-Aaaaaaaa! -
usłyszałam przeraźliwy krzyk i jak oparzona podskoczyłam na łóżku. CO
jest? Pali się? Wojna się zaczęła? Obama przyjechał do miasta?!
Sparaliżowana
strachem siedziałam chwilę na łóżku, aż do mojej sypialni wleciała moja
siostra, Vanessa. Cała rozczorchrana, w piżamach i niebieskim kotkach
na stopach, podskakiwała jak szalona. - Aaaa! Laura, wstawaj, gnomie! -
zdezorientowana patrzyłam na siostrę, która właśnie rzucała we mnie
kapciami.
- To nie miłość, to obsesja - rzekła z uśmiecham.
Zrobiłam
minę pt."Zaraz nie wytrzymam, muszę ci się wygadać!" i jak dwie
nienormalne nastolatki w podskokach pognałyśmy do mojego łóżka.
-
Ahh, Vann, on jest taki słooodki! - upadłam na łóżko i zapatrzyłam się w
sufit. - to nie chłopak, to ideał. Ma takie hipnotyzujące, czekoladowe
oczy i taki zniewalający uśmiech! - rozmarzyłam się i wtuliłam w
poduszkę - jest skromny, zabawny, utalentowany i - byłam już cała w
skowronkach - i ma TAKĄ klatę!
Byłam tak podniecona, że
nawet nie zauważyłam, jak Vanessa wyszła z mojego pokoju i ze
zdziwieniem spostrzegłam, że spędziłam 20 minut na gapieniu się w sufit i
rozmyślaniu o Rossie.
Zbiegłam szczęśliwa na dół i jak
zobaczyłam, jaką niespodziankę przyszykowała dla mnie siostra, myślałam,
że zaraz zacznę rzygać tęczą.
- Zamówiłam ją specjalnie dla ciebie - uśmiechnęła się Vanessa przygotowując śniadanie.
Osłupiałą
patrzyłam na prezent. Nie. To nie może być prawda. Przede mną na
wieszaku wisiała piękna, czarno-czerwona sukienka. Była luźna, a zarazem
elegancka, w rockowym stylu - idealna na koncert.
- Ja cię kręcę, Vann! Ile zapłaciłaś za to cudeńko?!
Vanessa podeszła do mnie z grzankami na talerzu i pocałowała w policzek.
- Nieważne, ważne. że ci się podoba. - uśmiechnęła się.
Nie
no, ona jest wspaniała! Ta sukienka musiała być strasznie droga. Ma
tyle złotych wszywek i jest po prostu I-DE-AL-NA. Jak ze snu. Mam
najlepszą siostrę pod ślońcem! Albo nawet w całej galaktyce!
Siadając do śniadania spojrzałam na zegarek. 6:17. Vanessa?! O której ty wstajesz?! I jeszcze mnie budzisz?!
~*~
Koncert
jest na 17. Co z tego, musimy przecież zająć miejsca? Już od 7
zaczęłyśmy się przygotowywać. Pojechałyśmy do galerii i kupiłyśmy sobie
mega fajną biżuterię na koncert.
Kiedy piłyśmy shaki w
McDonaldzie, zobaczyłam dziewczynę, która miała na sobie naszyjnik R5.
Zaksztusiłam się shakiem. Kolejna bratnia dusza!
- Hej! Ty
z naszyjnikiem! - wrzasnęłam na cały McDonald. Wszyscy na mnie
spojrzeli. No tak, przecież to była taki codzienny widok.
Dziwczyna spojrzała na mnie pogardliwym spojrzeniem i razem z przyjaciółeczką zaczęły się chichrać.
- Lau, co ty odwalasz?! - szepnęła Vanessa i pociągnęła mnie za rękaw, żebym usiadła.
- Już nic, przepraszam - odparłam ściekła.
~*~
Reszta
dnia, ąz do 12 przebiegła normalnie. Normalnie tz. piszcząc i
podniecając się koncertem. Od 10 siedziałam w łazience i się stroiłam.
Opłaciło się.
- O Bożeno, Laura, wyglądasz super!! - zachwycała się Vanessa. Ona też wyglądała bosko.
Wsiadłyśmy
do samochodu i o 13 byłyśmy na miejscu odbywania się koncertu. Było już
trochę ludzi, ale udało się! Stoimy w drugim rzędzie!! Byłam tak
zarumieniona z podniecenia, że nawet nie nakładałam różu. Jeszcze cztery
godziiinyyyy!
To były najdłuższe 4 godziny mojego życia, ale opłaciły się. Jak cholernie się opłaciły!
16:55. O matko, zaraz serce mi wyskoczy. 16:56. Aaa! Rozstawili mikrofony!. 16:57. Ej! To ta dziewczyna ze sklepu!
-
No hej, mała - zmierzyła mnie wzrokiem pt."Oh jak bardzo jestem od
ciebie lepsza" i powiedziała - Chodź Kate. Nie będziemy stały obok tego
plebsu.
Tego plebsu?! Czy ona właśnie powiedziała tak DO NAS?! Już miałam się odszczekać, ale... O MAAATKOO!
Ross wyszedł na scenę!! Aaa, za nim Rydel, Ellington, Rocky i Riker!!
Nie
wierzę. Tak długo czekałam na ten dzień! Kiedy wszyscy na około się
wydzierali, aj stałam jak ta latarnia. Wciąż nie mogłam uwierzyć. Po
policzku spłynęła mi łza szczęścia. Dopiero, kiedy Vanessa krzyknęła na
cały głos KOCHAM CIĘ RIKER, otrząsnęła się i jej zawtórowałam.
- Witajcie, Los Angeles! - powiedział do mikrofonu Ross, a ja poczułam, że mi słabo. Vanessa ma rację. To obsesja, nie miłość.
"To
najlepsze miejsce na świecie!" - myślałam - "tyle tu wspaniałych
lu...". Przerwałam moje rozmyślania, bo zauważyłam stojącą za mną
Dziewczynę Z Maka. Zamiast tańczyć tak, jak wszyscy, ona się pręży jak w
klubie nocnym.
"Ha! Co za ofiara, nikt z R5 nigdy by
takiej nie chciał" - pomyślałam. Usatysfakcjonowana swoją mądrością
zaczęłam głośno śpiewać i tańczyć.
- Ooo kurde, Laura,
Riker się na mnie spojrzał! - darła się mi do ucha Vanessa, a ja
beznadziejnie gapiłam się się raz na jednego, raz na drugiego, trzeciego
i piątego, i nikt nawet na mnie nie zerknął. O jaa!! Ross tu spojrzał!!
Nie,nie na mnie, na kogoś za mn... Ross, debilu, przyglądasz się tej
dziuni?!
Szybko jednak o tym zapomniałam i bawiłam się
dalej. O! Śpiewają "Loud"! O! Teraz "One Last Dance"! W mózgu latały mi
motylki, skowronki, żabki i krówki.
To bez wątpienia najlepszy dzień w moim życiu.
Nagle
cały zespół chwycił mikrofon. - Pozdrawiamy panią w czarnej sukience z 3
rzędu i gratulujemy umiejętnego tańca! Kiedy myślałam, że wybuchnę,
Ross puścił do ów czarnowłosej oczko.
To bez wątpienia najgorszy dzień w moim życiu.
Resztę
koncertu również się bawiłam, ale nie tak, jak poprzednio. Byłam zła na
R5. Nawet na Rydel! Wyginanie się to taniec?! Pff. A więc tapeciary
wciąż a topie.
Vanessa darła się tak głośno, że Rikera tak to śmieszyło, że przybił jej piątkę. Szczęściara! A ja?
Nie wierzę, teraz wszystko już mnie wkurzało. Jestem głupia i tyle! Czekałam na ten koncert tyle czasu i myślałam, że pogadam z kimś z mojego ukochanego zespołu. Ba! Myślałam nawet, że może nawet weźmiemy od siebie numery, czy coś. Hahahahhahaha, Laura śmieszna jesteś!
Zaczęło się "If I Can't Be With You". Moja ulubiona piosenka. Ale teraz byłam taka zła, że w jednym momencie stała się najgorsza na świecie.
Nie wierzę, teraz wszystko już mnie wkurzało. Jestem głupia i tyle! Czekałam na ten koncert tyle czasu i myślałam, że pogadam z kimś z mojego ukochanego zespołu. Ba! Myślałam nawet, że może nawet weźmiemy od siebie numery, czy coś. Hahahahhahaha, Laura śmieszna jesteś!
Zaczęło się "If I Can't Be With You". Moja ulubiona piosenka. Ale teraz byłam taka zła, że w jednym momencie stała się najgorsza na świecie.
Poczułam,
że chce mi się pić. Tak mnie wysuszyło, że mnie mogłam przełknąć śliny.
Wiedziałam, że jeśli stąd wyjdę, to już nie wejdę. Nie przepuszczą
mnie. Tak czy tak, R5 to i tak cud świata i nie chcę stracić ostatniej
godziny słuchania ich na żywo.
Ale gdy dziunia z 3 rzędu jakimś cudem znalazła się obok mnie i wymachiwała tym dupskiem tak, że obrywałam nim raz po raz, nie wytrzymałam. Obróciłam się i już miałam zamiar się przepychać do wyjścia, gdy Vanessa stojąca za mną zrobiła wielkie oczy i prawie niedosłyszalnym głosem powiedziała - Laura, odwróć się.
W
tym samym momencie poczułam czyjąś rękę na ramieniu. Osłupiała
odwróciłam się powoli. Ktoś ze sceny podawał mi ręke... Świecie, pozwól
mi uwierzyć...Ale gdy dziunia z 3 rzędu jakimś cudem znalazła się obok mnie i wymachiwała tym dupskiem tak, że obrywałam nim raz po raz, nie wytrzymałam. Obróciłam się i już miałam zamiar się przepychać do wyjścia, gdy Vanessa stojąca za mną zrobiła wielkie oczy i prawie niedosłyszalnym głosem powiedziała - Laura, odwróć się.
___________________________________________________________________________________
Cześć,a więc 1 rozdział napisany, uff...
Mam nadzieje, że się spodoba C:
Razem z Szylwią liczymy na komentarze, zostawcie coś po sobie. :D
/Kitka
Powiem tylko tyle że twój blog zapowiada się świetnie ;) I chciałybyśmy ci bardzo ale to bardzo podziękować za ten oto pierwszy komentarz na naszym blogu! Może on nie jest dotyczący naszego bloga ale zawsze to jednak coś :*
OdpowiedzUsuń