Strony

czwartek, 4 grudnia 2014

Rozdział 10

#Ross
Po uderzeniu Laury pojawiła mi się ciemność przed oczami, a potem zobaczyłem, że stoję przed jakimś domem. Bez zastanowienia wszedłem do środka i poczułem jak ktoś się na mnie rzuca i mocno przytula. Spojrzałem w dół i zobaczyłem małą dziewczynkę, która powiedziała ,,Cześć tatusiu, jak w pracy?" Trochę mnie to zdziwiło ale odpowiedziałem, że dobrze i mocniej ją przytuliłem. Po chwili usłyszałem kolejne kroki, a mała się odsunęła i pobiegła gdzieś.Usłyszałem kobiecy głos ,,Ross, to ty?". Chyba kojarzę ten głos! Ale już dziewczyna miała mi się pokazać, ale nagle zrobiło się ciemno i słyszałem ,,Tylko się nie budź, nie budź się!", a ja jak na złość otworzyłem oczy. I zastałem ciekawy widok... Zbliżała się do mnie Laura z dziubkiem i zamkniętymi oczami...
-Coo...ty...robisz? -pytam nie ogarniając co ona chce zrobić.
Po usłyszeniu tych słów odskoczyła z piskiem i chyba walnęła się o coś bo straciła przytomność. Szybko podbiegłem do niej i postanowiłem zrobić jej usta usta...Aaaa to teraz wiem co Lau chciała zrobić! Ale wracając...Zacząłem się do niej powoli zbliżać, a ta szepnęła ,,Całuj mnie mój książe" po czym sama mnie do siebie przyciągnęła i pocałowała... Taaak bardzo namiętnie! Usłyszałem, że drzwi się otwierają, a po chwili słyszę pytanie...
-A co wy parą jesteście?- bosze, Riker zboku.
-Nie, przyjaciółmi, potem parą, a następnie rodziną c'nie Rossy?- tsa, Laurze coś padło na mózg przy tym uderzeniu.
-Tak oczywiście PRZYJACIÓŁKO.- i tak oto się odpowiada na głupie pytania. Jestę geniuszem! Dobra z moją głową też coś nie tak.
-Słuchajcie pojutrze gracie koncert!-no i tak oto dzięki Rylandowi nie ma grobowej ciszy.Wszyscy zaczęliśmy piszczeć,krzyczeć jak i biegać po całym domu.
-Boże, ogarnijcie dupska przecież to tylko koncert.-tsa,Ryland najwidoczniej ma z nas wielki ubaw.
-Poróbmy coooś!-jak zwykle Ell marudzi, ale w sumie mi też się nudzi, więc czemu nie?
-BUTELKA!-wydarł się Rocky i wybiegł z pokoju, pewnie po butelkę. No i miałem racje bo po 2 minutach stał na środku pokoju i wyliczał kto ma kręcić.
-Dobra! Po prostu ty zakręć!-wszyscy się zniecierpliwili, a Rocky się uśmiechnął i powiedział:
-Tylko na taką odpowiedź liczyłem.
No i butelka ruszyła i po chwili zatrzymała się, no i wypadło na mnie, a Rocky zatarł ręce...
-No, no mój drogi to co wybierasz?
-Niech będzie wyzwanie.-nie jestem do końca pewny swoich słów!
-No to ty Rossy... Idziesz do sąsiada obok i prosisz o dwie szklanki mąki.-pff, banał.- Ale do sąsiada po lewej!-i tu jest już problem...
-Ale, ale przecież on mnie nienawidzi! Za to moje hałasowanie ! Mówi, że nasz zespół byłby świetny gdyby nie moja osoba !
-No i oto chodzi braciszku.-przy tym zdaniu poruszył brwiami, a ja zrezygnowany wstałem i poszedłem do tego gościa. Zapukałem do drzwi, a po jakiś 3 minutach pojawiła się ta zmarszczona morda mopsa, znaczy tego sąsiada...
-Czego?-aww jak on mnie uwielbia!
-Mógłbym prosić o dwie szklanki mąki?- pytam nie zwracając uwagi na jego oschły ton.
-Dobra, wchodź.-czekaaj, co!? Gdy chciałem wejść ten zatrzasnął mi drzwi, przy okazji waląc mnie nimi w twarz i w noge.-ŻARTOWAŁEM FRAJERZE!-wydziera się ze środka. Jak ja mam go dosyć! Dotknąłem swojego nosa, bo cholernie mnie bolał, a gdy spojrzałem na dłoń zauważyłem krew, nie no zajebiście! Rocky dostaniesz! Gdy wszedłem do swojego pokoju, gdzie wszyscy przebywali to spojrzeli się na mnie i takie ,,OOOOŁŁŁ", za to Laura szybko wstała i podbiegła do mnie, po czym mocno przytuliła. Zaczęła mówić ,,Moje biedactwo" i głaskała mnie po głowie...mmm nawet przyjemne.
-Chodź do doktora Laury, ona ci pomoże.- mówi odrywając się ode mnie i ciągnie mnie do łazienki.Po czym karze mi usiąść na kiblu, a sama zaczęła szukać apteczki.
-Gdzie ta lekarka Laura?
-No tutaj.-wskazuje na siebie.
-Gdzie?-jak ja lubię się z nią droczyć!
-Nie ma bata Lynch wiem, że ogarniasz, że to o mnie chodzi.Wiem też, że chcesz się podroczyć bo to uwielbiasz.- czy ona czyta mi w myślach!? What the fish!? Zaczęła "naprawiać" mój nos, co zajęło jej z 30 minut i po skończeniu pocałowała mi go.
-Ooo od razu lepiej.-zaśmiałem się, a ta się zarumieniła. Postanowiliśmy wrócić do reszty i dalej grać w tą butelkę. Graliśmy tak do 23 i powiem szczerze, że były dziwne zadania...Typu trzęsienie tyłkiem przed przechodniami, co musiała zrobić Rydel. Laura za to musiała wziąć ze sobą duże radio, puścić muzykę na fula i zrobić imprezę na ulicy, co jej się udało bo nawet ten stary dziad przylazł i tańczył tam najlepiej! Dobra, na koniec powiem tylko tyle,że wszyscy w dobrych humorach poszliśmy spać, a Laura chyba była najszczęśliwsza bo spała ze mną w jednym łóżku.


#2 dni później!
Dobra dzisiaj gramy koncert! Ale się ciesze! Gdy Van i Lau dowiedziały się od Rylanda, że mają darmowy wstęp na nasz koncert i to jeszcze mają miejsca w pierwszym rzędzie, tak mocno przytuliły go, że ten cały był czerwony, a oczy latały na wszystkie strony! Wow,ale one mają siłe! Już od rana trwały szczególne przygotowania, jak nie w strojach to w instrumentach. Ja spokojnie siedziałem w pokoju, jestem w trakcie pisania postu na twittera, i dodane! Jak zwykle pierwsza polubiła mi Laura. Ta to jest dobra. Najlpsze jest to, że dalej jest w przekonaniu, że usunąłem jej wiadomości z poczty. Hahaha ale oczywiście tak nie jest. W sumie to czemu by jej nie zaprosić na ten obiad? Jestem ciekaw czy po tym pytaniu zemdleje.Dobra jest 16, a my za 3 godziny mamy koncert! Szybko pobiegłem do łazienki, wziąłem prysznic, wysuszyłem włosy, ubrałem się w białą koszulkę i do tego podarte jeansy. Wiem, że brzmie jak jakaś lalunia, ale co zrobisz? Nic nie zrobisz. Założyłem jeszcze moje czarne conversy, zgarnąłem gitarę elektryczną i akustyczną.Zszedłem na dół i zauważyłem, że już wszyscy są w salonie i zbierają się do wyjścia. Po 15 minutach jazdy byliśmy na plaży,bo tam ma się odbyć koncert. Zaczęliśmy rozkładać swoje rzeczy na scenie, Lau i Van też już przyszły i nam pomagały.Za 20 minut ma się rozpocząć koncert i już jest pełno naszych fanów! Po minięciu tych minut wbiegliśmy na scenę, Riker krzyknął ,,WITAJ LOS ANGELES!" i zaczął się koncert. Śpiewaliśmy
-Loud
-Shut up and dance
-Love me like that
-Smile
-Wanna be your everything
I tak dalej, i tak dalej. Było genialnie! Bardzo jestem zmęczony ale z chęcią dalej bym poszalał! Dobra, o północy skończył się koncert i czas na M&G.Było pełno fanów, dużo śmiechu, zdjęć, autografów. Ale ostatnie dwie dziewczyny nas rozwaliły! Nigdy ich nie zapomnę! Miały na imię Basia i Sylwia.Wiem też, że pochodzą z Polski i specjalnie przyleciały na nasz koncert.Gdy na przykład zadawaliśmy im pytania w ogóle nie umiały odpowiedzieć, ale jakoś potem dawały rade, gdy to one nam zadawały pytania, a my odpowiadaliśmy to patrzyły na siebie zdziwione, bo pewnie nie zrozumiały co do nich powiedzieliśmy. Ale były bardzo słodkie. Najbardziej rozbawiło mnie to jak my do nich powiedzieliśmy, że ich kochamy, a one ,że nas nie. No ale każdy wiedział o co im chodziło. Zrobiłem sobie z nimi zdjęcie, które wywołam do ramki. Mam nadzieje, że jeszcze je kiedyś spotkam. Gdy już wróciliśmy do domu, poszedłem do pokoju i położyłem się spać.Ale obudziłem się po jakiejś godzinie bo znowu śniło mi się to samo, co podczas gdy leżałem nieprzytomny. I znowu przerwał się w tym samym momencie! Postanowiłem posłuchać muzyki i pod jej wpływem ponownie zasnąłem.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witajcie!
Rozdział dodany dzień przed końcem zawieszki! :D Mamy nadzieje, że się podoba! Chcemy zobaczyć pełnoo komentarzy bo one naprawdę motywują! Proszę was! <3 Możemy na was liczyć?
~Szylwia.


4 komentarze:

  1. Świetny rozdział :)
    Czekam na next :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Biedny Ross, Laura jaka mrrr :-D Sylwia i Basia...haha... skąd ja znam te lasencje? Z pod biedronki czy Lidla? Nie Wiem....Hahahaha,żartuje. Rozdział mega cudny. Pierdutne tego facia co naszemu blondiemu nosek pyknął :-\ oby rozdział następny był szybciej, bo się kufa, no kufa nie doczekam. Buziaki i weny życzę :-* <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Kc tego bloga jest zajebisty i czekam na nexta

    OdpowiedzUsuń
  4. Oj Ross, pewnie, że zemdleje, co za głupie pytanie?

    OdpowiedzUsuń