zdziwiony ostrożnie podchodzę do kamienia i biorę go do rąk. Zaciekawiony łapię za karteczkę i bardzo, ale to bardzo powoli ją odwijam...
-Weź się pośpiesz! -ooo... Laura się wkurzyła! Żeby już jej jeszcze bardziej nie denerwować, szybko rozwinąłem. Czytając ją miałem co chwila różne emocje. Po przeczytaniu całej, stoję z otwartą buzią i nie mogę wydusić z siebie żadnego słowa. Laura się na maksa wkurzyła, więc podeszła do mnie, uderzyła pięścią w ramie i wyrwała z rąk karteczkę. Popatrzyłem na nią, gdy skończyła czytać to zaczęła się śmiać i upadła na podłogę po czym tarzała się po niej jak jaka jakaś psychiczna idiotka... Pomocyyy!

*godzinę wcześniej*
#Riker
   Gdy wszyscy zjedli naleśniki, które przyszykowała Van...Tsa, pewnie coś chce. No i wspomniana osoba wstała od stołu...
-No kochani, mam nadzieje, że wam smakowało.A teraz macie 30 minut na całkowite przyszykowanie się do wyjścia!
-Ale gdzie my idziemy? Wczoraj nikt nic o tym nie mówił!- Rocky zabłysnął. Brawo barcie, oby tak dalej.
-Wpadłam na taki pomysł pod prysznicem. I macie coraz to mniej czasu, więc proszę bez zbędnych pytań. No co się tak gapicie? Biegiem na górę!- jak powiedziała tak się stało, najszybciej poleciała Rydel. No tak... Kobiety. Umyłem się, ubrałem i właśnie schodziłem na dół. Zajęło mi to 15 minut. Wchodzę do salonu i widzę już gotową Van.
- Zdążyłaś wyszykować się w 15 minut?!
- Przyszykowałam wszystko wczoraj, więc co to za problem.- uśmiechnęła się do mnie słodko. Chwilę jeszcze pogadaliśmy i w pewnym momencie do salonu wpadła Rydel. Patrzę na zegarek, a ona przyszła 5 minut po mnie! Ludzie co się tutaj dzieje?! Ell i Rocky dołączyli do nas po 10 minutach, akurat wtedy kiedy kazała Vanessa, dziwne, przecież oni zawsze się spóźniają! Van wstała z kanapy i stanęła przed nami.
-Plan na dzisiaj jest taki, że idziemy do nowo otwartego muzeum sztuki! A potem coś się wymyśli!
- Ale jak to do muzeum? - zaczyna się marudzenie Ella i Rocky'iego.
-Na pewno wam się spodoba! Są tam figury zbudowane z jedzenia, a reszty to ja wam nie zdradzę!-na te słowa obojgu zaświeciły się oczy.- No proszę was!
-Ja tam idę, chętnie zobaczę te wszystkie wystawy.-tutaj mówię całkiem serio!
-W sumie ja też chętnie pójdę.-Rydel jak widzę też za.
-No nie mamy nic do gadania więc też idziemy!- Czy oni mają jeden mózg? Jakim cudem wypowiedzieli te same słowa w jednym czasie?!
-Chwilaa... A co z Rossem i Laurą?
-Słyszałam jak Lau odwala więc jej na pewno nie bierzemy, jeszcze jej wpadnie jakiś idiotyczny pomysł do łba, a Ross? Ross się nią zajmie.- no to się dowiedzieliśmy, o dziękujemy wszechwiedząca Rydel.
-No to jak idziemy?-pyta zniecierpliwiona Van.
-Jasne, chodźcie.- gdy już wszyscy wyszli, zamknąłem drzwi na klucz.
Do tego muzeum doszliśmy w jakieś 20 minut. Już od wejścia było ciekawie...Bilety sprzedawał robot! Ell i Rocky zadawali mu masę pytań, na temat jak to jest w kosmosie, jak się tu znalazł, czym tak naprawdę oddycha... W końcu Van odciągnęła ich za ucho i zatrzymała się przy nas, a oni się rozpłakali...
- Co beczycie?- pyta lekko wkurzona Van.
-A co jak już nigdy go nie spotkamy?- pociągnął nosem Ell.
-Nic się od niego nie dowiedzieliśmy! - wyżalił się Rocky.
-Wiesz pewnie jest tajemnica i gdy by nam ją wyjawił to musiałby nas zabić.
-Pewnie masz rację Ell.
-Dobra już koniec. A więc tak...Wy macie swoje rzeźby z żarcia w tamtą stronę.-i już obojga nie było.-Riker jak chcesz to tam są wystawy z różnymi instrumentami, na których można pograć. A my z Rydel idziemy na dział sztuki, jakby co.
-Jest!- i poleciałem w kierunku, który wskazała mi Vanessa. Przechodziłem koło wielu gitar, każdą oglądałem z bardzo bliska. Inni nie doceniają tego piękna, jakie mieści się w tych strunach i ogólnie w całości. Zobaczyłem właśnie gitarę akustyczną, wziąłem ją w dłonie, przejechałem palcami po strunach, a po chwili wydobył się z nich dźwięk. Pod nosem nucę sobie piosenkę i coraz głośniej gram na gitarze, a po chwili zaczynam śpiewać...

Your eyes light up the light sky
I know you won't fade away
I know this couldn't fade
See I gotta tell you girl
There's nothing quite like you
I love the things you do
I think I'm falling head over heels

'Cause you're all I want, all I need,
And I wanna be your everything
You're all I want, all I need,
And I wanna be your everything
Ooh, wanna be your everything

When we're staring face to face
Against those perfect lips
I love the way you taste
And every time we touch
I drift away
I'm not the same
I think I'm falling head over heels

'Cause you're all I want, all I need,
And I wanna be your everything
You're all I want, all I need,
And I wanna be your everything
Ooh, wanna be your everything

You're all I'm dreaming of
You're all I'm thinking of
You're everything, everything
I'll be all that I can be
I'll be your everything
Yeah, everything

'Cause you're all I want, all I need,
And I wanna be your everything
You're all I want, all I need,
And I wanna be your everything
You're all I want, all I need,
And I wanna be your everything

Oooh, wanna be your everything

Oooh, wanna be your everything...

  
Przez cały czas patrzyłem się na moje palce i nie zauważyłem dużego zbiorowiska wokół mnie, które w tej chwili zaczęło bić głośne brawa. Skąd się tutaj tyle ludzi wzięło? No nie ważne, ale skoro docenili to co zrobiłem, szeroko się uśmiechnąłem i ukłoniłem, krzyknąłem głośne ,,Dziękuje!". Odstawiam gitarę na jej miejsce i kieruję się w stronę działu sztuki. Jak wszedłem tam to zobaczyłem pełno sztalug jak i osób ubranych w białe fartuchy. Rozglądnąłem się po sali próbując odnaleźć dziewczyny no i cel osiągnięty. Omijam te wszystkie krzesełka, aż w końcu ma podróż zakończyła się bezpiecznie.
-No hej- puściłem im oczko.
-Ładny dałeś występ.-powiedziała Van.
-Ale was tam nie było.
-Ale ty byłeś tam.-i wskazała na wielki telewizor.
-Tam?- pytam mega zdziwiony.
-No tak braciszku. Sam napisałeś tą piosenkę?
-Nooo taaak...
-A o kim ona jest?- ciekawość Van, jak ja to kocham...
-O dziewczynie.-odpowiadam pewnie.
- No to akurat niełatwo zauważyć.- odpowiada Rydel z wyczuwalnym sarkazmem.
-Witam państwa! Dzisiaj macie za zadanie namalować krajobraz! Ej ty blond gwiazdo! Fartuszek załóż!-jakiś kolo z wąsikiem i beretem,wymachujący na wszystkie strony rękami właśnie mnie obraził? Co za brak kultury! Phi. No ale, gdy zabijał mnie dalej wzrokiem pośpiesznie włożyłem na siebie biały fartuszek.- A więc tak, na namalowanie obrazu mają państwo 2 godziny! Czas start!
Jak ten beretowy pacan zakończył swą beretową wypowiedź, wszyscy wzięli się do malowania, nawet ja. Ten pajac chodził po sali i oglądał prace. Podszedł do jakiejś pani, przyglądał się chwile jej szkicowi, spojrzał na nią...
-Oddawaj fartucha.
-Bo cię francuz wyrucha.-szepnąłem do Van, a ta wybuchła śmiechem.
-Czy mogę wiedzieć co tak gołąbeczki rozbawiło?- o beret przylazł.
-Ten beznadziejny szkic.
-Słuszna uwaga blond gwiazdo.- i odszedł.
Minęła już godzina, namalowałem morze i plażę, na której spaceruję zakochana para przy zachodzie słońca. Nie wiedziałem, że mam taki talent! Moja praca jest już skończona, ale muszę czekać jeszcze godzinę na ogłoszenie wyników. Nagle do Vanessy podbiegł chłopak, wyglądał na jakieś 15 lat!
-Brzydko malujesz. Wszystko jest krzywe. Niedopasowane kolory. Chętnie uderzyłbym w ten obraz pięścią, jak to w ogóle można nazwać obrazem.- zaśmiał się. Van wstała tak szybko z krzesła, aż się wywaliło, podeszła do chłopakai złapała go za koszulkę i lekko podniosła...
-Sam jesteś brzydki! Twoja twarz jest krzywa, zobaczysz żadna dziewczyna cię nie będzie chciała. Ty cały jesteś niedopasowany. Wiesz co? Ja chętnie walnęłabym ciebie w tą twarz, może się naprostuję. Spróbujemy? Uważaj sobie, bo jeszcze jedno słowo i będzie po tobie. A wiedz, że jestem do wielu rzeczy zdolna.-i go puściła, a on upadł na podłogę i jak najszybciej się podniósł by uciec. Podszedł do niej ten francuzik.
-Zostaje pani zdyskwalifikowana.- Van po tych słowach wstała i z mordem w oczach podeszła do gościa.
-Mógłby pan powtórzyć?
-Ymmm... Mówiłem, że nie musi pani już dalej malować, bo zajęła pani pierwsze miejsce! Gratulujemy wygranej.- i wtedy Vanessa uśmiechnęła się zwycięsko, odebrała czek i złoty medal. We trójkę skierowaliśmy się pod drzwi wyjściowe. Gdy tam dotarliśmy, zauważyliśmy Ella i Rocky'iego przy kasie.
- Ej chłopcy! Idziemy! - oboje odwrócili się do nas i ze smutnymi minami podeszli do nas.
-I jak było na wystawie rzeźb z jedzenia?- pyta uśmiechnięta Van.
- Była taka świetna maszyna! Gdy się przed nią stawało, to ona skanowała cię i po 10 minutach byłem drugi ja, ale w formie galaretki!- krzyczy na maksa podniecony Rocky.
-Oo no to świetnie. Dobra wychodzimy. Wstąpimy jeszcze do kawiarni?
- W sumie to czemu nie Rydel.- uśmiecham się do niej miło.
-My do was zaraz dojdziemy, pożegnamy się tylko z robotem.
Wzruszyliśmy ramionami i wyszliśmy z muzeum, powiem szczerze, że nie żałuję, że tutaj przyszedłem. Czekaliśmy na nich z 10 minut, a oni nadal nie wychodzili. Vanessa zrobiła kilka kroków w stronę muzeum, gdy nagle drzwi się otworzyły, a z nich wylecieli Rocky i Ell, którzy biegli z jakąś maszyną... Pewnie z tą, o której mówił Rocky. Po chwili dało się usłyszeć syreny policyjne, spojrzałem w niebo, a tam helikopter od wiadomości i policji. We trójkę staliśmy z otwartymi buziami, ogarniając sytuację. Jakimi oni są debilami! Spojrzałem na Van i Ryd... Obydwie są całe czerwone... To źle wróży... Teraz we mnie zaczęło się gotować, zacisnąłem pięści i robiłem się czerwony jak dziewczyny... W tym samym czasie we trójkę podwinęliśmy rękawy. Ooj chłopcy szykujcie się na łomot...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witajcie moi mili! <3 
W końcu napisałam ten 12 rozdział! Chcę podziękować tym 6 osobom za komentarze! Gdy zobaczyłam tą liczbę, to cieszyłam mordę! Jesteście genialni! Dzięki waszym komentarzom mam coraz to więcej sił do napisania rozdziałów :D Liczę na kolejne komentarze pod tym oto 12 rozdziałem! <33
Ps Jeśli ktoś ma Twittera to jest proszony o spam : #R5ComeBackToPoland !

BUZIACZKI :* 
~Szylwia.


sobota, 13 grudnia 2014

Rozdział 11

#Ross
    Obudziłem się pod wpływem dzwonka do drzwi,odsunąłem lekko Laurę i ociężale wstałem z łóżka.Szurając stopami po podłodze podszedłem do drzwi i je otworzyłem. Gdy tylko to zrobiłem to aż się przestraszyłem widząc wściekłe spojrzenie starego mopsa.
-Czego?- niech on stąd idzie...
-A gdzie jest ta śliczna panienka, co wczoraj imprezowała na ulicy?-yyy..okk...
-Laura? Śpi u mnie w pokoju.
-A poprosiłbyś ją na dół? Chce się jej oświadczyć, ona jest taka cudowna, taki drugi anioł...-idioto wymyśl coś szybko!
-Pana chyba porąbało! Laura jest moją narzeczoną!- serio debilu, serio?
-CO!? Za takiego frajera wychodzi!? Nie wieże ci! To ja już jestem mądrzejszy i pewnie lepszy w łóżku! Ty nic nie wiesz o życiu bachorze!
_A tu się pan myli! Bo gdy my uprawiamy stosunek płciowy to... Laura z 20 razy może dojść! Dużo wiem o życiu i nie zniszczy pan naszego pięknego związku!
-Ty gówniarzu! I tak ci nie wieże! Słuchaj no ty...- nie dokończył bo koło mnie pojawiła się Laura tylko w mojej koszulce, pocałowała mnie w policzek i powiedziała:
-Dziękuje ci za tą cudowną noc, jesteś wspaniały!- teraz zwróciła się do "kochanego" sąsiada.-O witam pana.Co mój kochany narzeczony znowu nabroił?
-Czyli on mówił prawdę, że...wy bierzecie ślub?- dziadek nie ogarnia dalej...
-Oczywiście, że tak! Rossy oświadczył mi się tydzień temu! A wie pan jak romantycznie!? Popłakałam się wtedy! To było takie cudowneee!
-oj, już mi tak nie słódź skarbie.-zaśmiałem się do niej.
-Daj mi dowód na to, że jesteście razem! I że ten typ ci się oświadczył! - a ten stary pryk dalej swoje...
-Co mam pokazać?- pyta śmiało Lau.
-Pierścionek.- o kufaa,wpadliśmy...
-A proszę pana bardzo.- chwila co!? I w tej chwili Laura wyciągnęła do niego dłoń i na jednym z palców założony jest pierścionek z diamentem.Objąłem ją ramieniem i gdy stary buldog puścił jej dłoń, zatrzasnąłem mu drzwi przed twarzą. Spojrzałem na Lau i oboje wybuchliśmy śmiechem. Dalej się śmiejąc podszedłem do niej i ją przytuliłem.
-Jesteś niesamowita.- szepnąłem jej do ucha, po czym się odsunąłem.
-Ee tam, drobiazg Rossiu.
-A teraz gadaj jak się tu znalazłaś i skąd wzięłaś ten pierścionek?
-Obudziłam się, gdy ty mnie od siebie odsunąłeś. Wstałam i poszłam za tobą, ze schodów podsłuchiwałam waszą rozmowę, więc wróciłam do pokoju i założyłam twoją koszulkę, a z torby wyjęłam ten pierścionek, który kupiłam za 5 złoty na targu.
-Gdyby nie ty, to on nie dałby mi spokoju!- uśmiechnąłem się do niej.
-A gdyby nie ty, to za kilka dni stałabym przy ołtarzu ze starym mopsem.- powiedziała z wielkim obrzydzeniem.- Ale, że 20 razy?
-No szorkaaa, pierwsza liczba, która przyszła mi do głowy.- Lau za to z rozbawieniem pokręciła głową, odwróciła się i skierowała się na górę. Gdy tak odprowadzałem ją wzrokiem to zauważyłem jaką ona ma zajebistą figurę, te seksowne nogi i kręcenie bioder... Szybko wytarłem usta, ponieważ zacząłem się ślinić i pędem ruszyłem na górę w stronę mojego pokoju. Wparowałem tam z szybkością światła i zobaczyłem Lau na łóżku. Leżała tyłem do mnie i lekko wypięta...Mmmm, ale tyłeczeek...Bosze, Ross ogarnij się! Podszedłem do łóżka i sam się na nim położyłem, twarzą do Laury. Wyciągnęła do mnie dłoń, a ja z lekkim uśmiechem ją złapałem.
-Wiesz, muszę ci coś powiedzieć...- muszę jej to w końcu powiedzieć, to nie daje mi spokoju.
-W sumie ja też mam ci coś do powiedzenia, ale dawaj, mów pierwszy.- westchnąłem.
-No bo...Jak mnie walnęłaś i jak poszedłem spać wieczorem... to śniło mi się, że wchodzę do jakiegoś domu i wtedy przytula się do mnie mała dziewczynka, pyta się mnie jak tam w pracy, a potem odbiega i słyszę kolejne kroki, a potem kobiecy głos i gdy już ma się ona pokazać to sen się przerywa...-powiedziałem to co miałem ciągle w głowie.- A ta mała dziewczynka mówiła do mnie tatusiu...
-Ty wiesz, że tej nocy miałam taki sen, że byłam w jakimś salonie i ktoś wszedł do domu, a przez salon przebiegła mała dziewczynka krzycząc : ,,Tatuś wrócił!" i pobiegła w stronę drzwi wejściowych. Ja też postanowiłam tam pójść i gdy wstałam z kanapy to lekko się zachwiałam, ale utrzymałam równowagę, lecz gdy spojrzałam w dół okazało się że byłam w ciąży! Gdy tak szłam korytarzem i ominęła mnie ta dziewczynka, mówiąc przy okazji do mnie ,,Mamo idź szybko do tatusia." I gdy już jestem na końcu korytarza, to koniec snu.
-A opisz tą dziewczynkę.- jestem tego cholernie ciekaw, bo chyba coś zaczynam podejrzewać...
-No to tak... miała ogromne i brązowe oczy, które były śliczne, wyglądała na 4 latka, różowe policzki...
-Blond włosy, prościutkie mleczaki, długie rzęsy, ubrana w niebieską sukienkę!?- dokańczam za nią.
- Tak! Dokładnie tak wyglądała! - aż z wrażenia wstała z łóżka, tak jak ja.
-A dokładnie taka sama dziewczynka mnie w tym śnie przytula na powitanie i mówi do mnie tatusiu!
-Ross...Czy ty myślisz, że...
-Że to może być sen proroczy? Że to jest nasza córka? Że my będziemy kiedyś małżeństwem?- zadaje wiele pytań, podszedłem do okna, a jak się odwróciłem to zobaczyłem jak Laura odstawia różne wygibasy i szepcze ,,O tak! Oł je! O taaak!". Postanowiłem ją uspokoić, więc odepchnąłem się od parapetu i powoli do niej podchodziłem, gdy nagle szyba od okna się zbiła, a do pokoju wleciał kamień z jakąś karteczką...
~~~~~~~~~~~~~~~
Przybywam do was z 11 rozdziałem! Liczę, że znajdzie się tutaj troszkę dużo komentarzy! <333 Kocham was! 
~Szylwia.


czwartek, 4 grudnia 2014

Rozdział 10

#Ross
Po uderzeniu Laury pojawiła mi się ciemność przed oczami, a potem zobaczyłem, że stoję przed jakimś domem. Bez zastanowienia wszedłem do środka i poczułem jak ktoś się na mnie rzuca i mocno przytula. Spojrzałem w dół i zobaczyłem małą dziewczynkę, która powiedziała ,,Cześć tatusiu, jak w pracy?" Trochę mnie to zdziwiło ale odpowiedziałem, że dobrze i mocniej ją przytuliłem. Po chwili usłyszałem kolejne kroki, a mała się odsunęła i pobiegła gdzieś.Usłyszałem kobiecy głos ,,Ross, to ty?". Chyba kojarzę ten głos! Ale już dziewczyna miała mi się pokazać, ale nagle zrobiło się ciemno i słyszałem ,,Tylko się nie budź, nie budź się!", a ja jak na złość otworzyłem oczy. I zastałem ciekawy widok... Zbliżała się do mnie Laura z dziubkiem i zamkniętymi oczami...
-Coo...ty...robisz? -pytam nie ogarniając co ona chce zrobić.
Po usłyszeniu tych słów odskoczyła z piskiem i chyba walnęła się o coś bo straciła przytomność. Szybko podbiegłem do niej i postanowiłem zrobić jej usta usta...Aaaa to teraz wiem co Lau chciała zrobić! Ale wracając...Zacząłem się do niej powoli zbliżać, a ta szepnęła ,,Całuj mnie mój książe" po czym sama mnie do siebie przyciągnęła i pocałowała... Taaak bardzo namiętnie! Usłyszałem, że drzwi się otwierają, a po chwili słyszę pytanie...
-A co wy parą jesteście?- bosze, Riker zboku.
-Nie, przyjaciółmi, potem parą, a następnie rodziną c'nie Rossy?- tsa, Laurze coś padło na mózg przy tym uderzeniu.
-Tak oczywiście PRZYJACIÓŁKO.- i tak oto się odpowiada na głupie pytania. Jestę geniuszem! Dobra z moją głową też coś nie tak.
-Słuchajcie pojutrze gracie koncert!-no i tak oto dzięki Rylandowi nie ma grobowej ciszy.Wszyscy zaczęliśmy piszczeć,krzyczeć jak i biegać po całym domu.
-Boże, ogarnijcie dupska przecież to tylko koncert.-tsa,Ryland najwidoczniej ma z nas wielki ubaw.
-Poróbmy coooś!-jak zwykle Ell marudzi, ale w sumie mi też się nudzi, więc czemu nie?
-BUTELKA!-wydarł się Rocky i wybiegł z pokoju, pewnie po butelkę. No i miałem racje bo po 2 minutach stał na środku pokoju i wyliczał kto ma kręcić.
-Dobra! Po prostu ty zakręć!-wszyscy się zniecierpliwili, a Rocky się uśmiechnął i powiedział:
-Tylko na taką odpowiedź liczyłem.
No i butelka ruszyła i po chwili zatrzymała się, no i wypadło na mnie, a Rocky zatarł ręce...
-No, no mój drogi to co wybierasz?
-Niech będzie wyzwanie.-nie jestem do końca pewny swoich słów!
-No to ty Rossy... Idziesz do sąsiada obok i prosisz o dwie szklanki mąki.-pff, banał.- Ale do sąsiada po lewej!-i tu jest już problem...
-Ale, ale przecież on mnie nienawidzi! Za to moje hałasowanie ! Mówi, że nasz zespół byłby świetny gdyby nie moja osoba !
-No i oto chodzi braciszku.-przy tym zdaniu poruszył brwiami, a ja zrezygnowany wstałem i poszedłem do tego gościa. Zapukałem do drzwi, a po jakiś 3 minutach pojawiła się ta zmarszczona morda mopsa, znaczy tego sąsiada...
-Czego?-aww jak on mnie uwielbia!
-Mógłbym prosić o dwie szklanki mąki?- pytam nie zwracając uwagi na jego oschły ton.
-Dobra, wchodź.-czekaaj, co!? Gdy chciałem wejść ten zatrzasnął mi drzwi, przy okazji waląc mnie nimi w twarz i w noge.-ŻARTOWAŁEM FRAJERZE!-wydziera się ze środka. Jak ja mam go dosyć! Dotknąłem swojego nosa, bo cholernie mnie bolał, a gdy spojrzałem na dłoń zauważyłem krew, nie no zajebiście! Rocky dostaniesz! Gdy wszedłem do swojego pokoju, gdzie wszyscy przebywali to spojrzeli się na mnie i takie ,,OOOOŁŁŁ", za to Laura szybko wstała i podbiegła do mnie, po czym mocno przytuliła. Zaczęła mówić ,,Moje biedactwo" i głaskała mnie po głowie...mmm nawet przyjemne.
-Chodź do doktora Laury, ona ci pomoże.- mówi odrywając się ode mnie i ciągnie mnie do łazienki.Po czym karze mi usiąść na kiblu, a sama zaczęła szukać apteczki.
-Gdzie ta lekarka Laura?
-No tutaj.-wskazuje na siebie.
-Gdzie?-jak ja lubię się z nią droczyć!
-Nie ma bata Lynch wiem, że ogarniasz, że to o mnie chodzi.Wiem też, że chcesz się podroczyć bo to uwielbiasz.- czy ona czyta mi w myślach!? What the fish!? Zaczęła "naprawiać" mój nos, co zajęło jej z 30 minut i po skończeniu pocałowała mi go.
-Ooo od razu lepiej.-zaśmiałem się, a ta się zarumieniła. Postanowiliśmy wrócić do reszty i dalej grać w tą butelkę. Graliśmy tak do 23 i powiem szczerze, że były dziwne zadania...Typu trzęsienie tyłkiem przed przechodniami, co musiała zrobić Rydel. Laura za to musiała wziąć ze sobą duże radio, puścić muzykę na fula i zrobić imprezę na ulicy, co jej się udało bo nawet ten stary dziad przylazł i tańczył tam najlepiej! Dobra, na koniec powiem tylko tyle,że wszyscy w dobrych humorach poszliśmy spać, a Laura chyba była najszczęśliwsza bo spała ze mną w jednym łóżku.


#2 dni później!
Dobra dzisiaj gramy koncert! Ale się ciesze! Gdy Van i Lau dowiedziały się od Rylanda, że mają darmowy wstęp na nasz koncert i to jeszcze mają miejsca w pierwszym rzędzie, tak mocno przytuliły go, że ten cały był czerwony, a oczy latały na wszystkie strony! Wow,ale one mają siłe! Już od rana trwały szczególne przygotowania, jak nie w strojach to w instrumentach. Ja spokojnie siedziałem w pokoju, jestem w trakcie pisania postu na twittera, i dodane! Jak zwykle pierwsza polubiła mi Laura. Ta to jest dobra. Najlpsze jest to, że dalej jest w przekonaniu, że usunąłem jej wiadomości z poczty. Hahaha ale oczywiście tak nie jest. W sumie to czemu by jej nie zaprosić na ten obiad? Jestem ciekaw czy po tym pytaniu zemdleje.Dobra jest 16, a my za 3 godziny mamy koncert! Szybko pobiegłem do łazienki, wziąłem prysznic, wysuszyłem włosy, ubrałem się w białą koszulkę i do tego podarte jeansy. Wiem, że brzmie jak jakaś lalunia, ale co zrobisz? Nic nie zrobisz. Założyłem jeszcze moje czarne conversy, zgarnąłem gitarę elektryczną i akustyczną.Zszedłem na dół i zauważyłem, że już wszyscy są w salonie i zbierają się do wyjścia. Po 15 minutach jazdy byliśmy na plaży,bo tam ma się odbyć koncert. Zaczęliśmy rozkładać swoje rzeczy na scenie, Lau i Van też już przyszły i nam pomagały.Za 20 minut ma się rozpocząć koncert i już jest pełno naszych fanów! Po minięciu tych minut wbiegliśmy na scenę, Riker krzyknął ,,WITAJ LOS ANGELES!" i zaczął się koncert. Śpiewaliśmy
-Loud
-Shut up and dance
-Love me like that
-Smile
-Wanna be your everything
I tak dalej, i tak dalej. Było genialnie! Bardzo jestem zmęczony ale z chęcią dalej bym poszalał! Dobra, o północy skończył się koncert i czas na M&G.Było pełno fanów, dużo śmiechu, zdjęć, autografów. Ale ostatnie dwie dziewczyny nas rozwaliły! Nigdy ich nie zapomnę! Miały na imię Basia i Sylwia.Wiem też, że pochodzą z Polski i specjalnie przyleciały na nasz koncert.Gdy na przykład zadawaliśmy im pytania w ogóle nie umiały odpowiedzieć, ale jakoś potem dawały rade, gdy to one nam zadawały pytania, a my odpowiadaliśmy to patrzyły na siebie zdziwione, bo pewnie nie zrozumiały co do nich powiedzieliśmy. Ale były bardzo słodkie. Najbardziej rozbawiło mnie to jak my do nich powiedzieliśmy, że ich kochamy, a one ,że nas nie. No ale każdy wiedział o co im chodziło. Zrobiłem sobie z nimi zdjęcie, które wywołam do ramki. Mam nadzieje, że jeszcze je kiedyś spotkam. Gdy już wróciliśmy do domu, poszedłem do pokoju i położyłem się spać.Ale obudziłem się po jakiejś godzinie bo znowu śniło mi się to samo, co podczas gdy leżałem nieprzytomny. I znowu przerwał się w tym samym momencie! Postanowiłem posłuchać muzyki i pod jej wpływem ponownie zasnąłem.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witajcie!
Rozdział dodany dzień przed końcem zawieszki! :D Mamy nadzieje, że się podoba! Chcemy zobaczyć pełnoo komentarzy bo one naprawdę motywują! Proszę was! <3 Możemy na was liczyć?
~Szylwia.