Strony

niedziela, 30 sierpnia 2015

Rozdział 29

#Riker
   Miałem już dość tego, że Vanessa ciągle mnie przezywała albo olewała! Przecież wczoraj się pocałowaliśmy! Wiem, że nie minęło dużo czasu od tego, no ale jednak chcę mieć pewność, że ona jest moja. Tylko moja. Westchnąłem . chyba dość głośno, ponieważ każdy podniósł na mnie wzrok.
- Nie, to nic takiego.- uśmiechnąłem się sztucznie i spojrzałem na Van, która nawet nie zwróciła na mnie uwagi, tylko zajadała draże. Nie wytrzymam tego dłużej, muszę dowiedzieć się co ona do mnie czuje. Przecież oddała pocałunek, może to coś znaczy? Czy zrobiła to jako impuls? Muszę się tego do jasnej cholery dowiedzieć. Wstałem z fotela i złapałem brunetkę za nadgarstek i zacząłem ciągnąć w stronę mojego pokoju. Nie zwracałem uwagi na jej krzyki typu ,, Riker, co ty robisz?!" albo ,, Porąbało cię do końca?!". Miałem to no, w dupie. W końcu otworzyłem drzwi, wciągnąłem do środka Van, a następnie zamknąłem drzwi.
 - Mogę wiedzieć o co ci chodzi?!
- A ja mogę wiedzieć co do mnie czujesz?!- wybuchłem,a ona milczała.- Wczoraj się pocałowaliśmy, a ty traktujesz to, jakby to się wcale nie wydarzyło! A jednak! Zrozum, że cię kocham! Cholernie cię kocham! Rozumiesz?! Nawet bym rzekł, że to miłość od pierwszego wejrzenia! A wiesz dlaczego? Pamiętasz koncert gdzie się poznaliśmy? Wtedy krzyczałaś ,, Kocham cię Riker". Byłaś tam najgłośniejsza, a ja do końca koncertu nie mogłem na ciebie nie spojrzeć! Wiem, że to było zauroczenie moją osobą! Ale do cholery wczoraj się pocałowaliśmy! I wiesz co?!- chciałem dokończyć, ale brunetka przyciągnęła mnie za koszulkę i pocałowała. Nie wiem ile się całowaliśmy, nie potrafię tego określić. Wow, no nieźle.
- Z racji swojej, mógłbyś przestać się na mnie drzeć? A teraz mnie wysłuchaj. Kocham cię, Riker. Po prostu bałam się,że ten pocałunek nic dla ciebie nie znaczył, więc cię olewałam. Teraz wiem, że jednak się myliłam. Cieszę się, że mi to powiedziałeś. Kocham cię i to bardzo.- uśmiechnęła się, a ja myślałem, że wyjdę z siebie. Ale w tym dobrym sensie! Nie wiedziałem co  ze sobą zrobić. Podniosłem brunetkę i zacząłem się kręcić. Po chwili, postawiłem Van na podłodze i spojrzałem jej w oczy.
- A teraz mi odpowiedz na pytanie.- brunetka spojrzała na mnie bardziej zaciekawiona.- W skali od 0 do 10, jak bardzo jestem przystojny?- brunetka się zaśmiała i walnęła w klatę.- Okej, okej teraz na serio. Czy najlepsza, najpiękniejsza, najukochańsza, najsłodsza dziewczyna na świecie, zgodzi się być moją dziewczyną?
Vanessa delikatnie mnie pocałowała, po czym oplotła moją szyję, swoimi rękami.
- Oczywiście, że tak mój przystojniaku.- stanęła na palcach i szepnęła mi na ucho ,, Daje ci mocne dziesięć". Zaśmiałem się i złapałem ją za dłoń.- Chodźmy zobaczyć jak tam moja siostra.
Uśmiechnięci, wypełnieni miłością poszliśmy w stronę pokoju Rossa. Otworzyliśmy drzwi, a tam dalej siedziała cała ''rodzinka''.
- I jak Lau?- zapytałem blondynkę.
- Wypiła ten sok i już przeszło. A tak zmieniając temat. Chcecie coś nam powiedzieć?
Spojrzałem na Vanessę i uśmiechnęliśmy się do siebie. Objąłem ją ramieniem i wróciliśmy wzrokiem na Rydel.
- Jesteśmy razem.- krzyknąłem bardzo szczęśliwy.
- Ha! Tylko wy tutaj jesteście singlami!- Rocky wskazał na blondynkę i Ella, po czym zaczął odprawiać taniec szczęścia- a gadaliście, że zostanę księdzem! A tutaj mam dziewczynę!
Spojrzałem na dwójkę, która wymieniała się spojrzeniami i uśmiechali się do siebie. O chrząknąłem i zwróciłem ich uwagę, Rydel była cała czerwona.
- A może wy macie nam coś ciekawego do powiedzenia?
- No, tak właściwie to tak. Od tygodnia jesteśmy razem.- Ell podszedł do Ryd i złapał ją za rękę, a ona pocałowała go w policzek. Rocky natychmiast przestał tańczyć, zdjął trampka, rzucił go o ziemię i z opuszczoną głową wyszedł z pokoju. W ogóle dlaczego on chodzi w trampkach po domu?!
- Gratulacje!- Vanessa pisnęła i obojgu przytuliła.- Ale jak to? Jak to się stało? Przecież nie zachowywaliście się jak para!
- Tydzień temu Ell zabrał mnie na plaże i wyznał co czuje.- na samo wspomnienie blondynka się uśmiechnęła.- Zapytał czy zostanę jego dziewczyną, a ja się zgodziłam. Nie pokazywaliśmy, że jesteśmy razem, by Rikerowi nic nie odbiło.
Wyszedłem z pokoju. Wiem, że Ell nie skrzywdzi Rydel, przecież od 9 lat są przyjaciółmi. Zasługują na miłość. Wszedłem do pokoju i wyjąłem z szuflady kopertę i przy okazji zabrałem zapalniczkę. Żeby nie było! Nie palę, po prostu kocham świeczki. Wróciłem do pokoju Rossa i stanąłem przed Ellem. Brunet patrzył na mnie z przerażeniem, pokazałem mu kopertę, on dobrze wiedział, co to jest.
- Riker, ja wiem...
- Co to jest?- Rydel i Vanessa patrzyły zaciekawione na kopertę.
- To jest umowa, gdzie nasza siostra miała być do 35 roku życia singielka.- Ell spuścił głowę.- Ej, spójrz na to.
Wyjąłem z kieszeni zapalniczkę i podpaliłem kopertę, którą następnie wrzuciłem do szklanki z wodą na szafce nocnej.
- Gratulacje, brachu. Szczęścia.- przytuliłem po męsku bruneta i poklepałem go po plecach, a następnie podszedłem do Rydel.
- Pilnuj go i bez szaleństw. A jakby co, chcę być wujkiem pierwszego dziecka.- zaśmiałem się i przytuliłem blondynkę.
Zeszliśmy razem do kuchni, a blondynka wyjęła ciastka i nalała każdemu kawy mrożonej.

#Ross
   Wszyscy nareszcie wyszli z mojego pokoju, więc podszedłem do drzwi od łazienki, gdzie ciągle siedziała Laura. Chciałem zapukać, lecz usłyszałem płacz.
- Ej, skarbie.- nikt mi nie odpowiedział, więc nacisnąłem klamkę. Otwarte. Już miałem coś powiedzieć, gdy Lau się odezwała.
- Przyszedłeś ze mną zerwać? Upokorzyłam się jak nikt. - zaczęła płakać jeszcze bardziej. Szybko do niej podszedłem i ukucnąłem przed nią. Delikatnie za podniosłem jej głowę za podbródek.
- Hej, mała. Gdybym teraz z tobą zerwał, byłbym skończonym idiotą. Poza tym to moja wina, że tutaj siedziałaś. Będę przy tobie w zdrowiu czy w chorobie, choćby nie wiem co. Za bardzo cię kocham, by z byle powodu z tobą zerwać.- pocałowałem ją w czoło i uśmiechnąłem się.
- Wiem, że to twoja sprawka. To było słodkie, że chciałeś pozbyć się okresu, ale mam nadzieje, że dotarło do ciebie, że się nie da. Dziękuję, Rossy. Też cię kocham,
Moja księżniczka mnie pocałowała. Jejku, jaki ze mnie szczęściarz.
- A nie mogłabyś być tak odrobinkę spokojniejsza podczas ''tych dni''?
- Że słucham?! Teraz to już całkowicie przegiąłeś palancie! Zabierz to co twoje i wnoś się!
Ale przecież to mój dom! Uśmiechnąłem się, wziąłem ją na ręce i zacząłem schodzić na dół, w stronę drzwi frontowych. Wyszedłem z nią na zewnątrz, postawiłem na ziemi i się uśmiechnąłem.
- Mój kochany idiota.- poczochrała mnie po włosach i się zaśmiała.
- Ej! Czy mam się za tego ''idiotę'' obrazić?
- Może to zmieni twoje zdanie.- przygryzła wargę, a następnie mnie pocałowała.
_________________________________
NO HELOŁ
Przybywam do was z rozdziałem 29!
Jak wam się podoba?
Przepraszam za jakiekolwiek błędy misie :*
/Szylwia
10 KOMENTARZY= 30 ROZDZIAŁ


środa, 26 sierpnia 2015

Rozdział 28

Następnego dnia
#Laura
Bobrze, co tak ciągle wyje? Zaraz sobie uszy wyrwę, ROSS WYŁĄCZ TEN BUDZIK!
- Coś chciałaś kochanie? - odparł zaspany Ross leżąc na podłodze.
- Nie nic, oprócz tego, żebyś wyłączył ten piekielny budzik! Dzwoni od 3 godzin!
Blondyn wstał i sięgnął po budzik.
- Nie od 3 godzin, tylko 3 minut - stwierdził krzywiąc się - a tak w ogóle, to czemu ja śpię na podłodze? - podrapał się w głowę.
Wstałam i przyciągnęłam chłopaka do siebie. Delikatnie musnęłam jego usta.
- Wiesz jak bardzo cię kocham - zamruczałam, na co Ross odpowiedział tym samym - ale nienawidzę jak ktoś ściąga mi całą noc kołdrę i kopie w brzuch! - wrzasnęłam i walnęłam blondyna na łóżko - Idę się ubrać.
- Niee, czekaj minutkę - Ross obrócił głowę w moją stronę - nie dałaś mi buziaczka z rana - założył ręce i udał obrażonego. Podeszłam i nachyliłam się nad nim. Już nasze usta miały się zetknąć, gdy...
- Za to, co wyprawiałeś w nocy nic nie dostaniesz! - burknęłam i wymierzyłam Rossowi delikatny policzek.
- Z-ZARAZ, TO BYŁO NIEŚWIADOMIE!
 - Ale było! - wzięłam pierwszą lepszą koszulkę i weszłam do łazienki.

#Ross
Wkurzony usiadłem na krańcu łóżka. Co to miało być?! W tym momencie Laura wychyliła się z łazienki i szperając w torbie wyciągnęła małą, zieloną paczuszkę. A to co, hę? Na palcach podszedłem do jej torby i zacząłem przeglądać wszystko, co tam było. Aaa... już wiem, co wyciągnęła Lau... Rumieniąc się schowałem pudełko podpasek z powrotem do torby. Ma okres! Dlatego taka nerwowa! Ale ja nie chcę, żeby taka była! Muszę coś z tym zrobić. Chwyciłem laptopa i w okienko Google wpisałem 'Jak pozbyć się okresu?'. Szukałem jakiś czas i znalazłem - olejek rycynowy! To jej pomoże!
Wymknąłem się z pokoju i zabrałem się za przygotowanie herbaty. Pisało, że należy dodać 3 kropelki do napoju, a okres się skończy. 3 kropelki? Na wszelki wypadek wleje całą fiolkę, tak dla lepszego efektu. Przeszukałem cały dom w poszukiwaniu olejku rycynowego. Nie ma?! Prędko poleciałem do apteki i za 5 minut byłem z powrotem z całą fioleczką olejku. Sięgnąłem po herbatę. Zaraz... co to? Olejek rycynowy?! Stukając się w głowę, do wrzątku dodałem torebkę z herbatą i 20 ml olejku rycynowego.
- Mmm, co tam pichcisz? - zawołała Laura schodząc ze schodów - Jakiś ty kochany!
Podeszła i przytuliła się mocno.
- Jakie ja mam szczęście, że cię poznałam - mruczała - to najpiękniejsze co mnie w życiu spotkaaaało.
Nie minęło 10 sekund, gdy...
- Ty kretynie, co tak jedzie?! Jak gówno, nie będę tego pić! Czemu taki pajac mi się trafił?! A ciocia mówiła "Ten Park to taki fajny chłopiec, idealny dla ciebie"! Mogłam jej posłuchać - krzyknęła i uwaliła się na kanapie zajadając ogórki kiszone, karmelki, ser i... masło? A może ona jest w ciąży?! Nie no jak, pomyśl idioto. A może nie ze mną?! Zganiłem się w myślach. Teraz ja się zachowuję jakbym miał okres.
- Laura, zrobiłem ci ziółka - uśmiechnąłem się do swojego dzieła i podałem je Laurze.
- Chyba śnisz, że to wypiję - zrobiła wielkie oczy.
- To na ból brzucha.
- No to okej, dzięki, chociaż nie wiem skąd wiesz, że boli mnie brzuch.
Zadowolony z siebie poszedłem robić sobie kakao. Tak swoją drogą - gdzie Rocky podziewa się od 2 dni?
~*~
#Rocky
- Lazania ze szpinakiem? Hmm, osobiście wolę z mięsem. Aczkolwiek mój kumpel, Ell, jadł raz z karmelkami. - mówiłem już lekko zmęczony. Od jakiego czasu my już tu siedzimy i gadamy o jedzeniu? Nie, żebym miał coś przeciwko, ale już chce mi się spać. Ile minęło, z 4 godziny?
- Każdy ma inny gust. - zaśmiała się Lily. Ma taki perlisty uśmiech! - Ja na przykład mogę woleć blondynów, a ty brunetki.
- Wolisz blondynów? - Nie! A mogło być tak pięknie!
- Nie, no co ty. To był przykład. Nie toleruję blondynów, wolę brunetów.
- Ja też nie lubię brunetek! Wolę blondynki! Ale nie takie całe blond i żółte jak makaron, tylko takie... no takie jak ty. - odparłem bez namysłu. Lily się zarumieniła. Zaraz, co ja powiedziałem?
- Znaczy, nie chodzi mi o to, że ciebie, tylko na przykład masz niebieskie oczy, a jak powiem, że uwielbiam niebieskie oczy, ale nie takie niebieskie, tylko takie jak ty masz, to... zaraz - zamyśliłem się myśląc nad tym, co gadam.
- Hahahaha, Rocky, jesteś uroczy! - Lily podparła głowę na dłoniach - Nigdy nie spotkałam kogoś takiego jak ty.
- Ja takiego jak ty też nie. Znaczy spotykałem blondynki z niebieskimi oczami, ale nie takie jak ty, bo ty nie jesteś zwykłą blondynką z niebieskimi oczami, tylko niezwykłą blondynką z niezwykłymi, niebieskimi oczami.
- Kochanie, nie oto mi chodzi - znów się zaśmiała głaszcząc mnie po dłoni, na co zesztywniałem - rzadko spotyka się ludzi, którzy otwarcie przyznają się do miłości do jedzenia, bo wiesz, panuje zasada - jesteś tym co jesz.
- Nie, nie! Nie jesteś lazanią! Byłabyś tłusta, a nie jesteś! A w sumie, możesz nią być, bo jak już powiedziałaś, ja się przyznaję do mojego pociągu do jedzenia. - uznałem. W cholerę, co ja dzisiaj gadam?!
- Bożeno, Rocky - Lily spoważniała - jesteś niesamowity. Naprawdę. - uśmiechnęła się delikatnie.
- Wiem. - wzruszyłem ramionami. - Aczkolwiek chyba nie powinienem tego mówić. - skwasiłem się.
Lily roześmiała się na dobre. Na serio, rechotała jakieś 5 minut. Z czego? Z tego, że jestem idiotą?! Nieśmieszne.
- Chyba już czas na mnie. - zaoponowałem i zerknąłem na telefon. Chyba się psuje. Urodziny Lily są 28, a nie 30. Trudno. Wychodząc okazało się, że jest dzień. Jak?! Wtem zauważyłem biegnącą w moją stronę niebieskooką blondynkę.
- Rocky, nie uwierzysz.
- Masz rację, ktoś zapalił słońce w nocy, jak?
- Jest 30. Gadaliśmy bez przerwy 2 doby. - zaśmiała się przeglądając kalendarze na 3 telefonach.
- Niemożliwe, nic nie jedliśmy, przecież umarlibyśmy z głodu po pół godzinie bez jedzenia - stwierdziłem podbierając się o parasolkę
- A jednak. Widocznie bardzo miło nam się rozmawiało. - Lily spuściła wzrok skubiąc sukienkę.
- Bardzo miło. - odparłem po dłuższej chwili. Nastała niechciana cisza. Czas na mój krok.
- Lily, masz może masz jutro cz...
- O 13. Wtedy zawsze jem obiad, zrobię coś smacznego. Przyszykuję lazanię z mięsem. - uśmiechnęła się.
Spojrzałem jej w oczy.

- Chyba wolę ze szpinakiem - uśmiechnąłem się, a Lily pokazała swoje białe zęby w ogromnym uśmiechu.

#Ross
Siedzieliśmy wszyscy prócz Rockiego w kółku i graliśmy w Pokera.
- Jest, mam fulla! - krzyknęła Rydel klaszcząc w dłonie.
- Za pierwszym rzutem? - wściekł się Riker - chyba śnię!
- Na pewno, masz na sobie spodnie od piżamy. - stwierdziła Vanessa wywracając oczami.
Spojrzałem na Lau. Pobladła.
- Kochanie, wszystko dobrze? - zmartwiłem się.
- Niezbyt - odparła łapiąc się za brzuch i poleciała do łazienki. Co się stało?
- Może się czymś zatruła - powiedział Ell - AHA! To teraz wiemy, kto zjadł mój 2-miesięczny zapas żelków-orangutanów.
- Nie, to ja je zjadłam - Rydel spuściła niemrawo wzrok.
Ellington walnął się w czoło.
- No dobra, wybaczam ci tylko dlatego, że jesteś Rydel, bo na przykład takiemu Rossowi bym przywalił z liścia - wkurzył się i przytulił blondynkę posyłając mi wrogie spojrzenie. Przecież nic nie zrobiłem? Wtem usłyszeliśmy krzyk z łazienki.
- To co się stało, że tak ją wzięło? - zaniepokoiła się Ryd. - Co ona dziś jadła?
Wszyscy spojrzeli na mnie. Uniosłem ręce w geście obrony.
- Tylko herbatkę rano piła! - krzyknąłem zasłaniając się - ziołową herbatkę...
W tej chwili leżała już na mnie cała rodzinka Lynchów, i wyrzutki z rodu Ratliff i Marano.
- Jakie ziółka tam dodałeś?! - Rydel świeciła mi latarką po oczach.
- Nie nic! To zwykła herbatka, ale dodałem też odrobinę olejku rycynowego, żeby jej się okres skończył!
Wszyscy zaniemówili.
- Ile. Dodałeś. Tego. Olejku. - Vanessa zdębiała, akcentowała każde słowo.
- Odrobinkę. - powiedziałem i nagle poczułem długopis przy gardle. HALO? - No malutko... 20 ml...
Rydel chwyciła słuchawkę.
- Halo, pogotowie?
Zaniemówiłem. Jakie pogotowie?
- Ross Shor Lynch. Wstać. - pisnęła Vann. Posłuchałem i zgarbiłem się.
- Po 1. olejek rycynowy nie jest na okres. Nie ma nic na okres - załamała się. J-j-jak t-to? - Olejek rycynowy wywołuję ostrą biegunkę! Dawka powyżej 10 ml jest śmiertelna - uniosła głowę.
Zamarłem i pobladłem jeszcze bardziej niż Laura.
- Żartowałam, od 10 ml to jest skuteczne. Ale i tak jesteś idiotą, Lynch, Lau ma niezłą biegunkę. - założyła ręce.
- Oj, pogrywasz sobie, mała, ostro - wściekł się Riker - Nie jestem idiotą.
- Jesteś, bo gdybyś nie był, to byś wiedział, że mówię o Rossie. - warknęła starsza Marano. Ja na serio żyję w Wariatkowie.
 - Na pogotowiu kazali jej wypić szklankę soku z cytryny. To ma pomóc. - zawołała Rydel wchodząc do kuchni po cytryny.
Odetchnąłem z ulgą. Ulga była taka, że aż się oplułem. Może następnym razem dam sobie spokój z kobiecymi sprawami, pomyślałem i podreptałem do łazienki, w której siedziała moja Laurunia.

~*~
Siema!
 Przychodzę z rozdziałem! Nie bijcie, ale jakoś nie miałam pomysłu na Rikessę i Rydellington w tym rozdziale. :/ Popsułam więc trochę życie Laury i Rossa, i dokończyłam Rockiego z Lily. xd Nie wiem, rozdział zostawiam waszej ocenie. 
10 KOMENTARZY = 29 ROZDZIAŁ

wtorek, 18 sierpnia 2015

Rozdział 27

#Laura
  Przekręciłam się na drugi bok i poklepałam miejsce obok z nadzieją, że Ross tam jest. Lecz jego tam nie było, lekko zdziwiona otworzyłam oczy i zobaczyłam różową karteczkę. 
,,Zostałem wysłany przez głupią kochaną Rydel do sklepu. 
Wracam później! Kocham cię. 
-Ross"
Uśmiechnęłam się, przeciągnęłam i wstałam z łóżka. Wzięłam z krzesełka moje krótkie, jeansowe spodenki, a z szafy Rossa wyjęłam szarą bokserkę. Weszłam do łazienki, przebrałam się w wybrany strój, przeczesałam włosy i wyszłam do kuchni. Zjadłam tylko słodkie jabłko i usiadłam na kanapie w salonie. Postanowiłam zrobić niespodziankę Rossowi i na jego deskorolce pojechałam do sklepu. Przechodziłam między działami, aż w końcu przeżyłam szok. Nie wiem, co czułam w tej chwili. Chciałam podejść i przywalić jednemu i drugiemu w twarz, a z drugiej strony paść na kolanach i płakać jak mała dziewczynka, która nie dostała upragnionej lalki. Poczułam jedynie łzy w oczach, zasłoniłam usta i wybiegłam za sklepu. Jakim prawem, on posunął się do czegoś takiego będąc ze mną. Żeby miziać się z jakąś paniusią w sklepie, myśląc o tym coraz to bardziej dobijałam się samą siebie. Dotarłam do naszego domu i szybko pobiegłam do mojego pokoju. Rzuciłam jego deskorolkę gdzieś w kąt i padłam na łóżko. Zaczęłam walić pięściami o materac i krzyczeć w poduszkę. Jak on mógł. Czego ja nie mam, co ona miała? Blond włosów? Długich i opalonych nóg? Figury jak modelka? Usłyszałam jak ktoś otwiera drzwi i wchodzi do pokoju.
- Słuchaj, Lau! Szukałam cię o całym domu Lynch'ów! Pomyślałam, że może poszłaś po nowe ubrania, więc jeste...- Van przerwała i po chwili siedziała obok mnie, przeczesując włosy.- Co się stało kochanie? Dlaczego ty płaczesz, maleńka?
- To nic takiego.- nie chciałam jej wyjaśniać, bo zaraz będzie gadała, że może źle mi się wydawało, czy coś. Wiem, co widziałam. Zdania nie zmienię. Usłyszałam jak telefon Vanessy zadzwonił. Powiedziała tylko "Okej, zaraz sprawdzę" Ciekawe o co chodzi, nie chciało mi się podnieść głowy, więc dalej leżałam i powstrzymywałam łzy. Za chwilę czuję szturchnięcie.
- O to chodzi?- nie patrzyłam, nie chciałam nawet. Kolejne szturchnięcie.- Laura, spójrz chociaż i powiedz.
Westchnęłam, nie dałaby mi spokoju, którego teraz pragnę najbardziej. Podniosłam ociężale głowę i spojrzałam na ekran telefonu. Zdjęcie. Zdjęcie Rossa z tą dziewczyną. Ponownie zakryłam usta i rozryczałam się. Vanessa natychmiastowo przytuliła mnie i lekko kołysała. Skąd u mnie tyle wody w organizmie?

#Ross
   Gdy pomogłem tej dziewczynie, poczułem takie nieprzyjemne uczucie. Rozejrzałem się, ale nic takiego nie przykuło mojej uwagi. Blondynka podziękowała za to, że ją złapałem, gdy ta się potknęła o wylane ze słoika oliwki. Podszedłem do kasy i zapłaciłem za zakupy. Wsiadając do auta poczułem jak wibrował mi telefon, ale zignorowałem to. Podjechałem właśnie pod nasz dom. Wyjąłem zakupy z bagażnika i podszedłem do drzwi wejściowych. Chciałem otworzyć klamkę, ale Riker mnie wyprzedził.
- Wejdź, śmiało braciszku.- powiedział to dość poważnie. Wzruszyłem ramionami i usłyszałem jak zamyka drzwi i staje tak, jakby chciał je przed czymś zablokować. Nagle ktoś popchnął mnie na podłogę i usiadł na mnie, po czym zaczął lekko podduszać.
- Ja ci dam moją Laurusię krzywdzić! Teraz cierp! Cierp, powiedziałam!- o czym ona gada?
- Rydel! O co ci w tym momencie chodzi?! - przestała zabierać mi tlen i spojrzała na mnie złowrogo.
- O co?! Ty się jeszcze gówniarzu pytasz, o co?!- wyjęła telefon i pokazała mi zdjęcie gdzie trzymam tą blondynkę w sklepie.- O to! Małpo jedna! Pożałujesz!
- O nie, nie, nie, nie.- złapałem się za głowę, wstałem przy czym zrzuciłem z siebie Rydel.
- O tak, tak, tak, tak! Właśnie tak! Laura nie chcę cie znać klownie jeden!
- Cholera jasna! To wcale nie tak! 
- Taaak? Więc gadaj swoją zmyśloną historyjkę.
Opowiedziałem jej całą sytuację ze sklepu, patrząc w oczy by wiedziała, że mówię prawdę. Po chwili stała jak wryta z otwartą buzią.
- O kurwa.- szepnęła i zakryła usta.
- Ejejejeje!- do akcji wkroczył pan Riker.- Po pierwsze, to wyrażaj się młoda damo. A ty kurwa gnoju wymyśl coś, ponieważ jeszcze w tym dniu zostaniesz singlem.
I kto ma tutaj uważać na słowa. No, ale ma rację. Chwila. Ona kocha muzykę! Naszą muzykę! Czyli na jedno wychodzi.
- Koncert.
- Co?- Riker jest jakiś dziwny. A, no tak. Wiem to, od dawna.
- Myślałeś na głos, pacanie. Zorganizujmy koncert, dla niej.- może jednak, to ja jestem dziwniejszy.
- Dobra, no tak. Rydel leć je zaproś! A my ogarniemy miejsce i powiemy reszcie.
Rydel wyleciała jak strzała z domu, a my pojechaliśmy do klubu nad plażą. Właściciel po 10 minutach słuchania dlaczego ma nam pozwolić wystąpić, zgodził się. Po jakiś 15 minutach przyjechał Rocky i Ell ze wszystkimi instrumentami i różnymi światłami. Ludzi wokół nas było coraz to więcej, a ja czekałem tylko na tą jedyną. Gdy na zegarze wybiła godzina 19, wszystko było poustawiane. Zobaczyłem przy wejściu biegnącą w naszą stronę Rydel i ciągnącą za sobą Laurę, Vanessę. Ryd była już przy klawiszach, Ell na perkusji, a my przy mikrofonach z gitarami. Van w końcu przyciągnęła Lau, tak, że była przede mną. Nic nie mówiłem, żadnego witajcie wszyscy czy dlaczego jest ten koncert. Kazałem tylko rodzeństwu nic nie grać, tylko sam wziąłem do rąk gitarę akustyczną. Zacząłem grać melodię, po czym zacząłem śpiewać.
Woahhh ohh, hey hey
Listen
I can’t keep chasing you around
all of this running just bringing me down
its got me down
Every time I look at you the angels sing
I hope you hear them too
ohhhhhhhh, oh
I hope you here them too
got me feeling hypnotized
and girl it makes me feel alive
Heeyyyy Yeahhh

I’d climb the highest mountain
and I’d sail across the sea
baby for you I’d do anything
I’d fly to the moon
I’d paint your gray skies a beautiful blue
just to get one step closer to you

Don’t hesitate there’s no better time than now baby
the sky is falling down
well baby are you down, down, down, down

I could wait forever and a day
just to have you look my way (just look my way)
look my way yeah

It’s in every little thing I do
’cause baby I do it all for you
Heeyyy yeahhh

I’d climb the highest mountain
and I’d sail across the sea
baby for you I’d do anything
I’d fly to the moon
I’d paint your gray skies a beautiful blue
just to get one step closer to you

I will write you a million love songs
just to hear you sing
baby for you I’d do anything

I’d fight superman
just to hold your hand
I have to get one step closer to you

And now your in my arms
I knew it from the start
That I’d never break your heart
If this ain’t love then nothing else is
I’d do anything for just one kiss

I’d climb the highest mountain
I’d sail across the sea
for you I’d do anything
I’d plan a picnic on the moon
just for me and you

I will write you a million love songs
just to hear you sing
baby for you I’d do everything

Yeah, I’d fight superman
just to hold your hand
have to get one step closer to you

ooohhh, yeahhhh
just to get one step closer to you

Gdy skończyłem śpiewać zobaczyłem jak Lau zakrywa usta dłonią i ze łzami w oczach wybiega z klubu. Szybko podałem gitarę Rikerowi i pobiegłem za brunetką. Zobaczyłem ją jak szła brzegiem morza. Podszedłem do niej i złapałem za dłoń.
- Proszę nie płacz i wysłuchaj mnie. To nie jest, tak jak myślisz.
- Ja wiem Ross.- zaczęła bardziej płakać.
- Ale jak to? O czym ty mówisz?- wycierałem kciukiem jej łzy.
- Wiem jak było. Rydel mi powiedziała.- kolejne jej łzy.- Przepraszam, że byłam taka głupia. Przepraszam, przepraszam, przepr...- po prostu ją pocałowałem, nie chciałem by dalej obwiniała się o wszystko. Miała prawo tak pomyśleć i jej się nie dziwie. Nawet o jej kuzyna byłbym zazdrosny, bo bardzo ją kocham.
- Już przestań, kocham cię i nie przestanę, skarbie. Nie potrafiłbym od tak o tobie zapomnieć.- uśmiechnąłem się do niej, co odwzajemniła. 
- Ja ciebie też kocham, Ross.
Spojrzeliśmy w niebo i zobaczyliśmy spadającą gwiazdę. 
- Jakie miałeś życzenie?
- Abym cię nigdy nie stracił.- uśmiechnąłem się i pocałowałem ją w policzek.
- Nie stracisz mnie, jeżeli nie przestaniesz mnie kochać.- złapała mnie za dłoń i ją ścisnęła.
-  A zatem szczęściarz ze mnie, jesteś moja na zawsze.
__________________________________________________
WITAM WITAM WITAM
   Czekam na opieprz,że mnie tak długo nie było i przychodzę z takim czymś!
Nie wiem jak mi wyszedł rozdział, więc liczę na szczere opinie!
Przepraszam też za jakiekolwiek błędy! 
ROZDZIAŁ DEDYKOWANY OLDZE LYNCH ZA POMOC!
Piosenka z rozdziału:
10 komentarzy=28 rozdział!
Kochamy was ehehe
takie małe wyznanie na koniec!
~Szylwia