Stałem przed domem Vanessy już dobre 5 min. Co ta dziewczyna tam robi?! Pukałem już z 50 razy i dzwoniłem dzwonkiem 100. Chyba widziała mojego smsa? O, co to? No świetnie, rozpadało się. A to co to? No nie wierzę, grad w lato?! Vanessa, przysięgam, już po tobie. W tej chwili drzwi zaczęły się uchylać. Stanąłem w pozycji boksera przygotowany na atak, aż tu nagle...
- Hej - powiedziała nieśmiało Vann.
C-co to ma ja się pytam być...? Cz-czy ja mam zwidy?
- O, sorry, chyba pomyliłem domy, szukałem Vanessy Marano, a nie anioła - walnąłem zacinając się i pośpiesznie zawróciłem. Usłyszałem za sobą śmiech. No genialnie, ośmieszyłem się właśnie przed chyba-sąsiadami-Vanessy, bo przysiągłbym, że to jej adres!
- Idioto, to ja - usłyszałem i z buzią, która wyglądała jak skarbonka odwróciłem się powoli. - Wybieram się jutro na urodziny mojej kuzynki i musisz ocenić jak wyglądam - uśmiechnęła się i zrobiła obrót. Spojrzałem zdziwiony na jej bose stopy. - A, tak. Nie mam jeszcze butów.
- LILY MA JUTRO URODZINY?! MIAŁA MIEĆ ZA MIESIĄC! - krzyknęła Laura, która nie wiem skąd i kiedy znalazła się za mną. - PRZESZ JA SIĘ NIE MAM W CO UBRAĆ.
Eh, te kobiety. My, faceci, mamy jeden garnitur, góra dwa i chodzimy w nim na śluby, pogrzeby, urodziny, spotkania z Kapitanem Ameryką i co? Wszyscy wyglądamy prawie tak samo i koniec świata jakoś nie następuje!
- NASTĄPI KONIEC ŚWIATA - usłyszałem jeszcze jak Lau wbiegała do mieszkania. Przewróciłem oczami i westchnąłem głęboko.
- Hej, jak my będziemy małżeństwem też będziesz musiał wysłuchiwać takich gadek! - Vanessa ze zrezygnowaniem weszła do domu, a ja poszedłem w jej ślady śmiejąc się pod nosem.
- I co sądzisz? - zapytała spuszczając wzrok.
- I CO SĄDZICIE? - zawołała Laura zbiegając ze schodów z czarną sukienką w ręce. Eh, te kobiety.
Uśmiechnąłem się nie mogąc oderwać wzroku od Vann. Wyglądała tak pięknie. Jak anioł. Miała na sobie czerwoną, wykrojoną, rozkloszowaną sukienkę i ten makijaż... Czy ja przypadkiem się nie ślinię? Sprawdziłem dyskretnie. Wszystko gra.
- Będziesz wyglądać przepięknie. Jak księżniczka. Jak królowa. Zresztą zawsze tak wyglądasz, ale dzisiaj już przegięłaś - powiedziałem poważnie, unosząc głowę.
- Dzięki Riker, wiedziałam, że mogę liczyć na twoje zdanie! - uśmiechnęła się Lau i pobiegła na górę.
Zaśmialiśmy się z Vann jednocześnie, spoglądając sobie w oczy.
- Mam nadzieję, że wiesz, że to było do ciebie? - uśmiechnąłem się. Brunetka przytaknęła głową uśmiechając się szeroko. No Riker, dziś jest twój szczęśliwy dzień.
#Ross
Cały w skowronkach zszedłem na dół do kuchni. Nie mogę uwierzyć, że jestem z Laurą. To najpiękniejszy dzień w moim życiu! O tej chwili, kiedy mnie pocałowała, mogłem tylko pomarzyć. A jednak!
- Ross, jesteś najprzystojniejszym i najfajniejszym gościem pod słońcem! - krzyknąłem widząc swoje odbicie w talerzu. Uśmiechając się szeroko nuciłem pod nosem piosenkę Black Magic Little Mix, przy okazji przygotowując sobie jedzonko. Ale zaraz... Jakoś tak nagle cicho się zrobiło, a to nowość w tym domu. Hmm... Laura pojechała do domu, Rydel wyszła na zakupy, Riker... gdzieś się włóczy pewnie, ale Ell i Rocky? Przecież to główni prowokatorzy w tym domu. Coś mi się tu nie podoba.
Założyłem na głowę czapkę a'la Sherlock Holmes, która leżała na lodówce chyba z 10 lat i pośpiesznie włożyłem do buzi fajkę z bańkami. Chwytając notes i złamany ołówek ruszyłem na śledztwo do salonu. Jakie mamy poszlaki? Skarpetka Rockiego na świeczniku - norma. Trampek Ella za szafą. Hej, czy to nie ten trampek gościu zgubił pół roku temu? Nagle usłyszałem szepty.
- Ej, 2 tony żelków to trochę za dużo. Ja przystaję przy 1,8 tony.
- Człowieku, musimy mieć jeszcze coś na potem! Wiesz, pierwsza noc, pierwszy poranek...
- Ale pamiętaj, że mamy już 50 kg karmelków, ogromnego żelka w kształcie serca i 2 baseny kisielu! A, no i jeszcze 4 metrowy tort z cukierków!
- To ma być niezapomniana uroczystość, stary, kto będzie wspominał imprezę, na której było tylko 1,8 tony żelków?!
- AAAA, MAM WAS! - wrzasnąłem z trzaskiem otwierając szafę, co spowodowało piskliwy krzyk dwójki podejrzanych siedzących w środku.
- NIE CHCĘ MIEĆ PROBLEMÓW Z PRAWEM, NIC NIE ZROBIŁEM! - krzyknął Ell zakrywając się sukienką Ryd wiszącą na wieszaku.
- PRZYZNAJĘ SIĘ, TO JA POPSUŁEM LAPTOPA ROCKIEGO, PRZYZNAJĘ SIĘ!
- IDIOTO, POPSUŁEŚ MI LAPTOP, A JA CI POMAGAM ŚLUB PLANOWAĆ?!
- Zaraz, jaki ślub?! - wydarłem się chcąc przekrzyczeć dwójkę bijących się brunetów.
- Twój i Lau!- powiedział zbyt szybko Ellington, zakrywając buzię drugiemu brunetowi. Ten ugryzł go w palec.
- Wcale nie, bo jego i Rydel! - krzyknął z miną bohatera.
Zaraz. C O ?
- Zamknijcie mordy, ogórki! - krzyknąłem i natychmiast poczułem ból gardła. Mój krzyk jednak opłacił się, gdyż parszywe grzyby w końcu się zamknęły. - Rocky, a umowa, którą podpisywaliśmy?!
- Miałem złamany środkowy palec i był przekrzywiony na serdeczny, nie pamiętasz?
- Kolejny kanciarz. - westchnąłem i zrezygnowany porozstawiałem brunetów po kątach, po czym poszedłem oglądać telewizję.
Następny dzień
#Rocky
Vann i Lau powiedziały nam, że Lily i nas zaprosiła na urodziny. Nie będę chodził na urodziny żadnej baby!
- Rocky, Ryd mi powiedziała, że będzie dużo jedzenia! - A może jednak będę.
Wynalazłem jakiś stary garnitur i założyłem go prędko. A to co to to je?
- To jest krawat, Rocky. - oznajmiła Laura. - Taki trochę męski naszyjnik, że tak powiem.
- Nie będę nosił żadnych naszyjników!
- No jak uważasz, ale te krówki to ja zjem. - A może jednak będę.
Ubrany jak idiota wsiadłem z Ellem, Rydel, i Vanessą do samochodu. Reszta jechała osobno. Nie, jakie osobno. Riker dostał sraczki i został w domu, więc Ross jechał z Lau, brawo chłopie. W kieszeni miałem cały zapas żelków, tak w razie czego, jakby jedzenia jednak nie było. MIAŁEM. ELL IDIOTA ZJADŁ MI NIEZAUWAŻALNIE, ZANIM DOJECHALIŚMY. DZIĘKI, STARY.
Wysiedliśmy przed ogromnym domem, który wyglądał jak pałac. Wszędzie wisiały jakieś durne balony i serpentyny. Nad dwoma kolumnami przyczepiony był napis "Happy B-day Lily". Obrzydlistwo. Nienawidzę różowego.
Wchodząc do środka moją uwagę przykuł ogromniasty stół, cały zapełniony żarciem! O mamuniu, jestem w niebie! Zacząłem biec w stronę mojego nieba przy okazji słysząc za sobą wykłady na temat kultury, gdy nagle... Ała! Wpadłem na kogoś! Co za ciota przede mnie we...
- Ups, przepraszam, nie powinnam tak tu latać - powiedziała cicho blondynka, na którą najwidoczniej wpadłem i właśnie na niej leżałem. Niee... Nie wierzę. Nigdy nie widziałem kogoś tak pięknego. O bobrze, o ludzie, o niebiosa, pierwszy raz w życiu spojrzałem inaczej na dziewczynę, nie na jedzenie! Rocky, idioto!
- Eee, ehee, emhee, eee - próbowałem coś z siebie wydusić, ale nie mogłem! No kurczę, co się ze mną dzieje?! Wszechwiedzący i najprzystojniejszy Rocky na świecie nie może nic nawet wydukać?!
- Emm, jestem Lily. - zaśmiała się nerwowo blondynka. Ubrana była w świecącą, różową sukienkę. Kocham różowy.
- A ty?
- Eeee...
Spojrzała na mnie pytającym wzrokiem. Piękne, niebieskie oczy. Jak te żelki z nowej edycji specjalnej Haribo!
- Eeeeeee...
- No dobrze, a możesz ze mnie zejść?
- Eeee...
- Oh, okej. Możemy tak sobie leżeć, masz rację. - spuściła wzrok zmieszana i trochę niezadowolona.
- Rocky, ćwoku, złaź z tej pani! - krzyknął Ross idąc w naszą stronę.
- CAŁUJ ROCKY, CAŁUJ! - krzyknął Ell tańcząc i klaszcząc jak orangutan.
Potrząsnąłem głową i otrząsnąłem się.
- Przepraszam, jestem Rocky. Miło mi poznać. - uśmiechnąłem się i pomogłem Lily wstać.
Rossa chyba wryło, bo stanął z rozdziawioną buzią na środku sali z palcem w górze. Reszta poszła w jego ślady. Oprócz Ella, oczywiście, który wciąż odprawiał tańce godowe. No co, chyba jak się damę poznaje, to trza się zachować?
- Mi również - zaśmiała się blondynka wciąż trzymając mnie za rękę. - Widzę, że masz zamiłowanie do jedzenia. Ja też! Dlatego zamówiłam mnóstwo słodyczy!
Mało brakowało, a zapytałbym ją, czy za mnie wyjdzie, przysięgam!
- Jak chcesz, mogę cię potem oprowadzić po domu - uśmiechnęła się nieśmiało odchodząc.
- Tak, pewnie, z przyjemnością. - odparłem wkładając ręce do kieszeni. Przyglądałem się jej jak odchodzi. Usiadłem rozmarzony na krześle. Eh, te kobiety
~*~
Hej, moje Misie!
Tak, to ja! Większość za pewne mnie nie pamięta, albo w ogóle nie zna, bo nie było mnie tu ohoho. Ale obiecuję - poprawię się. Zdałam do liceum, wróciłam w wyjazdu, więc mam teraz mnóstwo czasu na różne rzeczy. Nie wiem jak z rozdziałem, wprawdzie pisałam sobie jakieś opowiadania podczas mojej nieobecności, ale nie że tak powiem "dla publiki". Zostawiam go do waszej oceny. Mam nadzieję, że ciepło mnie z powrotem przyjmiecie, ale oczywiście gotowa jestem na jeden wielki ochrzan, bo spójrzmy prawdzie w oczy - należy mi się. xd
Zrobiłam dziś coś nowego, zwróciłam trochę uwagi na naszego drugiego bruneta, który na razie chował się trochę w cieniu. Co o tym myślicie? Uu, trochę się rozpisałam, ale to z miłości i tęsknoty za wami. :') Liczymy na jakieś komentarze, a i najważniejsze: baaaardzo was kochani przepraszam! Mam nadzieję, że mi wybaczycie. :)
10 komentarzy= 26 rozdział ❤
Buźka,
Dobra mam nadzieje że będę pierwsza a jak nie to będę płakać, ale może przejdziemy do rzeczy rozdział piękny, cudowny i nie wiem co dalej... A nie wiem za mało RAURY, ale jakoś przeżyje...
OdpowiedzUsuńRocky i Ell są najlepsi i nic tego nie zmieni...
Dłuższego dzisiaj nie napisze bo telefon mi pada więc... jeszcze raz rozdział cudny i przepiękny, a Rik który pokrywa Van to klasyka...
Dobra teraz tradycja czekam na next i ma być szybko bo innaczej będzie źle...
To całuski :*
~ Pinni
PS. Fajnie że wrocilas :D
Super rozdział :*
OdpowiedzUsuńAch ten Rocky i Ell.
Czekam na next <3
Sikam sikam sikam xd cudo, miód, maliny. Co więcej? Karmel i toffi :-* czekam na next pyszczki <3
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział.
OdpowiedzUsuńCzekam na next.
Cudowny rozdział!!!
OdpowiedzUsuńRocky i Ell są genialni. Kocham tych idiotów. Rocky i Lily, czy tu coś się szykuje? Nie wiem, ale łączy ich jedno - słodycze.
Czekam na next. :*
Proszę błagam wrecz w 26 dawaj co gorącego z raurą
OdpowiedzUsuńŚwiety rozdział!!!
OdpowiedzUsuńRocky i Ell najlepsi!! Kocham ich <333
Czekam niecierpliwie na nexta :)
Olivia<3
Super , czekam na next'a
OdpowiedzUsuń~Bun
Świetny rozdział
OdpowiedzUsuńBoże boże boże
OdpowiedzUsuńRodział wyszedł ci genialnie!
G E N I A L N I E
Ciesze sie że wróciłaś do pisania na tym blogu i nie dałaś wygrać chorobie o nazwie BRAK WENY
Rocky i Ell rozwalili system! Hahha jebłam z krzesła jak o nich czytałam!
Czekam na nexta skarby