Strony

środa, 10 lutego 2016

Rozdział 39

*tydzień później*
Gdy Laura i Ross pojechali do kina, Vanessa siedziała zamknięta w pokoju zastanawiając się, czy wyjawić rodzinie prawdę. Riker natomiast kolejny dzień spędził w klubie. Zatapiał smutki w alkoholu. Ross wkurzony tym, że codziennie musiał odbierać nietrzeźwego brata z baru, w końcu zdenerwowany zostawił pijanego Rikera w jego pokoju i następnie poszedł do Vanessy. Z hukiem otworzył drzwi czym zwrócił uwagę brunetki.
- Dlaczego tak traktujesz mojego brata?! Czy ty widzisz w jakim stanie on jest?!- złapał Vanessę z całej siły za ramiona i dość mocno potrząsał nie zważając na łzy w oczach dziewczyny.- Czego on jest winny?! Dlaczego tak go ranisz?! Do cholery, dziewczyno! Powiedz w końcu o co ci chodzi! Co się z tobą dzieje?!
Ross wpadł w totalny szał i już miał zamiar uderzyć Van, gdy ktoś wskoczył mu na plecy i zakrył oczy.
- Rydel, biegnij po Rikera!- krzyknęła Laura, a blondynka wybiegła z pokoju.
Dziewczyna z impetem otworzyła drzwi i od razu zauważyła brak brata. Zrzuciła pościel z łózka z nadzieją,że blondyn tam będzie. Chciała jak najszybciej go znaleźć bojąc się o Vanessę i Laurę.
- Riker, do jasnej ciasnej gdzie ty jesteś!
Rydel odchodziła już powoli od zmysłów, gdy zobaczyła jak jej starszy brat spokojnie wychodzi z łazienki. Pociągnęła go za rękę i zaczęła iść w stronę pokoju Van, chłopak widząc to chciał się już cofnąć, ponieważ nie miał zamiaru rozmawiać ze swoją dziewczyną.
- Riker, nie chodzi o to byś z nią pogadał. lecz nam pomógł! Ross wpadł w szał! Chciał uderzyć Vanessę!- blondyn po usłyszeniu tych słów wyrwał się siostrze i pobiegł do Van. Zobaczył ją na podłodze trzymającą się za obolałe ramiona, Laura dalej siłowała się z Rossem, gdy nagle on ze złości zrzucił ją z pleców. Brunetka złapała się za brzuch i zaczęła płakać. Chłopak przerażony podszedł do niej i chciał pomóc.
- Zostaw mnie.- Laura odsunęła się i odepchnęła ręce narzeczonego.
- Lau, ja nie...- ponowił próbę pomocy, lecz brunetka znowu ją odrzuciła.
Powoli wstała i poszła do najbliższego pokoju, czyli Ella.
- Hej, mógłbyś mnie zawieść do szpitala? Martwię się o dzieci.
- Pewnie. Pomóc ci zejść, czy dasz radę?- delikatnie się uśmiechnął.
- Myślę, że sobie poradzę, ale na wszelki wypadek mnie asekuruj.- brunet złapał dziewczynę pod rękę i powoli schodził ze schodów. Pomógł jej zawiązać trampki, chwycił za kluczyki do samochodu i ruszyli do garażu. Jadąc do szpitala Laura opowiedziała przyjacielowi co dokładnie się stało, a on ze złości zaciskał dłonie na kierownicy. Gdy dojechali na miejsce, brunetka skierowała się do recepcji i razem poszli pod salę lekarza. Jak nadeszła kolej Laury, brunet powiedział, że zaczeka na nią na korytarzu. Wykonał telefon do Rocky'ego by poinformował resztę o tym, że jest z brunetką w szpitalu. Po dwudziestu minutach dziewczyna wyszła z gabinetu. Ell wstał z krzesła i spojrzał na nią.
- I jak?
- Ell, nic im nie jest!- brunet ze szczęścia mocno przytulił przyjaciółkę, a po chwili się odsunął.
- To co wracamy?- Lau twierdząco pokiwała głową i z uśmiechem skierowali się do samochodu.

Natomiast w domu Lynchów nie było zbyt ciekawie. Po wyjściu Laury z pokoju nastała cisza. Ross usiadł na łóżku i opanowywał złość. Riker smutnymi oczami spoglądał na Vanessę, która siedziała z opuszczoną głową. Rydel kręciła się po pokoju powstrzymując się od wybuchnięcia złością. Po chwili wszystkie pary oczu skierowały się na wchodzącego do pokoju Rocky'ego.
- Miałem wam przekazać, że Laura i Ell pojechali do szpitala.
Ross na te słowa schował twarz w dłoniach i szeptem wyzywał się od najgorszych. Chwycił kluczyki od samochodu i posyłając Vanessie wściekłe spojrzenie, wyszedł nie zamykając drzwi. Rydel pobiegła za nim, to samo uczynił Rocky.
- Ty nie idziesz? - zagaił Riker kierując się ku wyjściu. Spojrzał niepewnie na brunetkę.
- Chyba nie powinnam - dziewczyna wytarła dłonie o spodnie. Głos i usta drżały jej niemiłosiernie. - Wszyscy są na mnie wściekli. Nie chcę, by w szpitalu wybuchło niepotrzebne zamieszanie.
Blondyn skinął głową nie patrząc na brunetkę. Gdy mijał próg domu, usłyszał tłuczenie szkła.
- Dojadę do was! - krzyknął, gdy Ross odpalał samochód i po cichu wszedł z powrotem do domu. Skierował się do kuchni, skąd dochodził dźwięk. Na środku kucała przygarbiona Vanessa zbierając resztki szklanki.
- Wszystko dobrze?
Dziewczyna odwróciła się gwałtownie, że upadła dłońmi na szkło. Riker pokręcił głową marszcząc brwi w żalu i podszedł do Vanessy.
- T-to nic, dziś wszystko leci mi z rąk - odparła dość szybko, nerwowo zakrywając twarz włosami. Z lewej dłoni ciekły obfite strumyki krwi.
- Zostaw. Jeszcze wszystko pogorszysz. No zostaw. - Riker chwycił ją za nadgarstki i zaprowadził do łazienki. Wyciągnął z szafki butelkę wody utlenionej i wylał całą jej zawartość na dłonie brunetki. Ta nieskutecznie próbowała ukryć palący ból. Zalewając część łazienki krwią z wodą, prędko ruszyła w stronę drzwi, lecz blondyn ją powstrzymał.
- Słuchaj, martwię się o ciebie - wysyczał smutno zmuszając ją, by spojrzała mu w oczy. Dopiero teraz zauważył, że dziewczyna od kilku dni nosi niedokładnie zrobiony makijaż i lekko przetłuszczone włosy. Zasmucił się jeszcze bardziej. W oczach Vanessy, za morzem słonych łez zatliła się iskra nadziei, która zniknęła tak szybko jak się pojawiła.
- Wybacz, ja nie mam po prostu siły - odparła i szybkim krokiem wyszła z łazienki. Riker nie chcąc dalej ciągnąć ich sprzeczki podążył za nią. Wszedł za nią do jej pokoju i odwrócił ją w jego stronę.
- Błagam cię, wyjaśnijmy sobie wszystko. Jesteś moją dziewczyną, kocham cię, a nie odzywasz się do mnie od tygodnia. Ja tak dłużej nie potrafię, Van.
Dziewczyna westchnęła i złapała go delikatnie za dłoń, i usiadła z nim na łóżku.
- Dobrze, masz rację. Pokłóciliśmy się o to, że wracam późno i nie masz pojęcia dlaczego, Tak?
- No tak, ale dlaczego chodzisz do psychologa, Van? Co się z tobą dzieje?
- Spokojnie Riker, wszystko ci wyjaśnię. Wiesz, że jestem bezpłodna?- blondyn jej przytaknął.- No właśnie. Zanim cię poznałam marzyłam o małżeństwie, dzieciach i to wszystko miało być związane z tobą. Teraz jestem twoją dziewczyną, czy to nie spełnienie marzeń? Dążę do tego, że ja pragnę być matką, Riker. Ale jak mam tego dokonać z bezpłodnością? Wiem, że jest coś takiego jak adopcja, ale chciałabym poczuć kopnięcia, nosić je pod sercem. Dlatego chodzę do psychologa, po dostaniu wyniku badań dopadła mnie lekka depresja, musiałam się komuś wygadać. Teraz rozumiesz?
- Ale dlaczego nie przyszłaś z tym do mnie? Przecież wiesz, że bym cię wysłuchał
- A czy dałbyś radę mi jakoś doradzić?- blondyn spuścił głowę i pokiwał przecząco.- No właśnie, Rik. Przepraszam, że tak się zachowałam, powinnam ci wszystko powiedzieć.
- Nic się nie stało, kochanie. Sam na ciebie nie potrzebnie naskoczyłem, za co przepraszam.
- Dobra, po prostu zapomnijmy.- Riker przygarnął dziewczynę do siebie i pocałował w głowę.

Ross zatrzymał się na poboczu i zaczął wydzwaniać do narzeczonej, która ignorowała każde jego połączenie. Blondyn coraz to bardziej zmartwiony zadzwonił do Ella, który odebrał po czterech sygnałach.
R: Ell! Gdzie wy teraz jesteście?!
E: Noo, za jakieś pięć minut będziemy w domu.
Chłopak w pośpiechu rozłączył się i zawrócił. Po piętnastu minutach zaparkował samochód na podjeździe przed domem i szybko pobiegł do domu. Wparował do salonu i zaczął rozglądać się po pomieszczeniu.
- Gdzie jest Laura?!- naskoczył na grającego Rylanda.
- Chyba u siebie, ale nie jestem pewien.
Blondyn ruszył do pokoju brunetki.Otworzył drzwi i zobaczył ją leżącą na łóżku.
- Idź stąd, nie chce cię na razie widzieć.
- Laura, ja przepraszam.
- Myślisz, że za jednym słowem przepraszam wybaczę ci skrzywdzenie mnie i dzieci,a także podniesienie ręki na moją siostrę? No to się grubo mylisz.. Dojrzej w końcu.
Ross zwiesił głowę i wzdychając skrzyżował ręce na karku. Następnie usiadł na samym krańcu łóżka, tak, by nie zdenerwować Laury.
- Tak, jestem idiotą - odparł bo bardzo długiej, męczącej chwili ciszy. - Zachowałem się jak gówniarz. Chyba trochę poniosły mnie emocje I w zasadzie - nie wiem czy powinnaś mi wybaczyć. Ale jak ty byś się zachowała na moim miejscu? Dla dobra Vanessy?
Laura podniosła się i delikatnie przekrzywiła głowę w stronę blondyna.
- Pewnie tak samo - zaczęła, na co chłopak się uśmiechnął - Ale pod wpływem emocji. A ja bym się zastanowiła. - dodała po czym musnęła jego policzek - Kochany z ciebie brat i narzeczony, ale beznadziejny szwagier.
- Staram się, okej? - burknął opierając łokcie na udach.
- Doceniam to. Ale postaraj się być trochę mniej wybuchowy, co?
- Dla ciebie wszystko - uśmiechnął się i pogłaskał dziewczynę po brzuchu.

~*~
Hej!
Tu Sylwia i Basia, przychodzimy z nowym rozdziałem. 
Pisałyśmy go wspólnie, może coś z tego wyszło. XD
Korzystajcie, póki możecie, bo zostały 2 rozdziały do końca. ;_; 
Miłego wieczoru grzybki,
/Kita i Szylwia


5 komentarzy:

  1. Super rozdział!
    Szkoda mi Van. :( Cieszę się, że pomiędzy nią a Rikerem jest już dobrze.
    Czekam na next. :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział :*
    Szkoda Van.
    W sumie to nawet rozumiem wybuch Rossa.
    Dobrze, że nic bardziej poważnego się nie stało.
    No i pogodzoba Riknessa.
    Czekam na next ♡

    OdpowiedzUsuń
  3. OMG <333333 Ross jaki groźny xd xd xd mrrrr 3:) dobra....już ogarniaj dupe :D No więc: rozdział idealnie idealny :D Nic dodać, nic ująć, piszcie szybko kolejną część, bo eksploduję, a tego nie chcecie :D Chyba :D Pozdrawiam <3333

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudny rozdział :)
    Szkoda, że Ross uderzył Van, mam nadzieję, że więcej tego nie zrobi. Tylko dwa rozdziały do końca? Nie chcę, żeby ta historia się kończyła :'(
    No cóż, czekam na kolejny rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudowny rozdział :*
    Ross uderzył Van nie fajnie się zachował :(
    Czekam na następny
    A i zapraszam do mnie
    pamietnik-rossa-lyncha.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń