niedziela, 23 listopada 2014

Rozdział 9

#Laura
     Kogo to znowu do nas przywiało? Lekko wkurzona poszłam otworzyć i w progu stał Ryland, z jakimiś obcymi ludźmi. Zauważyłam, że chłopak ma grymas na twarzy i... łzy w oczach?
-Yymm... Witam? Kogo państwo szukają?- pytam zdziwiona, nie rozumiejąc co się tutaj dzieje.
-Dobry wieczór. Czy mogłabyś nas po prostu wpuścić?-pyta kobieta. Spojrzałam na Rylanda, a on pokiwał głową na ,,nie". Lecz ja jednak otworzyłam szerzej drzwi, a oni od razu skierowali się do salonu. Gdy tam dotarliśmy wszyscy się na nas spojrzeli, a u Lynchów jak i Ella zauważyłam na twarzy zawiedzenie,smutek i nienawiść? Co się tu właściwie dzieje? Po chwili z ziemi wstała Rydel i zrobiła parę kroków w stronę nieznanych mi nadal ludzi. Wpatruję się w nią i widzę łzy w oczach, a po chwili słyszę jej załamujący się głos:
-Ja...Nie wiem po co tutaj przyszliście. Jeśli myślicie, że coś zdziałacie to ja wam mówie od razu, że nie! Nigdy wam tego nie wybaczymy! Od tak sobie wyjechać i zostawić czek na 4000000 złoty!? Czy wy nie rozumiecie, że przez was byśmy wszyscy trafili do domu dziecka!? Ale tak się nie stało! A dlaczego? Bo na nasze szczęście Riker był pełnoletni! Wiecie jakie to jest okropne uczucie żyć bez rodziców przez 4 lata!? Nienawidzę was! Wsadźcie swoje przeprosiny głęboko! Bo zapewne po to tutaj przyszliście! I zostawcie nas w spokoju! A teraz was żegnamy...Chłopcy idziemy...-no i wyszli.Czyli to ich rodzice? Gdy usłyszałam słowa Rydel to mnie zatkało! Nie dziwie się jej reakcji...Odwróciłam się w stronę nie mile widzianych gości.
-Proszę natychmiast opuścić nasz dom! INie chcę państwa tutaj widzieć! Zraniliście najważniejsze dla nas osoby, a przede wszystkim własne dzieci! Wynocha!- wow...Ależ ja jestem wściekła...Z chęcią sama wykopałabym ich z domu, no ale jednak to moi przyszli teściowie.Gdy już wyszli ja i Vanessa szybko założyłyśmy buty i wybiegłyśmy z naszymi przyjaciółmi.Zobaczyłam ich przy zakręcie i szturchnęłam Van, pokazałam jej gdzie oni są i od razu przyśpieszyłyśmy kroku. Złapałam siostrę za ręke, ona dobrze wiedziała co chcę zrobić więc zaczęłyśmy biec...Jak byłyśmy przy nich, zgarnęłyśmy ich, a ja z Van złapałyśmy się za drugą rękę robiąc im ,,żelazny uścisk". Będąc pewne,że nie odejdą puściłyśmy ich. Ja od razu podeszłam do Rossa i go przytuliłam, stanęłam na palcach i szepnęłam mu do ucha: ,,I wanna see you smile", on w zamian przytulił mnie jeszcze mocnej, a ja poczułam jego łzy na moim ramieniu, oderwałam się od niego, otarłam łzy kciukami i palcami podniosłam jego kąciki ust aby powstał uśmiech. Podeszliśmy do reszty i dało się słyszeć, że Van próbuje ich jakoś pocieszyć.
-Ehh...Słuchajcie! Ludzie noo, uśmiech! My z Laurą też nie miałyśmy łatwo w życiu!- I dopiero teraz ogarnęła co powiedziała i szybko zakryła usta dłonią. Brawo Van! Błagam tylko aby nie pytali się o nasze życie! To jeszcze nie czas by oni się dowiedzieli! Ale jak zwykle moje modlitwy nie zostały wysłuchane i po chwili usłyszałam pierwsze pytanie...
-Jak to? Co się takiego działo w waszym życiu?- uggh...Riker ta twoja ciekawość!
-To nie jest zbyt przyjemny temat, o którym można rozmawiać publicznie.-powiedziałam ze smutkiem. Postanowiliśmy wrócić do naszego domu i powiedzieć im prawdę.Wcześniej czy później i tak musieliby się dowiedzieć, ale nie sądziłam, że stanie się to tak szybko. Gdy już wszyscy siedzieli w salonie z kubkiem gorącej czekolady, Vanessa postanowiła zacząć.
-Musicie wiedzieć, że...-nie dokończyła, bo ja odłożyłam kubek na stół, wstałam i już czułam łzy w oczach...
-Że ja i Van jesteśmy adoptowane.Ci co nas dzisiaj odwiedzili to są nasi "drudzy rodzice". Mieszkałyśmy w domu dziecka, ponieważ nasi rodzice sobie wyjechali, a Vanessa nie była pełnoletnia i nie miał się kto nami zająć.- skończyłam opowiadać naszą "historię życia" i pobiegłam szybko do swojego pokoju.Rzuciłam się na łóżko i zaczęłam płakać w poduszkę. Mimo, że minęło już z 8 lat nadal mam zazłe rodzicom, że wyjechali na drugi koniec świata. Nigdy nie zapomnę ich uśmiechów na twarzy jak mówili nam, że wyjeżdżają, a nas oddają do domu dziecka. Kochani rodzice c'nie? Mimo to kocham Ellen i Damiano, dziękuje im, że nas adoptowali, są cudowni! Usłyszałam, że drzwi się otwierają i od razu zamykają, poczułam jak ktoś kładzie się koło mnie i przygarnia do siebie...Ross...
-Nie smutaj kochanie...Już wszystko dobrze. Zdziwiła mnie twoja historia,ale też ucieszyła...Przynajmniej nie jestem jakimś odmieńcem i mamy nawet podobną historię... Ale już przestań smutać! I WANNA SEE YOU SMILE!!-przy ostatnim zdaniu wydarł się na cały głos, obrócił mnie na plecy i zaczął łaskotać. Skąd on wie, że ja mam łaskotki!? Najgorsze jest to, że wtedy śmieje się jak dzika.
-Prz...eess...taaań! Rrrrooosss!- krzyczę między napadami padaczki.Pod wpływem łaskotek zamachnęłam się nogą i kopnęłam go... Prosto w krocze...Upss?
-AAAAA! CO JA NAROBIŁAM?! PRZEZE MNIE MOŻESZ BYĆ BEZPŁODNY! I JAK MY MAMY MIEĆ DZIECI!? -panikowałam jak nie wiem co i nie zważałam na to co mówię. Gdy Ross doszedł do siebie po drastycznym wypadku, podszedł do mnie i potrząsnął.
-Ogar kobieto!
-Dobra schillowałam...Idę do kuchni po lody!-i wybiegłam jak torpeda w stronę mojego ukochanego przedmiotu- LODÓWKI. Wyciągnęłam z zamrażalnika lody, do ręki wzięłam łyżeczkę i zaczęłam jeść... Czekaaaj... Przecież to są lody orzechowe!!
-AAAA! KUFA! VANESSA! RATUUUJ!-zaczęłam się wydzierać, a moja siostra szybko przybiegła, spojrzała na pudełko lodów i zrobiła tak zwanego faceplam'a. Ja za to poczułam jak puchnie mi język, zaczęłam bardziej panikować...Van podeszła do mnie, dotknęła czoła i powiedziała:
-Lau! Ty masz gorączke! Biegiem do łóżka!
-Mmmm...Roomsssa...mmmm-próbuje coś powiedzieć.
-Nie Laura! Żadnego mentosa! Przecież ty masz spuchnięty język! Jak ty go niby chcesz zjeść!?- co za idiotkaa...
-Aleemmm mmdebilkaamm
-Co? Do kibla? To idź, a nie mi się tym chwalisz!
Nie wytrzymam zaraz! Poszłam więc do pokoju, wzięłam telefon i puściłam sobie piosenki R5. Akurat teraz leciała ,,Crazy for u", gdy usłyszałam nagle jak ktoś koło mnie śpiewa:
-,,I'm crazy, it's true! Crazy for you".
Szybko wstałam na równe nogi i stanęłam w pozycji ninja.
-Mmmm...No fyłaś ty fłamyfaczu mmmm...Jam cim pokażem, żem nie ładniem tak fpraszać siem do mego pokoju!
Poczułam jak ktoś kładzie mi ręce na biodrach i mówi:
-Przecież to ja głuptasie i nie jestem żadnym "fłamyfaczem".
Ja szybko zrobiłam obrót i walnęłam go pięścią w głowę...I dopiero teraz zobaczyłam, że to Ross, który leży na ziemi nieprzytomny...
~~~~~~~~
Witajcie ! :D
Dzięki waszym komentarzom rozdział pojawił się szybko! One naprawdę motywują! Dziękujemy wszystkim co czytają tego bloga i oczywiście tym co komentują rozdziałyy! Jesteście wspaniali <3
~Szylwia.

piątek, 21 listopada 2014

Rozdział 8

Ze zdziwionymi minami podreptałyśmy za rodzicami. Wchodząc do kuchni jeszcze obejrzałem się za siebie, a Ross posłał mi niewidzialnego całusa.
- Laura, Vanessa! - krzyknęła na wstępie mama, już trochę spokojniej. A może jednak nie... Spojrzałam na Vanessę, która zamyślona opierała się o lodówkę.
- Co wy sobie myślicie?! Chodzić do łóżka z pierwszymi lepszymi?! Co z tego, że to wasz ulubiony zespół,  nic o nich nie wiecie!
- Poza tym - wtrącił tata - rozmawialiśmy już na ten temat. Seks dopiero po ślubie.
Kiedy wymówił to słowo na 4 litery, odbiło mi. Moi rodzice mnie dobijają. Poza tym, co mam im odpowiedzieć?
- Vanessa! Ty jako ta starsza powinnaś pomyśleć! I nie myśl,  ze będziemy dawać  ci pieniądze na dziecko! Czyś ty zwariowała?! Na starość tylko problemów przysparzacie!
Nagle dostałam olśnienia. Tak ucieszyłam się ze swojego genialnego mózgu, że nie mogłam powstrzymać uśmiechu.
- Laura, bawi cię ten temat?! Bo mnie ani trochę! - zwróciła się do mnie wkurzona mama.
- Mamo... - zaczęła powoli Vanessa.
- ... oni nas zgwałcili! - krzyknęłam uśmiechnięta od ucha do ucha, ale po chwili ogarnęłam się i wykorzystałam moje zdolności aktorskie.
- Ja nie chciałam, ale Ross... przyciskał - udawałam załamaną - a ja nie potrafiłam się mu oprzeć... - zerknęłam na mamę, która zdezorientowana wpatrywała się w moje oczy. Jak nie wyleciała, jak się nie wydarła...
- Panie blond czupryno! - wrzasnęła mama do dotychczas śmiejącego się Rossa, który a jednej chwili spoważniał - Jak śmiałeś! - wyciągnęła Rossa za ucho z kółka R5. Chłopak niepewnie przywarł do ściany.
- Tak moją kochaną Laurusię wykorzystać!  Przysięgam ci na moją teściową, że za kratkami spędzisz co najmniej 1000 lat! - krzyczała mama, a Ross jednocześnie zdziwiony,  przerażony i nieogarnięty wyglądał na prawdę głupio.
- A ty! - teraz zwróciła się do Rikera - pożałujesz, że w ogóle się urodziłeś!
- A ja jestem gejem! - wrzasnął na maxa przestraszony pani Marano, która wyglądała teraz jak uosobienie zła - Vanessa mnie zmusiła!  - wskazał na nią łapiąc się za głowę. Mama powoli odwróciła się w stronę siostry.
- Ja? - zapytała rozbawiona Vanessa - ja proszę ciebie preferuję zasady chrześ-ci-jań-skie! Jak tatuś kazał, rozmnażanie dopiero po ślubie! - powiedziała, a już byłam pewna, że zaraz każdy wtrąci coś w tej sprawie.
- A ja jestem bi! - uśmiechnęła się uchachana Rydel spoglądając na Ella i Rocky'ego, którzy udawali, że się cmokają. W tej chwili wybuchnęła jedna, wielka awantura.
- jak mogłeś mnie zgwałcić, szczurze! - darłam się na Rossa ubawiona po pachy.
- Bo widziałem, że tego chcesz! - odezwał się Ross powstrzymując śmiech.
- Nie udawaj aniołka! - Riker teraz jako jedyny był cały spięty.
- Miłość nie zna zasad! - krzyczeli zapłakani Elli i Rocky, a w tym czasie Rydel skakała po korytarzu śpiewając "Kocham Laurę, kocham Ella, miłość jest jak morela!".
Kiedy każdy krzyczał co innego, moi rodzice już kompletnie stracili nadzieję w naszą inteligencję i zarządzili odwrót. Po jakichś 30 minutach kłótnie ustały, a zorientowawszy się, że państwo Marano zniknęli, wszyscy wybuchnęli donośnym śmiechem.
- Ross, kretynie, przez ciebie rodzice mają mnie teraz za kogoś z niższych warstw społecznych! - próbowałam go upominać, ale śmiech mi przeszkodził. W tym momencie poczułam jego ręce na swoich biodrach, które powoli zaprowadziły mnie do mojego pokoju.
- No błagam, tylko mnie nie zgwałć - mówiłam wciąż roześmiana.
- Wcale nie mam takiego zamiaru - uśmiechnął się - chociaż... - dałam mu kuksańsca w brzuch - ałć! No żartowałem! - wydyszał łapiąc się na brzuszek i zamykając drzwi. Spojrzał na mnie.
- Laura, ogarnij się! - zaśmiał się jakimś cudem odczytując moje myśli - chcę ci coś pokazać.
Chwycił mojego laptopa i wpisał coś w internecie.
- Zobacz - powiedział i podał mi go.
Zerknęłam na monitor i zaniemówiłam.
- Hahahaha, co za ludzie! - palnął się w czoło Ross - mają nas za parę! Raura! Święty Mikołaju, nie przynoś im prezentów w tym roku!
Do internetu wyciekły nasze wspólne fotki z R5. Na jednej dusiłam Rossa, a oni uznali to za uwaga, cytuję... przelotny romans! Po raz kolejny dzisiaj wybuchnęłam głośnym śmiechem, a do mnie dołączył Lynchosław. Cali roześmiani wyszliśmy na balkon i położyliśmy na kocyku.
Myślałam o tym wszystkim, o R5, o rodzicach, o Rossie... Spełniło się moje największe marzenie - teraz oto siedzę, a raczej leżę i rozmawiam z Rossem, tylko dzieci na razie nie ma. Ale nad tym popracuje się po ślubie, teraz trochę za młodzi na dzieci jesteśmy!
- Laura, wszystko okey? - spojrzał na mnie Rossy, a ja dopiero teraz zorientowałam się, że przez ten cały czas się na niego gapiłam. Dzieliły nas centymetry, patrzyliśmy sobie w oczy. "POCAŁUJ GO, POCAŁUJ GO" mówił mi mózg, "POCAŁUJ GO, NO JUŻ!".
- Nie pocałuję go, idioto! - krzyknęłam. Ross posłał mi dziwne spojrzenie, a ja dopiero teraz wszystko ogarniając palnęłam się w głowę i zakryłam kocykiem.
- Zapomnij - powiedziałam zażenowanym głosem.
- No... okey. - zarechotał i uwolnił moją głowę z koca - Zobacz, to jest duży wóz. - powiedział wskazując na wielki gwiazdozbiór. Spojrzałam na ciemne niebo usiane kropkami.
- Nie widzę - zmarszczyłam oczy - widzę! - krzyknęłam zadowolona.
- A tam jest koziorożec - wskazał, a ja podążyłam wzrokiem za jego placem.
- Ja tu widzę tylko masę kropek - zmartwiłam się, a Ross się zaśmiał.
- Nic dziwnego, znaki zodiaku potrafi rozpoznać tylko specjalista.
- Interesujesz się astronomią? - zapytałam zaciekawiona.
- Poniekąd - uśmiechnął się - gwiazdy pozwalają zapomnieć... - zamyślił się i zamknął oczy powstrzymując łzy.
- Rossy? - spojrzałam na jego lekko czerwone oczy.
- Nic, to nic - odparł smutno się uśmiechając i wytarł oko ręką - chodź, już pewnie kolację zrobili.
Wychodząc z pokoju złapałam Rossa za ramię. Spojrzał na mnie.
- Rossa, jeśli kiedykolwiek chciałbyś pogadać, to możesz na mnie liczyć. - zwróciłam się do niego - oczywiście za dopłatą - dodałam chcąc go rozweselić, co dało pozytywny skutek.
- Dziękuję. - odpowiedział i... cmoknął mnie w policzek.
Nic. NIC nie potrafi oddać tego, jak się wtedy poczułam! Aaaahh, gorąco! Cud, miód, pluszowe kapcie, kotki i pieski... O rany, rany, rany, rany!
Uśmiechnęłam się do niego i wyszliśmy z pokoju.
- Co tak długo tam robiliście? - zapytała Rydel robiąc kolację.
- Tylko mi nie mów, że ją zgwałciłeś! - krzyknął Rocky, a wrzeszczący Ellington wskoczył mu na kolana.
- Ludzie, ogarnijcie dupy - Ross złapał się za skronie.
- To czemu Laurita taka zarumieniona, hę? - zapytała Vanessa zakładając ręce.
Ross uśmiechnął się delikatnie i spuścił głowę, a ja? Człowieku, przez ciebie zostanę pośmiewiskiem w moim własnym domu, co mam im powiedzieć?
- Robiliśmy zawody na wstrzymywanie oddechu - powiedziałam nerwowo chcąc oprzeć się o szafkę. Niestety, nie trafiłam i rąbnęłam na ziemię. - Nic mi nie jest! - wstałam prędko orzepując się.
- Kłamie jak z nuuuuuut! - zaśpiewała Rydel i wszyscy się zaśmiali - Schilluj, dziewczyno!
Zasiedliśmy do kolacji.
- Lau, zrobiłam lody orzechowe, ale dopiero przed chwilą dowiedziałam się, że masz na nie uczulenie - powiedziała smutno Delly.
- Ja mogę zjeść jej porcję - wtrącił Ell - chociaż myślę, że wzięłaś pod uwagę, że zjem więcej. - odparł opierając się o blondynkę.
- Dlatego zrobiłam ich mnóstwo - zaśmiała się i pokazała Ellingtonowi zamrażarkę pełną lodów. Ten zrobił wielkie oczy i padł przed Delly na kolana.
- O, bogini jedzenia, wyjdź za mnie! - zawołał, a blondynka się zarumieniła.
Po kolacji, wszyscy objedzeni po uszy zaczęliśmy grać w butelkę.
- Ha! Vanessa, pytanie czy wyzwanie? - zapytał Ross.
- Wyzwanie - uśmiechnęła się dumnie.
- Hmmmm... może by tak... - zaczął się rozglądać, aż jego wzrok padł na Rikera - frrrrancuski pocałunek z Rrrrrikerem?
- Co? Nie! - spaliła buraka - nie ma tak!
- Vann, musisz - upomniał ją Riker robiąc śliczne oczka.
- Aaalee...
- Nie ma "ale"!
- No... okey - uśmiechnęła się nieśmiale.
Już... już dzieliły ich milimetry, aż... Ktoś zadzwonił do drzwi. O tej porze?!
__________________________________________________________________________________
Hej! Tu nareszcie ja :D
Przepraszam za nieobecność, ale dużo nauki mam i w grudniu próbne egzaminy :<
Mam nadzieję, że rozdział się podoba :3
/Kitka

niedziela, 16 listopada 2014

Rozdział 7

Dedykacja dla wszystkich, którzy skomentowali poprzedni rozdział! A w szczególności dziękujemy ci Olga Lynch za to,że nasz blog bardziej zaistniał i przybiera nowych barw! 

#Laura
    Obudziłam się jakoś o 9, powyginałam się trochę na przebudzenie, zrzuciłam z siebie kołdrę "O kufa, jak zimno"-pomyślałam.Dobra, podeszłam do szafy i wybrałam sobie czarne rurki a do tego biała koszulka w czarne paski.Poszłam do łazienki, a tam rozczesałam włosy,umyłam zęby, umalowałam się lekko i ubrałam.Po wyjściu z łazienki poszłam pościelić łóżko, gdy było już gotowe usiadłam na nim z laptopem, który cały był obklejony zdjęciami R5.Powchodziłam na wszystkie strony społecznościowe, postanowiłam zawitać na youtube.Gdy to zrobiłam zauważyłam pełno filmików jak ja i Ross śpiewamy, chyba każdy kto był na tym koncercie go wstawił.Znowu zaczęłam myśleć nad Ross'em.Ja naprawdę nie wiem co jest ze mną nie tak,że on raz jest taki miły,a zaraz zmienia mu się humor.Co on okres ma? Chłopak w ciąży jest? Ja bardzo chciałabym, aby to on był moim przyjacielem, a nie wrogiem.Gdy tak siedziałam na laptopie usłyszałam dzwonek do drzwi więc szybko zbiegłam na dół i w okienkach na drzwiach zobaczyłam blond czuprynę..Czy to Ross?..Nie to niemożliwe..Otwieram drzwi..A nie jednak możliwe..
-Heej?-witam się zdezorientowna..
-Cześć Lau..Musimy porozmawiać..Wpuścisz mnie?- ja tylko szerzej otworzyłam drzwi aby mógł wejść..Pochylił się by ściągnąć swe czarne conversy i gdy je odkładał to chyba zauważył moje takie same..bo uśmiechnął się lekko i postawił swoje buty blisko moich.Skierowaliśmy się do mojego pokoju..
-No więc...O czym chcesz pogadać?-pytam zaciekawiona, a on nic nie powiedział tylko podszedł bliżej mnie i zaśpiewał mi, patrząc prosto w oczy:
- I dream on, dream about you
What can I do to make you feel all right?
Baby I don’t want to see you cry, no
I want to see you smile
I want to see you smile
    Na koniec ze łzami szczęścia z całej siły go przytuliłam.Jakie ja mam szczęście, że go poznałam! Dziękuje!
-L..A..U DU..SI..SZ- po tych słowach szybko się od niego oderwałam.
-Przepraszam Rossy, ale to był cudowny gest..
-Rossy? Lubię to.-powiedział to takim głosem, a ja próbowałam nie wybuchnąć ze śmiechu.-Ale wracając..Lau ja chciałbym cie przeprosić za moje zachowanie, nie wiem co we mnie wstąpiło ..Jest mi głupio i mam dla ciebie malutki prezent.-gdy to powiedział z tylnej kieszeni spodni wyjął podłużne pudełeczko, w którym znajdowała się złota bransoletka z przywieszką w kształcie serca.Bożeno jaka cudna! Ross podszedł do mnie i podniósł moją rękę aby mógł ją zapiąć.Gdy już to zrobił ja rzuciłam mu się na szyje mówiąc do ucha ciche "Dziękuje", poczułam jak się zaśmiał i odpowiada mi szeptem "Drobiazg Lau.", a ja wtulam się w niego mocnej.

#1 godzinę później
    Od przyjścia Ross'a siedzimy we dwójkę i rozmawiamy na byle jaki temat. Tak bardzo się cieszę , że jesteśmy pogodzeni! Moja siostra wróciła niedawno z zakupów i była z lekka zdziwiona na widok Ross'a w naszym domu.Poinforomowała mnie, że niedługo ma przyjść do nas reszta z R5.
   Gdy usłyszałam dzwonek, zostawiłam Ross'a na chwilę i pobiegłam otworzyć drzwi, okazało się, że to nasi kochani znajomi z R5.Gdy wszyscy tak rozmawiali ja siedziałam obok Ross'a, bawiąc się bransoletką i nuciłam piosenkę, którą z rana mi zaśpiewał, on od czasu do czasu zerkał na mnie i uśmiechał się szeroko.Po mijającej już godzinie rozmów usłyszeliśmy dzwonek do drzwi..Kto to może być? Spojrzałam na Van,może ona coś wie, a ta tylko wzruszyła ramionami..Dobra pewnie ktoś się pomylił..I znowu ktoś zadzwonił dzwonkiem, nie chętnie wstałam i poszłam kogo do nas przywiało..
-Rodzice?-pytam nie dowierzając.
-NIESPODZIANKA!-otworzyłam szeroko oczy i buzie.
-Mówiliście coś?-tssaa,zamyśliłam się.
-Pytaliśmy się czy nas wpuścisz do środka.-mówi mama-Dobrze się czujesz?Nic ci nie jest słonko?-ugh..zaczyna się..
-Wszystko w porządku mamo...Właźcie..
Wepchnęli się do przedpokoju z tymi walizami i zaczęli zdejmować kurtki, gdy wzięli się za buty ich wzrok powędrował na wiele par butów..
-oooo..Macie gości?-pyta mama.
-Taaak..polubicie ich..-mówię z nadzieją w głosie.
Powędrowaliśmy do salonu gdzie wszyscy siedzieli..Gdy rodzice zobaczyli grupkę nastolatków w salonie od razu się zatrzymali..
-ooo witajcie rodzice-wita się Van nie ogarniając co się dzieje.
-Vanusiu i Laurusiu czy to nie jest przypadkiem ten zespół,za którym tak szalejecie? I miałyście całe pokoje obklejone ich plakatami?A jak byli w naszym mieście to biegałyście po całym domu drąc się z wywalonym językiem i zachowywałyście się jak jakieś psychopatki?-ughh..dzięki mamusiu..
-Tsaa dokładnie ten zespół mamo..-odpowiadam i słyszę cichy śmiech ze strony pięciu osób,posłałam im mordercze spojrzenie i od razu się uspokoili.Doskonale.
-Dzień dobry! Jestem Rydel, to jest Ross,Riker, a too..-nie dokończyła bo nasza mama jej przerwała..
-Dziecinko wiemy jak się nazywacie te wariatki gadały o was z 1000 razy dziennie.-i tu wskazała na mnie i Van.
-MAMOOO!-krzyknęłyśmy razem.
Kufa co za wiocha..Gdy nasi rodzice rozmawiali z naszym ulubionym zespołem, ja z Vanessą wymieniałyśmy między sobą zażenowane spojrzenia dodając otuchy lekkim uśmiechem mówiącym "będzie dobrze zobaczysz".Spojrzałam teraz na Ross'a i Riker'a, którzy wymieniali się uśmiechami..Czy oni coś knują? 
Poczułam jak Rossy obejmuje mnie swoim ramieniem i mówi..
-Lau kochanie..co się nie odzywasz?Boli cię po naszych cudownych nocach spędzonych we dwoje?-Czekaaaj..o co kaman? Po chwili słyszę Riker'a..
-Van kotku wszystko dobrze z naszym bobaskiem?- po tym pytaniu kładzie jej rękę na brzuchu..Spojrzałyśmy na rodziców, ci cali czerwoni wstają z kanapy i zaczynają:
-LAURA MARIE MARANO I VANESSA NICOLE MARANO NATYCHMIAST DO KUCHNI! CZEKA NAS POWAŻNA ROZMOWA! -wooow..co za synchronizacja..czas na kazania od rodziców..będzie się działo.
~~~~~
Siemanko!
Dziękujemy za komentarze! Na prawdę pomogły! Jesteście niesamowici!
~Szylwia.

wtorek, 11 listopada 2014

Rozdział 6

Dedykacja dla Olgi Lynch! jesteś cudowna!❤❤


*Oczami Ross'a*
 Gdy wkurzony wszedłem do swojego pokoju, zacząłem myśleć. Co za debilne grzyby z moich braci! Czy oni nie mogą zrozumieć, że z Laurą nic mnie nie łączy!? Przecież ona ma takie brzydkie(śliczne) brązowe oczy! Ohydne(piękne) włosy! Jest za gruba(cudownie szczupła)! Ma obrzydliwą(seksowną) figure! W ogóle mi się NIE PODOBA(cholernie mi się podoba)! Nienawidze jej(chyba się w niej zakochałem)**! Dobra mózg ogarnij swoją dupe! Aby się ogarnąć włączyłem muzyke i zacząłem tańczyć, dobrze że wybrałem sobie pokój z większą przestrzenią. Gdy już się opanowałem wziąłem swoją gitarę do rąk, przejechałem palcami po strunach i usłyszałem dźwięk,który tak bardzo kocham.Zdecydowałem, że napisze własną piosenke. Przecież muzyka to moje życie, dzięki niej po części zrozumiałem świat .Ona nauczyła mnie wielu rzeczy..Dając mi rytm- pokazała mi,że umiem tańczyć..Dając mi nuty- pokazała mi, że umiem śpiewać..Dając mi piosenki- ma nadzieje, że sam coś stworze.Gdy zacząłem myśleć nad nutami, doznałem olśnienia i poszło mi szybko.W głowie miałem słowa i tylko trzeba ułożyć je w tekst do mojej piosenki.Po chwili chwyciłem zeszyt i zacząłem zapisywać:

Got my heart made up on you
Oooh, oooh, oooh, oooh
You said what you said
When words are knives it's hard not to forget
But something in my head wouldn't reset
Can't give up on us yet
No, whoa, wo-ooh
Your love was so real
It pulled me in just like a magnetic field
I'd let you go but something's taking the wheel
Yeah it's taking the wheel
Oh, oh

Po jakiś 3 godzinach powstała piosenka ,,Heart Made Up On You".Gdy już skończyłem wszystko zapisywać i mam wszystkie nuty zaśpiewałem całą lecz usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi do mojego pokoju, odwróciłem wzrok i zobaczyłem Laurę, która zamyka drzwi i od razu przy ścianie zzsuwa się po ścianie, zakrywa dłońmi twarz i zaczyna szeptać:
-Głupi Lynch! Nie chce wyjść z moich myśli! Już ten żyrandol mógł na mnie spaść,pojechałabym do szpitala i tylko Van by się przejmowała.Wcześniej miałam nudne życie..bez przyjaciół,imprez i innych spotkań..może to dlatego nie wiem jak ma sie zachowywać przy Ross'ie..Albo coś ze mną nie tak? Ross mnie nienawidzi, przecież to nie tak miało być..ja miałam mieć z nim ślub,dzieci..a ja wszystko zepsułam..jestem skończoną idiotką..marzenia ..po co one są..
-Ale ty nie rozumiesz Lau, to wszystko nie tak jak myślisz-odezwałem się, a ta na dźwięk mojego głosu podskoczyła na równe nogi i zaczęła panikować!
-AAAAA! Co ty tutaj robisz!? Kufa ty wszystko słyszałeś!?-tutaj jej przytaknąłem-Cholera!-teraz się rozejżała po pokoju.-Przecież to nie jest łazienka! Jezu pewnie źle skręciłam! To twój pokój! OMG jaka ja głupia! A tak poza tym świetna piosenka i czekam by ją zobaczyć na youtube!-powiedziała tak szybko i wyleciała jak torpeda z mojego pokoju.Usłyszałem jeszcze głośne zamknięcie drzwi frontowych.Wyjrzałem przez okno i zobaczyłem ją jak szła bardzo szybkim tempem.Wyciągnąłem telefon i napisałem jej wiadomość..Jak dobrze, że Van podała mi jej numer..Dobra wysłane..Poszedłem pod prysznic i gdy już się umyłem i wytarłem nałożyłem na siebie białą koszulke i różowe bokserki.Położyłem się w łóżku i w słuchawkach włączyłem sobie muzyke, która pomogła mi zasnąć.

*Oczami Laury*
 Weszłam już do domu, szybko zamknęłam za sobą drzwi, chociaż nie wiem dlaczego skoro nikt mnie nie gonił.Zdjęłam czarne conversy..heh.."Ross też takie nosi"-pomyślałam.Kufa przestań myśleć o NIM ! Poszłam do kuchni i wzięłam z zamrażalnika lody czekoladowe oraz wielgaśną łyżeczkę.Poszłam do pokoju, aby poszukać fajnego filmu.Wypadło na "Randka z gwiazdą". Po skończeniu się filmu jak i lodów poszłam do łazienki na dłuuugą i odprężającą kąpiel.Podczas niej myślałam nad tym filmem, który w sumie zgadza się z moimi ostatnimi przeżyciami..On blondyn,ona brunetka..On- sławny piosenkarz, a ona zaś zwykłą nastolatką..Poznają się na koncercie w nietypowej sytuacji..chociaż to co stało się na końcu, w moim życiu na 100% się nie zdarzy, tym bardziej z Ross'em.Po kąpieli i przebraniu się w piżame, zauważyłam, że mój telefon się świeci..Sprawdziłam to i okazało się, że mam wiadomość..Zobaczmy treść..
"Gdzie tak pędzisz koffany koniku?~Rossy"
Czy Van dała mu mój numer!? Ughh! Zabije! Ale czy on nazwał mnie KONIEM!? Dobra teraz jestem tak wściekła, że czuje jak gniew rozlewa się w moich żyłach! Chyba zaraz zmienie się w Hulk'a by rozwalić całe miasto! A szczególnie przygnieść Ross'a ! Dobra spokojnie..wdech,wydech,wdech..Jest okey , ogarnęłam się i z dziwnymi myślami położyłam się spać,śniąc o tym jak zabijam mojego kochanego Ross'a Lynch'a..
~~~~~
**- to są jego prawdziwe myśli,do których nie chce się przyznać.
~~~~~~
Heej Kochani!❤
Tylko co mogę powiedzieć to, to że liczę na komentarze ! 
~Szylwia.

poniedziałek, 10 listopada 2014

Rozdział 5

#Ross
Cała czwórka pobladła. Spojrzeli po sobie i zaczęli wpatrywać się w ziemię. Rozbawił mnie ten widok. Nie wiedziałem, czy było to wszystko bardziej śmieszne czy raczej żałosne. Złapałem się za głowę i zacząłem cicho chichotać. W tej chwili Rydel czerwona do granic możliwości przeszyła mnie wzrokiem. Założyłem ręce z tyłu i potulnie spojrzałem na podłogę. Laurę z pewnością rozbawiłby ten widok. Zaraz, co?
- Riker, Ryland, Rocky, Ellington - zaczęła Rydel spokojnie widocznie powstrzymując wybuch gniewu. Nagle z sufitu spadł żyrandol. Ooo matkoo... Komuś tu się porządnie oberwie...
- Do mnie! W szeregu! JUŻ! - nie wytrzymała i dała upust emocjom. Cała czwórka na komendę ustawiła się w szeregu. Zaśmiałem się.
- Ross, to tyczyło się też ciebie! - wrzasnęła.
Ja? Pokazałem na siebie palcem. Przecież...
- A czy ktoś inny w tym domu ma jeszcze na imię Ross?!
No jaasne, mnie zawsze się obrywa za nic.
- Jest taka słodka, kiedy się denerwuje - szepnął do mnie Ell, a ja pokiwałem głową. Rydel widocznie to usłyszała i spojrzała na naszą dwójkę, po czym zrobiła się jeszcze bardziej czerwona, jeśli to w ogóle było możliwe. Już sam nie widziałem, z jakiego powodu.
Przeszyła nas wszystkim wzrokiem, delikatnie się uśmiechnęła i zaczęła oglądać swoje paznokcie.
- Laura i Vanessa przychodzą dziś na kolację. - uśmiechnęła się jeszcze szerzej - A najlepsze jest to, że ten burdel będziecie sprzątać WY. - wskazała na nas palcem i najzwyczajniej w świecie wyszła z pokoju.
- Na pewnoo -zaśmiał się Ryland. Rydel wychyliła się z przedpokoju.
- Inaczej wszystkie wasze durne gry będą robić za kulę dyskotekową. Macie czas do 17.
Chłopacy spojrzeli po sobie.
- Rydel, jest 15:40! - spanikował Riker.
- No to radzę się wam pośpieszyć - puściła mu oczko Rydel.
Cała czwórka rzuciła się do sprzątania jak sęp na padlinę. Ja po cichu ulotniłem się do mojego pokoju. Muszę się przebrać na gości, bo inaczej siostra mnie zabije. No ale chwila, gdzie jest moj... No tak. Dałem ją Laurze. Trzeba dbać o swoje fanki. Chociaż Laura nie jest taką zwykłą fanką. Nie wiem czemu, ale coś mnie do niej ciągnie.
#Laura
- Co?! - krzyknęłam na cały głos.
- To! Dziś o 17. Rydel nas zaprosiła. - powiedziała Vanessa z szerokim uśmiechem na twarzy robiąc masę na ciasteczka. - Przecież uwielbiasz R5, powinnaś się cieszyć.
No tak. Powinnam, ale się nie cieszę. Wręcz przeciwnie. Najbardziej na świecie nie chcę tam iść! Tak piekielnie poniżyłam się przed Rossem, że najchętniej już nigdy nie wychodziłabym ze swojego pokoju. Poza tym łeb mi pęka! Pewnie palnę jeszcze coś głupszego i Ross już nigdy się do mnie nie odezwie. A może to dobrze? Przynajmniej oszczędzę sobie wstydu. Dobra, csiii... Lepiej pójdę się przygotować. Jak już mam się ośmieszyć, to z klasą...

~*~

Jechałyśmy do Lynchów. Byłam cała czerwona z nerwów. Ubrałam się na luzie, żeby sobie nie pomyśleli, że się stroiłam czy coś... Założyłam czarne legginsy, zielony sweter z reniferem, a włosy podkręciłam lokówką. O nie... Dojeżdżamy...
- Laura, idź zapukaj, a ja wezmę jedzonko!
VANESSA, NO BŁAGAM.
Z drżącymi rękami zapukałam do drzwi. Jeszcze pewnie otworzy Ross...
- Laura! - uśmiechnęła się Rydel.
- O matko, nawet nie wiesz, jak się cieszę, że cię widzę - z wyraźną ulgą przytuliłam blondynkę. Zaprosiła mnie do środka i sama poszła pomóc Vanessie z jedzeniem. No bomba.
- Laura!
Usłyszałam charakterystyczny głos i ze sztucznym uśmiechem spojrzałam w lewo.
- Ross... Fajnie cię widzieć!
- W sprawach uczuciowych jesteś beznadziejną aktorką - stwierdził Ross i poprawił fryzurę.
LYNCH! Śmiesz wątpić w moje zdolności aktorskie?! Zażenowana poczułam, że zaczyna mi się robić gorąco.
- Radziłabym ci kupić kontakty, bo...
- Spójrz w lustro i dopiero wtedy się wykręcaj.
Odwrócił się i odszedł. Spojrzałam na lustro wiszące w przedpokoju i zaśmiałam się żałośnie. Już nic nie naprawi mojej reputacji w oczach Rossa. Byłam tak potwornie czerwona, że pod nosem zaczęłam przeklinać własną twarz.
- To cera naczynkowa, kretynie! - wydarłam się na cały dom i z jednym butem w ręce, a drugim na nodze zaczęłam biec za Rossem.
- Ty... tty pajacu! Nic nie chcesz zrozumieć, tylko wolisz wyciągać własne wnioski! - biegłam za nim jak głupia,a on nie miał nawet zamiaru zwolnić. Wtem nieoczekiwanie stanął i obrócił się w moją stronę. Nie zdążyłam wyhamować i... wpadłam na niego. Żeby było śmieszniej, Ross nie utrzymał równowagi i wylądowaliśmy na ziemi na środku pokoju. A żeby było jeszcze śmieszniej, trzech Lynchów i Ratliff wpatrywali się w nas jak w obrazek. Spojrzałam w oczy Rossa, które były tak zdziwione, że dostałam niekontrolowanego ataku śmiechu. Ross wstał otrzepując się i przy okazji gapiąc się na mnie jak na idiotkę.
- Ta twoja dziewczyna ma zdecydowane rozchwianie nastrojów. - stwierdził Rocky i poklepał brata po ramieniu.
- To choroba dwubiegunowa! - wrzasnął Ellington z miną bohatera - Osoby z tą chorobą w jednej chwili są agresywne jak... śliwka, a w drugiej spokojne jak...
- Pingwin? - zaproponował Rocky, a Riker skinął głową.
Doprawdy, trafne porównania.
- To głupota. - odparł drętwo Ryland, a wszyscy popatrzyli na niego ze strachem w oczach.
Kiedy to usłyszałam momentalnie przestałam się śmiać i zapłakana od śmiechu usiadłam na kolanach. Popatrzyłam na wszystkich zażenowana.
- Och, Boże - złapałam się za głowę - Zabierz mnie stąd i spraw, żeby ten dzień nigdy się nie wydarzył, i żeby żaden Lynch, i żaden Ratliff już nigdy mnie nie spotkał! - powiedziałam głośno i zrezygnowana położyłam się na podłodze.
- Ale słodka jest - stwierdził Riker i pomagając mi wstać dźgnął Rossa łokciem.
- Ałłć!
- I nawet jesteście tacy sami - dodał Rocky i zaczął udawać amorka strzelając w nas niewidzialną strzałą.
- Fuu! - krzyknęliśmy i jednocześnie odskoczyliśmy od siebie.
#Ross
Matko! Moja rodzina jest nienormalna! Chcą zeswatać mnie z Laurą?! Czyżby wcześniej pociągała mnie jej głupota? O nie, byłem głupi i tyle. Ona jest taka... wkurzająca!
- Rocky, zamknij lepiej tą gębę, bo nie ręczę za siebie. - zdenerwowałem się - wy chyba nie shippujecie mnie z NIĄ? - wskazałem na Laurę, która wpatrywała się we mnie swoimi pięk... okropnymi i wrednymi oczami.
Rocky, Ell, Ryland i Riker spojrzeli po sobie.
- RAURA! - wrzasnęli na cały głos, a żyrandol, który wcześniej przymocowali na taśmę klejącą zleciał kilka centymetrów od Laury.
- Matko Święto! - krzyknęła Rydel wchodząc do pokoju i spanikowana odsunęła Laurę od żyrandola.
- Kto był taki mądry? - znowu poczerwieniała.
- To był pomysł Ellingtona - nakablował Rocky, a Ryland wypchnął winowajcę w stronę siostry.
- Ell, chcesz mi coś powiedzieć? - zapytałam oschle blondynka.
- Pięknie dziś wyglądasz! - uśmiechnął się.
- Ja już nie mam do was siły - westchnęła Rydel - Ratliffowie są jeszcze gorsi od Lynchów... - zrezygnowana potrząsnęła głową i wyszła z pokoju.
- Niektórzy Lynchowie są gorsi. - Laura ze znaczącym uśmiechem spojrzała na mnie i wyszła za Rydel. Co za tupet!
- Lecą na siebie. - odezwał się dotychczas milczący Ryland.
- To widać, słychać i czuć! - zanucili wszyscy razem i przybili sobie piątki.
Ludzie... Z kim ja żyję... Czasem mam ochotę się wyprowadzić. Co za debile! Shippują Raurę? Pff... Niech sobie shippują. I tak nigdy nie doczekają dnia, kiedy Raura się wydarzy.___________________________________________________________________________________

Hej znowu!
Nie mam weny, ale napisałam! XD
+ TO OSTATNIE ZDANIE ROSSA
/Kita

niedziela, 9 listopada 2014

Rozdział 4

Rozdział dodany w ramach podziękowań za 559 wyświetleń! ❤

Siedziałam dalej i wpatrywałam się w jego cudowną twarz myśląc co ja mam mu odpowiedzieć.Po jakimś czasie zdecydowałam się na odpowiedź, która ukrywałaby fakt, że na 1000% bym się zgodziła..
-Pff..Co? Ja? W życiu bym się nie zgodziła pójść ze swoją ukochaną gwiazdą!-chyba mi się nie udało..
-Ja tam myślę,że na 40% byś poszła-odpowiada mi z lekkim rozbawieniem.
-Aa..Co z resztą tych procent?-pytam nie rozumiejąc.
-Jest 60% prawdopodobieństwa, że gdybym o to spytał to byś pewnie zemdlała-powiedział i dopiero teraz się odsunął przy okazji puszczając mi oczko.
Potem wysiadł z auta aby wkońcu zatankować auto.A ja z okna obserwowałam jego każdy ruch, muszę przyznać, że na tych wszystkich plakatach nie widać jego cudownych mięśni i tak przystojnej twarzy, a jego blond czupryna i śliczne brązowe oczy tracą swój prawdziwy urok.Wszędzie odprowadzałam go wzrokiem, patrzyłam jak wlewa tą benzyne,jak idzie płacić ,jak podaje gotówke , jak otwiera drzwi wejściowe od stacji,jak idzie w strone auta i otwiera drzwi siadając na miejscu kierowcy oraz widze jak odwraca się do mnie i patrzy , a nagle pyta:
-Mam coś na twarzy czy coś?
-Niee..on jest cudowna i taka idealna..-powiedziałam rozmarzonym głosem, lecz po chwili dotarło do mnie co powiedziałam więc szybko spuściłam głowę chowając rumieńce i mówiąc ciche "przepraszam" .Po chwili poczułam jak podnosi mój podbródek i mówi słowa, które z lekka mnie zszokowały..

-A wiesz co? Gdy usłyszałem te słowa poczułem ciepło w środku tylko nie wiem dlaczego no bo kurcze podczas lub po każdym koncercie słyszę od fanek jaki to ja jestem very sexy,przystojny i wgl..-chwile się zastanawiał i kontynuował dalej - A może..Ty nie jesteś taką zwykłą fanką..Dobra to nie ważne, odwiozę już cie do tego domu.
Droga dłużyła nam się niemiłosiernie,przez tą niezręczną ciszę ale ja nie umiem się odezwać bo te słowa utknęły mi w głowie i ciągle o nim myślałam. Skończ już! Przestań noo! Niech zapomne o nim chociaż na trochę! Cały czas krzyczałam w myślach..Na głos krzyknęłam głośne "Ogarnij się!" i walnęłam się ręką w głowe..Zabolało..A dlaczego? Gdyż walnęłam się tą co była w gipsie..No świetnie nie dość że boli mnie głowa to i ręka..Zamknęłam oczy i jęknęłam z bólu..Poczułam jak smochód przyśpiesza i skręca..słysze jak ktoś wysiada z auta i wsiada na miejsce obok mnie i trzęsie mną i krzyczy:
-Lau żyjesz!? Laura odezwij się!? Jedziemy do szpitala!? Cholera..-ahh ten cudny głos Ross'a no ale..
-Zamknij tą śliczną twarzyczkę bo mi łeb pęka!!- wydarłam się na cały głos i od razu tego pożałowałam czując ból w czaszce..
-Dobra już..Co się stało?-pyta już spokojnie i z troską.
-No bo ja myślałam o takiej sprawie i się wkurzyłam i chciałam przestać więc uderzyłam się w głowe zapominając, że ta ręka jest złamana i na dodatek w gipsie..-odpowiadam lekko a nawet bardzo zawstydzona.
Westchnął..
-Dobra rozumiem..A co to za sprawa?-pyta z wyczuwalną ciekawością..Nie chciałam się przyznać więc odwróciłam wzrok n szybe i spostrzegłam tam troche śliny..Czy ja się śliniłam gdy go tak obserowałam n stacji? upss..
Ross odwrócił moją głowę tak abym patrzyła na niego..
-Lau? Powiedz mi.
-OMG! Dobra! Myślałam o tobie i tych słowach co mi powiedziałeś! Zadowolony z siebie!? Jak tak to teraz zawież mnie do domu.-powiedziałam stanowczo.
Nic nie odpowiadając tylko się uśmiechnął i wrócił na miejsce kierowcy.Po 5 minutach byliśmy już pod moim domem.Chciałam go zaprosić lecz on odmówił i powiedział, że skoro wie gdzie mieszkam to wpadnie kiedy inndziej.Pożegnałam się z nim, a on odjechał do swojego domu.Ja nie chcąc się nudzić poszłam od razu do mojego pokoju się zdrzemnąć.

*Oczami Ross'a*
 Gdy wracałem do domu, puściłem sobie płytę R5 , którą specjanie sobie zgrałem.Jadąc tak śpiewałem nasze piosenki na cały głos.Gdy płyta się skończyła akurat zaparkowałem samochód na podjeździe.Wchodząc do domu zdjąłem bluze i moje ulubione czarne conversy, kluczyki rzuciłem na półkę i wszedłem w głąb domu. Gdy tylko wszedłem do salonu moje źrenice się powiększyły a usta szeroko się otworzyły..A dlaczego? Ponieważ wszystko tu latało, dosłownie wszystko.A temu wszystkiemu winni byli czterej debile, inaczej mówiąc Riker,Ellington,Rocky oraz Ryland.Spojrzałem na telewizor..taa już wiadomo o co poszło..jak zwykle o przegraną w gre..kto by się nie spodziewał..Chyba nie ma Rydel bo by uspokoiła ich po pierwszych usłyszanych krzykach.Podbiegłem do nich i chciałem ich uspokoić ale wszyscy na raz odepchnęli i wylądowałem hen daleko prosto na pupe! Ughh czasami mam chęć ich udusić,pobić lub zakopać żywcem , ale to moi bracia i nie ukrywam, że ich w głębi serca kocham no ale jak każde rodzeństwo na maxa wkurzają! Nagle usłyszałem trzaśnięcie drzwiami ..Oo czyli Rydel wróciła..Gdy to zobaczy to współczuje wam chłopcy (sarkazm). Gdy zmierzała tanecznym krokiem, nucąc przy okazji piosenke Meghan Trainor "Title" , szybko spojrzałem na chłopaków i wszyscy mieli poduszki w rękach, którymi się okładali..
-PRZESTAŃCIE!-krzyknąłem, czego potem pożałowałem bo każdy z nich spojrzał się na mnie z mordem w oczach i rzucili w moją strone poduszkami, szybko zrobiłem unik a poduszki poleciały prosto na twarz Rydel, która zaczęła robić się czerwona ze złości i nabiera powietrza aby zaraz w tym domu powstało piekło..Chłopcy teraz na serio nie chce być w waszej skórze..

~~~~~~~~~~~
Witam wszystkich!❤
Mam do was taką prośbę..
Ten kto przeczyta ten rozdział mógłby skomentować? Słuchajcie macie przecież anonima tak? Więc możecie nas hejtować ile wlezie ale jak sie zobaczy te miłe komentarze to wie się, że nie jest się samemu na tym blogu! Także proszę was! To dla nas wiele znaczy ❤
~Szylwia

piątek, 7 listopada 2014

Rozdział 3

Obudziłam się przed 5 i nie mogłam zasnąć. Byłam nadal podniecona wczorajszym koncertem i w nocy budziłam się chyba z 1000 razy. Dlatego za 1001 postanowiłam iść coś zjeść. Najciszej jak mogłam zeszłam na dół i podeszłam do lodówki. Niee... Przecież w niej prawie nic nie ma! Vanessa, w tym tygodniu ty miałaś robić zakupy...
- Tak, dzisiaj pójdę coś kupić.
Odwróciłam się jak oparzona. Vann?
- Dlaczego nie śpisz? - spytałam siostry, która z prędkością światła klikała coś na telefonie.
- Prawdopodobnie z tego samego powodu, co ty. - mruknęła nie odrywając wzroku od telefonu. Podeszłam do niej zaciekawiona tym, czemu cały czas próbuje ukryć uśmiech. Czy ja może o czymś nie wiem?
- Z kim piszesz? - zapytałam i zajrzałam w telefon siostry, która w tym samym momencie wyłączyła wyświetlacz.
- Z nikim - odpowiedziała szybciej, niż powinna i schowała telefon do kieszeni - chodźmy coś zjeść - dodała nerwowo odgraniając włosy.
Ahh... Vanessa i jej tajemnice...
- Nie ma nic w lodówce, przecież wiesz - westchnęłam i odpaliłam lapka. Zaczęłam nucić "Crazy Stupid Love". W tym momencie Vanessie zadzwonił telefon.
- Hej, nie, nie mogłam spać - mówiła z bananem na twrzy. Zbyt dużym.
Przewróciłam oczami i weszłam na pocztę. Miałam zamiar napisać 77 maila do Rossa w tym miesiącu. Zawsze miałam nadzieję, że odpisze, ale teraz wiem, że on na swoją skrzynkę pewnie nawet nie zagląda.
- Drogi Panie Lynch - zaczęłam wypowiadając wszystko na głos.
- Laura, ciszej, rozmawiam! - krzyknęła Vanessa.
- COME ON GET LOUD, LET IT OUT! - wrzasnęłam na cały głos i kontynuowałam pisanie.
- Drogi Panie Lynch - powtórzyłam jeszcze głośniej - dziękuję panu za najpiękniejszy dzień w moim życiu i dobrze wiem, że pan tego nie przeczyta, dlatego w końcu mogę wyrzucić z siebie, że jest pan miłością mojego życia, będę oddawać cześć pańskiej bluzie i całować plakaty pańskiego zespołu i czekać na wasze koncerty odbywające się co 150 pieprzonych lat, Vanessa nadal będzie śnić, że kiedyś wyjdzie za Rikera, a ja nadal będę shippowała Rydellington, Rikessę i RAURĘ.
Z poważaniem, Laura Marano.
Wzięłam głęboki oddech i mój durny mail poleciał do skrzynki Rossa. Vanessa gapiła się na mnie jak na idiotkę, a ja pewna, że jej rozmówca także usłyszał moje wyznania, uśmiechnięta walnęłam się na kanapę.
- Jja wwcale nie chcę się z ttobbą żenić, Llaura nie ma co zze sobą zrobić i durnieje - wydukała nerwowo się śmiejąc Vanessa i pobiegła na górę.
To, co powiedziała, dotarło do mnie po dłuższej chwili.
- VANESSA!! - wrzasnęłam tak głośno, że zabolało mnie gardło i poleciałam na górę przy okazji zabijając się o przypadkowe przedmioty.
- Vanessa, otwieraj!! - krzyczałam dobijając się do drzwi.
- Laura, wszystko ci wyjaśnię... - zaczęła siostra powoli otwierając drzwi, ale ja nie miałam teraz głowy jej słuchać. Wyrwałam jej telefon z ręki.
- Riker?! - krzyknęłam do telefonu.
- No siema, Laura - zaśmiał się ktoś po drugiej stronie. TAK, TO NA 100% GŁOS RIKERA!! - Przepraszam cię na chwilę - powiedział i usłyszałam jak krzyczy - Ross!! Radzę ci w końcu zajrzeć na pocztę - cała zbladłam - już jestem.
Wpakowałam telefon w dłoń Vanessy i czym prędzej zbiegłam na dół. Otworzyłam laptopa i migiem weszłam na pocztę. Da się jakoś ODWYSŁAĆ wiadomość?! Chodziłam po kuchni z trzęsącymi się rękami nie wiedząc, co ze sobą zrobić. Ale... Chwila... Skąd moja siostra ma numer Rikera? Czyżbym coś wczoraj przeoczyła?
Zestresowana na maxa, gryzłam włosy. Po kilku minutach usłyszałam charakterystyczne "piiik!". Dostałam maila! Podczas ścigania się z czasem do laptopa, z całej siły przywaliłam ręką w krzesło. Zapiszczałam z bólu, ale biegłam dalej. Mail od ROSSA! Czy to sen?! Normalnie bym się cieszyła, ale teraz? Starannie wstrzymując trzęsienie się rąk otworzyłam maila.
"Hahahahaha, Laura, uwielbiam cię
PS Obiecuję, że częściej będziemy koncertować w L.A."
- Hehe, Laura, Riker chce z tob... Ja pierniczę, co ty sobie zrobiłaś!? - krzyknęła przerażona Vanessa i podbiegła do mnie. Kiedy fala stresu po mnie spłynęła, poczułam przeszywający ból w lewej ręce. Kiedy na nią spojrzałam, serce mi stanęło. Była cała we krwii i coś z niej wystawało! Poczułam, że mi słabo i tu film mi się urwał.

~*~

- Jak tylko się obudzi i da radę chodzić, wypuścimy ją - usłyszałam niewyraźny głos.
Powoli otworzyłam oczy i usiadłam. Czy... nie... tak! Jestem w szpitalu?!
- Laura! - spojrzałam w bok. To Vanessa! - Obudziła się! - szepnęła do telefonu i schowała go do kieszeni - Lauri, dobrze się czujesz? - spytała z troską.
- Pomijając to, że czuję, jakbym zamiast głowy miała jednego, wielkiego i ogromnego kalafiora - spojrzałam na rękę - i tego, że moje lewe ramię wygląda jak po przeszczepie od mumii, to tak.
Siostra zaśmiała się cicho.
- Wszystko z nią okej - uśmiechnęła się do pielęgniarki i pomogła mi wstać - chodź, pójdziemy po wypis.
Zaciekawiona rozglądałam się po szpitalu. Nie byłam w żadnym od 15 lat i wszystko wydawało mi się mega ciekawe. Kiedy wyszłyśmy z tego obrzydliwego budynku, zobaczyłam, że Vanessa prowadzi mnie do wielkiego, czarnego samochodu.
- Vann, nasz samochód to Honda - przypomniałam siostrze, a ta tylko się uśmiechnęła. Spojrzałam na gościa, który wychodził z samochodu.
- O mój Bo... - zatkałam sobie usta ręką i przekręciłam głowę. Kucnęłam na środku chodnika.
- Hahahahaha, witaj, zdesperowana mailowiczko - zaśmiał się... ROSS LYNCH. - Riker nie mógł przyjechać Vann - dodał spoglądając na moją siostrę. Potem uśmiechnął się w moją stronę, a mnie było stać jedynie na bezsensowne gapienie się na niego.
- Proszę, madame. - podniósł brwi i otworzył mi drzwi do samochodu. Z otwartą gębą wsiadłam do środka nie odrywając od niego wzroku. Kiedy się zapięłam, usłyszałam za sobą kichnięcie. Odruchowo odwróciłam się i...
- Co ty tu robisz?! - wypaliłam zdezorientowana. Nie był to kto inny jak Dziewczyna Z Maka.
-Cześć, Lauruś - uśmiechnęła się miło. Jednak wyczuwałam w jej głosie delikatną nutkę jej prawdziwego (?) "ja".
- Z Angelą już wczoraj się poznałyście - powiedział Ross wsiadając do samochodu. - Mówiła, że o razu się polubiłyście.Okazało się, że jest całkiem spoko.
Zaraz, zaraz... C O? Przecież wczoraj widział, że nie pałałam do niej miłością. Czyżby robił mi o na złość? Niee, przecież jestem tylko jedną z jego tryliarda fanek. Poza tym, cały czas piekielnie wstydziłam się tego, co napisałam w mailu i na wszelki wypadek postanowiłam siedzieć cicho.
Nie wytrzymałam 5 minuty milczenia.
- Ross
- Mmm? - delikatnie odchylił głowę do tyłu w moją stronę.
- Co ty robisz?
- Emm... Wiozę cię do domu?
- No właśnie.
- Nie rozumiem...?
- Skąd wiedziałeś, że jestem w szpitalu?
- Vanessa mi powiedziała.
- To czemu po was przyjechałeś?
- Bo wasz samochód jest u mechanika. Jak myślisz, kto cię zawiózł?
- A czemu akurat ty? - zżerała mnie ciekawość.
Skręciliśmy na stację benzynową i zatrzymaliśmy się.
- Bo na mnie lecisz - uśmiechnął się i podniósł jedną brew.
Wysiedliśmy.
- Wcaale nnie! -krzyknęłam podejrzanie szybko i zażenowana spłonęłam rumieńcem wściekłości.
- Ale... - zaczął Ross - gdybym zaprosił cię na obiad - przysunął się bliżej mnie - to byś nie odmówiła, prawda?
___________________________________________________________________________________
Hej! <3
Tu Kitka, przychodzę do Was z takim krótkim rozdzialikiem, hahahahha
Oczywiście ma Wam się podobać >u< :D
Liczymy na jakieś motywujące komentarze! <3


wtorek, 4 listopada 2014

Rozdział 2

Rozdział dedykujemy so true, ponieważ to ona skomentowała 1 rozdział..może to była ''chamska reklama" ale zawsze to coś! Dziękujemy!

JA ZARA NIE WYTRZYMIE! OMG na MOIM ramieniu jest ręka tutaj obecnego na scenie ROSS'A LYNCH'A ! Tak dobrze słyszycie nie na tej lalusi tylko na MNIE ! Czekaj,czekaj coś on tam do mnie gada..
-Mógłbyś powtórzyć?-zapytałam dalej nie ogarniając co się dzieje.
Zaśmiał się ..
-pytałem ..Czy nie zechcesz zaśpiewać z nami na scenie..-czekaj czy on to powiedział na serio?!Myślałam że to sen i się uszczypnęłam !
-nie, to nie jest sen moja droga.-czy on mi czyta w myślach?!
Po chwili wyciągnął do mnie ręce a ja dość odważnie je złapałam, on pociągnął mnie a ja wylądowałam BARDZO blisko niego! Lecz potem odsunęliśmy się na 'bezpieczną' odległość. Popatrzyłam na niego i zauważyłam że lustruje mnie wzrokiem od stóp do głowy i przy okazji się uśmiecha!
-Jak masz na imię?-pyta tak nagle.
-Laura.
-Drodzy fani powitajcie gorącymi oklaskami Laurę!!-nagle krzyczy do mikrofonu a tłum zaczyna gwizdać,piszczeć jak i klaskać. Po pewnym czasie podchodzi do mnie i podaje mikrofon lecz przy okazji szepcze mi do ucha "najpierw ja zaśpiewam piosenkę,a potem coś się wymyśli" gdy się odsunął puścił mi oczko a ja się lekko zarumieniłam.Po kilku minutach słyszę pierwsze nuty piosenki..chwilaa..ja ją kojarzę! I nagle Ross zaczął śpiewać :

In the back of a taxi cab,
One quick turn you were on my lap,
We touched hands and we pulled them back, yeah,
I want you bad!

And even though it should be so wrong,
I can't help but feel this strong,
Cause the way you turn me on
Like a light switch.

I might just go crazy,
'Cause you're my best friend's baby,
But you got me thinking maybe, just maybe,
I don't know what to do!

I'm in love with someone else's girl
You rock my world,
But you're the one that I can't have,
Girl, I want you bad!

In my crazy mind
I'm with you all the time,
Cause you're the best I never had,
Oh girl, I want you bad!

Oh, oh, oh, oh, oh,
Oh, oh, oh, oh,
Oh, oh, oh, oh,

I want you bad!

So hard to just pretend.
It's 'cause you're his girl and he's my friend,
No good way for this to end, yeah,

I want you bad!

I wish someone could help me,
This is just so unhealthy!
And everything you got just kills me,
Got me guilty!

Go crazy!
'Cause you're my best friend's baby,
But you got me thinking maybe, just maybe,
I don't know what to do!

I'm in love with someone else's girl,
You rock my world,
But you're the one that I can't have,
Girl, I want you bad!

In my crazy mind
I'm with you all the time,
Cause you're the best I never had,
Oh, girl I want you bad!

Oh, oh, oh, oh, oh,
Oh, oh, oh, oh,
Oh, oh, oh, oh,

I want you bad!

I want you, I want you, (Oh, oh, oh, oh, oh,)
I want you, I want you, (Oh, oh, oh, oh, oh,)
I want you, I want you, (Oh, oh, oh, oh, oh,)

I want you bad!
(I want you bad!)

I want you, I want you, (Oh, oh, oh, oh, oh,)
I want you, I want you, (Oh, oh, oh, oh, oh,)
I want you, I want you, (Oh, oh, oh, oh, oh,)
I want you

I might just go crazy!
'Cause you're my best friend's baby,
But you got me thinking maybe, just maybe,
I don't know what to do!

I'm in love with someone else's girl,
You rock my world,
But you're the one that I can't have,
Girl, I want you bad!

In my crazy mind
I'm with you all the time,
'Cause you're the best I never had,
Oh, girl, I want you bad!

Oh, oh, oh, oh, oh, (want you bad)
Oh, oh, oh, oh, (yeah)
Oh, oh, oh, oh,

I want you bad!
Ooh ooh ooh, ooh ooh ooh ooh,
Ooh ooh, ooh ooh ooh
Oh, girl, I want you bad!

I nagle ogarnęłam się że to już koniec..Podczas tej piosenki tańczyliśmy ze sobą..I teraz sobie myślę czy to coś znaczyło?! No bo taka piosenka dla mnie, skoro wcześniej prawie pożerał mnie wzrokiem?! Albo ja mam coś nie tak z głową lub coś brałam ! Dobra uspokój się! Po kilku chwilach gdy już tłum do końca się uspokoił Ross nagle pyta R5family:
-Jaką chcecie teraz piosenkę usłyszeć?
I nagle słychać głośny krzyk :
-''EASY LOVE'' !!
Skąd oni wiedzieli że to moja kolejna ulubiona ich piosenka?! No ale idziemy dalej..Okazało się, że ten utwór mam z nim zaśpiewać! A to leciało tak :

ROSS:
Loving you ain't easy, nothing ever is
But I will keep on fighting, for a love like this
You know I wouldn't have it any other way
Even when times get tough
I don't want no easy love

This is a track of the guys with one lady in their life
You wanna pull out your hair sometimes
But she's still your girl

Love lasts
It's like a unicorn
Holding on a lost all form
Sometimes you wanna throw in the towel
But she's still your girl
(tu pokazuje na mnie i na siebie czyli to oznacza że razem !)
Loving you ain't easy, nothing ever is
But I will keep on fighting, for a love like this
You know I wouldn't have it any other way
Even when times get tough
I don't want no easy love

(tu zaś pokazuje na mnie czyli moja kolej!)

LAURA:
Second verse goes to the females
Rolling their eyes when we fail
Make you want to go and shop retail
But he's still your man

All we crash, it's undeniable
Dirtbags, we're professional
Sometimes you wanna throw in the towel
But he's still your man

Loving you ain't easy, nothing ever is
But I will keep on fighting, for a love like this
You know I wouldn't have it any other way
Even when times get tough
I don't want no easy love

RAZEM:
I don't believe in 'nothing lasts forever'
And every time you're feeling down
I know we're gonna work it out
And I know we can't live without each other
But nothing worth having comes easy, easy
Baby you got me singing:

Loving you ain't easy, nothing ever is
Well I will keep on fighting, for a love like this
You know I wouldn't have it any other way
Even when times get tough
I don't want no easy love

Loving you ain't easy, nothing ever is
Well I will keep on fighting, for a love like this
You know I wouldn't have it any other way
Even when times get tough
I don't want no easy love.

Po skończeniu piosenki usłyszeliśmy dużo oklasków jak i pisków! Widownia zaczęła krzyczeć coś w tym stylu:
-RAURA! RAURA! -ooo już złączyli nasze imiona? To jest takie słodkie!
Ross odwrócił głowę w moją stronę i się uśmiechnął się a po chwili powiedział
-nie słyszałem nigdy tak cudownego głosu, który tak doskonale współpracuje z moim ! Dziewczyno ty masz niesamowity talent! -a reszta zespołu mu przytaknęła.
-ja? naprawdę? nie wiem co powiedzieć..jedyne na co mnie stać to zwykłe dziękuje -z lekko widocznymi rumieńcami spuściłam głowę lecz nie na długo, gdyż poczułam jak grupka osób mnie przytula, inaczej mówiąc cały zespół R5!
Po jakimś czasie odsunęliśmy się od siebie a Riker do mikrofonu powiedział:
-DZIĘKUJEMY L.A BYLIŚCIE NIESAMOWICI ! WIDZIMY SIĘ NA M&G!-dobra raczej krzyknął niż powiedział..

~~~~~~~~~~
Po zejściu ze sceny i odszukaniu siostry po jakiś 15 minutach, dowiedziałam się cudownej niespodzianki! Okazało się że Vanessa wykupiła także dodatkowe bilety na M&G! A co się tam wydarzyło było niesamowitym przeżyciem jak i może największą wtopą w życiu?

~~~~~~~~~~
Stoimy już prawie od godziny w tej cholernej kolejce ! Czy te wszystkie dziewczyny nie mogą się ruszyć?! Niech pomyślą o mnie ! Ja tu marznę heeloł! Dopiero teraz ogarnęłam ,że przed nami wchodzi ta lalusia z 3 rzędu! ŻE WHAT?! Dobra oddychaj..spokojnie..powoli..wdech i wydech.Posiedzi tam tylko z 10 minut raczej nic się tam takiego nie zdarzy. O ! Właśnie jej kolej. Po jakiś 5 minutach słychać jakiś pisk dziewczynki i głośne "FUUU.." Co się tam stało?! O chwila drzwi się otworzyły! A z nich wychodzi dwójka wielgachnych ochroniarzy wynoszących tą laskę, która wyrywa się i krzyczy na cały głos , aby ją puścili bo ona chce do Rossy'iego!..Czy ona ma autografy prawie na biuście? Yyy nie wnikam..Boszz jak musiała się czuć Rydel gdy to robiła..Po minięciu około 3 minut zza drzwi wyszedł we własnej osobie Mark Lynch i powiedział że teraz nasza kolej ! OMG nadeszła ta chwila! Juhuu ! Przekraczamy próg , siadamy niepewnie na kanapie..a przed nami siedzi nasz ulubiony zespół ! Czy to nie cudowne ?! No to zaczynamy rozmowę..Już chciałam coś powiedzieć ale ktoś mi przerwał..
-Jak macie na imię?-pyta..po chwili skapnęłam się, że to pytanie zadała nam Rydel..
-Ja jestem Vanessa , a to moja młodsza siostra Laura.
-Ooo..Wiem że kobiet się o to nie pyta..Ale ile macie lat?-kolejne pytanie od..Riker'a.
-Ja mam prawie 19 , a Van ma 22-odpowiadam jakoś pewna siebie.
-Ile już tu mieszkacie?-kolejne pytanie od Ross'a.
-no niedługo minie jakiś 1 rok.-odpowiada Van.
-Ej sorka, że wam przerwę ale to nie my powinnyśmy zadawać wam pytania?- pytam lekko zdziwiona. Słyszę cichy chichot ze strony osób z naprzeciwka..- No co?! To takie dziwne !
-Ależ wręcz przeciwnie bo o takich fankach chcielibyśmy wiedzieć jak najwięcej- odpowiada mi Ross przy okazji puszczając mi oczko.
Gadaliśmy jeszcze jakiś czas i okazało się, że zespół poprosił ojca o to aby przedłużył im czas spotkania z nami.ROZUMIECIE?! No dokładnie ja tak samo jestem zaskoczona lecz jak bardzo uradowana.Podczas spędzania wspólnego czasu zaczęliśmy grać na różne zadania. Na przykład Van musiała pocałować Riker'a w policzek, a gdy to się stało oboje się zarumienili. Oooo to takie słodkie.Ja mu za to musiałam zrobić 30 przysiadów bez zatrzymywania się..przy połowie obcasem nadepnęłam na skrawek sukienki , a ta zaczęła mi się rozdzierać..oo faczek..i już po kilku chwilach byłam bez sukienki a, a w samej czarnej bieliźnie..no zajebiście..do moich oczu zaczęły napływać łzy..szybko złapałam za narzutę na kanapie gdzie siedzieli Riker i Van , nie zważając na to że oboje z niej spadli..zakryłam się i pobiegłam szukając jakiegoś skrycia..Dlaczego akurat mi się to musiało zdarzyć?! I to jeszcze przed moim ulubionym zespołem! Narobiłam sobie niezłej siary..po cholerę były mi te obcasy, a jak gazety się o tym dowiedzą ..Zaraz pozmyślają jakiś plotki że napalona fanka rozbiera się przed zespołem! Albo nie wiadomo co jeszcze ! Że R5 załatwiło sobie striptizerkę?! Jezu co ja narobiłam! Dalej szlochając w kącie myślałam co wymyślą reporterzy i nie zważałam na to, że ktoś woła moje imię i biega po korytarzach.Aż nagle jakiś człowiek stanął nade mną..ciekawa kto to był podniosłam głowę i zauważyłam Ross'a z jakimiś ubraniami w ręku..
-Czemu ty płaczesz, co?-pyta się mnie nagle..
-Jeszcze się pytasz czemu?! Upokorzyłam się przed swoim ulubionym zespołem,po co ja robiłam te przysiady?! Po co ja zakładałam obcasy?! Po co ja zakładałam tą cholerną sukienkę?! -siedziałam i unosiłam ręce do góry użalając się nad sobą..
-Nie wiem o co ci chodzi Laura..powiem szczerze, że mi jak i pewnie reszcie chłopcom podobał się ten widok..bo prawdę mówiąc masz niezłą figurę i nie bój się nie będziesz w gazetach bo tu nawet żadnych reporterów czy tam fotografów nie ma.-mówiąc to Ross podniósł mnie na duchu..
-mam pytanie Ross..Dlaczego gdy była u was ta dziunia było słychać głośne FUUU?-pytam po kilku minutach po przemyśleniu słów Ross'a.
-głupio o tym mówić ale..ta laska po daniu jej autografów podeszła do mnie i chciała mi coś powiedzieć ale zamiast wypluć słowa , wypluła na mnie swoje śniadanie..-spuścił zawstydzony głowę.
-FUUUUU..od początku koncertu nie lubiłam tego plastiku- wzdrygnęłam się na samą myśl jak musiało to wyglądać..
-oo a dlaczego?-kurcze myślałam już że o to nie zapyta !
-ehh ale się nie śmiej, okej?-przytaknął- no bo..ona się tak do ciebie przystawiała, a ty się na nią patrzyłeś i puściłeś jej oczko i..ja poczułam się wtedy zazdrosna że zwracasz uwagę na nią, anie na mnie.-tutaj się zaśmiał- EJ miałeś się nie śmiać!
-Dobra przepraszam, ale to było urocze.-zarumieniłam się- słodkie rumieńce- czemu on tak mi komplementy prawi ?!- a zapomniałbym tutaj są ubrania dla ciebie, wybierałem na szybko więc nie wiem czy ci się spodobają.
-dziękuje..wiesz może gdzie mogę się w to ubrać?-pytam nie będąc świadoma gdzie iść.
-jak skręcisz zaraz w ten korytarz to pierwsze drzwi po prawej,poczekam tu na ciebie-powiedział i usiadł na podłodze.
-dobra , jeszcze raz dzięki i niedługo będę..
Kierując się w stronę tego pokoju, zauważyłam że te drzwi są od garderoby Ross'a..no to patrze, że zestaw który mi dał składał się z jego czarnej koszulki na długi rękaw, pewnie zastanawiacie się skąd wiem, że to jego..a już wam daje odpowiedź, ponieważ czuje jego perfumy i pamiętam, że w tej oto bluzie był na koncercie w Londynie..no to zobaczmy co mi jeszcze dał..widzę bordowe rurki, pewnie są Rydel, oo i jeszcze pożyczył od niej czarne conversy..czy ja dobrze widzę czy to naszyjniki z kostką R5?! JUHU kolejne do kolekcji ! Dobra szybko się przebrałam, poprawiłam włosy i wybiegłam na korytarz do Ross'a..
-Wow byłaś tam z jakieś 5 minut a wyglądasz olśniewająco - kolejny komplement.
- dziękuje..to może chodźmy do reszty?-zaproponowałam.
On tylko przytaknął na znak, że się zgadza i w ramię w ramię szliśmy przez korytarze. Gdy już doszliśmy wszyscy uśmiechnęli się na mój widok ..Po chwili usłyszałam smutne słowa od Van..

-Słuchajcie miło było was poznać, posłuchać świetnego koncertu i porozmawiać ale na nas już czas. Musimy wracać do domu, chociaż obie zapewne byśmy chciały zostać z wami na zawsze ale wy macie swoje życie, a że już się pewnie nie spotkamy to ja z Laurą chcemy wam serdecznie podziękować za ten wspaniały i najlepszy w naszym życiu dzień.-przy ostatnich słowach Van złapała mnie za rękę i podeszłyśmy do zespołu zgarniając ich wszystkich do grupowego miśka.Po chwili oderwałyśmy się od nich i żegnając się wyszłyśmy z sali kierując się w stronę naszego domu. Podczas drogi Vanessa pytała się mnie co się działo gdy Ross za mną pobiegł, no to nie miałam wyjścia to jej opowiedziałam ,  a jej reakcja :,,AWWW wy powinniście być parą" ..No już lecę Van..Wchodząc do domu , szybko pobiegłam do swojego pokoju i zabrałam swoją piżamę aby po chwili być w cieplutkiej wodzie w wannie..Po umyciu się położyłam się do łóżka i rozmyślałam nad zdarzeniami z tego dnia, na samą myśl na mojej twarzy zagościł uśmiech. Przekręciłam się na bok i po dłuższej chwili zasnęłam...I tak właśnie kończy się ten cudowny dzień.

~~~~~~~~~~~~
Hejj kochani !❤
Oto rozdział pisany przeze mnie..może on nie jest zbyt szałowy czy coś..ja wiem że nie mam aż tak wielkiego talentu do pisania..no ale zawsze warto spróbować..Chciałabym abyście zaczęli komentować..jest opcja że mogą komentować anonimy więc wiecie! Bo mamy wrażenie że piszemy tylko dla siebie..nie jesteśmy takie że piszemy tylko dla komentarzy, ale jak chyba dobrze wiecie miło jest zobaczyć słowa od innych ^^ Na dzisiaj to koniec ;)
Ps Powstała zakładka "poleć swojego bloga"! Więc serdecznie zapraszamy! 
~Szylwia.

sobota, 1 listopada 2014

Rozdział 1

-Aaaaaaaa! - usłyszałam przeraźliwy krzyk i jak oparzona podskoczyłam na łóżku. CO jest? Pali się? Wojna się zaczęła? Obama przyjechał do miasta?!
Sparaliżowana strachem siedziałam chwilę na łóżku, aż do mojej sypialni wleciała moja siostra, Vanessa. Cała rozczorchrana, w piżamach i niebieskim kotkach na stopach, podskakiwała jak szalona. - Aaaa! Laura, wstawaj, gnomie! - zdezorientowana patrzyłam na siostrę, która właśnie rzucała we mnie kapciami.
- Rany, Vanessa, koniec świata?!
- Taak! No dalej, ruszaj ten tyłek! Nareszcie! Laura, nie siedź tak, zwariowałaś?! Przecież dzisiaj idziemy na koncert R5!! Bierz dupsko w troki i zbieraj się, raz, raz!
Patrzyłam tępo na siostrę, aż w końcu to, co powiedziała zaczęło do mnie docierać. Koncert R5? Dzisiaj?! To JUŻ DZISIAJ?!
- O matko taaaaaak!! - Wydarłam się jeszcze głośniej niż siostra i rzuciłam się na nią. Wspólnie odtańczyłyśmy taniec zwycięstwa i krzyczałyśmy jedna przez drugą.
- Wreszcie zobaczę Rikera! - krzyknęła Vann i pocałowała plakat, na którym znajdował się jej ulubieniec.
- A ja Rydel, matko, gdybym była facetem, oświadczyłabym się jej przy pierwszej okazji.
- Laura - powiedziała już spokojniej Vanessa - obydwie wiemy, że nie chodzi tu o Rydel! - zachichotała i dotknęła palcem plakat Rossa Lyncha - a o kogo innego.
- Idiotko, zostaw go! - wydarłam się najgłośniej jak potrafiłam i z impetem odepchnęłam siostrę od Rossa - nie bój się kochanie, jestem przy tobie, ta dziwna dziewczynka już nic ci nie zrobi. - przytuliłam szafę, na której wisiał plakat i  z udawaną złością powiedziałam do siostry - jeszcze raz go dotkniesz i nie żyjesz. Siostra zaśmiała się cicho.
- To nie miłość, to obsesja - rzekła z uśmiecham.
Zrobiłam minę pt."Zaraz nie wytrzymam, muszę ci się wygadać!" i jak dwie nienormalne nastolatki w podskokach pognałyśmy do mojego łóżka.
- Ahh, Vann, on jest taki słooodki! - upadłam na łóżko i zapatrzyłam się w sufit. - to nie chłopak, to ideał. Ma takie hipnotyzujące, czekoladowe oczy i taki zniewalający uśmiech! - rozmarzyłam się i wtuliłam w poduszkę - jest skromny, zabawny, utalentowany i - byłam już cała w skowronkach - i ma TAKĄ klatę!
Byłam tak podniecona, że nawet nie zauważyłam, jak Vanessa wyszła z mojego pokoju i ze zdziwieniem spostrzegłam, że spędziłam 20 minut na gapieniu się w sufit i rozmyślaniu o Rossie.
Zbiegłam szczęśliwa na dół i jak zobaczyłam, jaką niespodziankę przyszykowała dla mnie siostra, myślałam, że zaraz zacznę rzygać tęczą.
- Zamówiłam ją specjalnie dla ciebie - uśmiechnęła się Vanessa przygotowując śniadanie.
Osłupiałą patrzyłam na prezent. Nie. To nie może być prawda. Przede mną na wieszaku wisiała piękna, czarno-czerwona sukienka. Była luźna, a zarazem elegancka, w rockowym stylu - idealna na koncert.
- Ja cię kręcę, Vann! Ile zapłaciłaś za to cudeńko?!
Vanessa podeszła do mnie z grzankami na talerzu i pocałowała w policzek.
- Nieważne, ważne. że ci się podoba. - uśmiechnęła się.
Nie no, ona jest wspaniała! Ta sukienka musiała być strasznie droga. Ma tyle złotych wszywek i jest po prostu I-DE-AL-NA. Jak ze snu. Mam najlepszą siostrę pod ślońcem! Albo nawet w całej galaktyce!
Siadając do śniadania spojrzałam na zegarek. 6:17. Vanessa?! O której ty wstajesz?! I jeszcze mnie budzisz?!
 ~*~
Koncert jest na 17. Co z tego, musimy przecież zająć miejsca? Już od 7 zaczęłyśmy się przygotowywać. Pojechałyśmy do galerii i kupiłyśmy sobie mega fajną biżuterię na koncert.
Kiedy piłyśmy shaki w McDonaldzie, zobaczyłam dziewczynę, która miała na sobie naszyjnik R5. Zaksztusiłam się shakiem. Kolejna bratnia dusza!
- Hej! Ty z naszyjnikiem! - wrzasnęłam na cały McDonald. Wszyscy na mnie spojrzeli. No tak, przecież to była taki codzienny widok.
Dziwczyna spojrzała na mnie pogardliwym spojrzeniem i razem z przyjaciółeczką zaczęły się chichrać.
- Lau, co ty odwalasz?! - szepnęła Vanessa i pociągnęła mnie za rękaw, żebym usiadła.
- Już nic, przepraszam - odparłam ściekła.
   ~*~
Reszta dnia, ąz do 12 przebiegła normalnie. Normalnie tz. piszcząc i podniecając się koncertem. Od 10 siedziałam w łazience i się stroiłam. Opłaciło się.
- O Bożeno, Laura, wyglądasz super!! - zachwycała się Vanessa. Ona też wyglądała bosko.
Wsiadłyśmy do samochodu i o 13 byłyśmy na miejscu odbywania się koncertu. Było już trochę ludzi, ale udało się! Stoimy w drugim rzędzie!! Byłam tak zarumieniona z podniecenia, że nawet nie nakładałam różu. Jeszcze cztery godziiinyyyy!
To były najdłuższe 4 godziny mojego życia, ale opłaciły się. Jak cholernie się opłaciły!
16:55. O matko, zaraz serce mi wyskoczy. 16:56. Aaa! Rozstawili mikrofony!. 16:57. Ej! To ta dziewczyna ze sklepu!
- No hej, mała - zmierzyła mnie wzrokiem pt."Oh jak bardzo jestem od ciebie lepsza" i powiedziała - Chodź Kate. Nie będziemy stały obok tego plebsu.
Tego plebsu?! Czy ona właśnie powiedziała tak DO NAS?! Już miałam się odszczekać, ale... O MAAATKOO!
Ross wyszedł na scenę!! Aaa, za nim Rydel, Ellington, Rocky i Riker!!
Nie wierzę. Tak długo czekałam na ten dzień! Kiedy wszyscy na około się wydzierali, aj stałam jak ta latarnia. Wciąż nie mogłam uwierzyć. Po policzku spłynęła mi łza szczęścia. Dopiero, kiedy Vanessa krzyknęła na cały głos KOCHAM CIĘ RIKER, otrząsnęła się i jej zawtórowałam.
- Witajcie, Los Angeles! - powiedział do mikrofonu Ross, a ja poczułam, że mi słabo. Vanessa ma rację. To obsesja, nie miłość.
"To najlepsze miejsce na świecie!" - myślałam - "tyle tu wspaniałych lu...". Przerwałam moje rozmyślania, bo zauważyłam stojącą za mną Dziewczynę Z Maka. Zamiast tańczyć tak, jak wszyscy, ona się pręży jak w klubie nocnym.
"Ha! Co za ofiara, nikt z R5 nigdy by takiej nie chciał" - pomyślałam. Usatysfakcjonowana swoją mądrością zaczęłam głośno śpiewać i tańczyć.
- Ooo kurde, Laura, Riker się na mnie spojrzał! - darła się mi do ucha Vanessa, a ja beznadziejnie gapiłam się się raz na jednego, raz na drugiego, trzeciego i piątego, i nikt nawet na mnie nie zerknął. O jaa!! Ross tu spojrzał!! Nie,nie na mnie, na kogoś za mn... Ross, debilu, przyglądasz się tej dziuni?!
Szybko jednak o tym zapomniałam i bawiłam się dalej. O! Śpiewają "Loud"! O! Teraz "One Last Dance"! W mózgu latały mi motylki, skowronki, żabki i krówki.
To bez wątpienia najlepszy dzień w moim życiu.
Nagle cały zespół chwycił mikrofon. - Pozdrawiamy panią w czarnej sukience z 3 rzędu i gratulujemy umiejętnego tańca! Kiedy myślałam, że wybuchnę, Ross puścił do ów czarnowłosej oczko.
To bez wątpienia najgorszy dzień w moim życiu.
 
Resztę koncertu również się bawiłam, ale nie tak, jak poprzednio. Byłam zła na R5. Nawet na Rydel! Wyginanie się to taniec?! Pff. A więc tapeciary wciąż a topie.
Vanessa darła się tak głośno, że Rikera tak to śmieszyło, że przybił jej piątkę. Szczęściara! A ja?
Nie wierzę, teraz wszystko już mnie wkurzało. Jestem głupia i tyle! Czekałam na ten koncert tyle czasu i myślałam, że pogadam z kimś z mojego ukochanego zespołu. Ba! Myślałam nawet, że może nawet weźmiemy od siebie numery, czy coś. Hahahahhahaha, Laura śmieszna jesteś!
Zaczęło się "If I Can't Be With You". Moja ulubiona piosenka. Ale teraz byłam taka zła, że w jednym momencie stała się najgorsza na świecie.
Poczułam, że chce mi się pić. Tak mnie wysuszyło, że mnie mogłam przełknąć śliny. Wiedziałam, że jeśli stąd wyjdę, to już nie wejdę. Nie przepuszczą mnie. Tak czy tak, R5 to i tak cud świata i nie chcę stracić ostatniej godziny słuchania ich na żywo.
Ale gdy dziunia z 3 rzędu jakimś cudem znalazła się obok mnie i wymachiwała tym dupskiem tak, że obrywałam nim raz po raz, nie wytrzymałam. Obróciłam się i już miałam zamiar się przepychać do wyjścia, gdy Vanessa stojąca za mną zrobiła wielkie oczy i prawie niedosłyszalnym głosem powiedziała - Laura, odwróć się.
W tym samym momencie poczułam czyjąś rękę na ramieniu. Osłupiała odwróciłam się powoli. Ktoś ze sceny podawał mi ręke... Świecie, pozwól mi uwierzyć...
___________________________________________________________________________________
Cześć,a więc 1 rozdział napisany, uff...
Mam nadzieje, że się spodoba C:
Razem z Szylwią liczymy na komentarze, zostawcie coś po sobie. :D
/Kitka