Strony

niedziela, 17 stycznia 2016

Rozdział 37

#Rocky
- Psycholog, psychiatra, psychotesty - wyliczała na palcach Laura, kiedy wracaliśmy ze szpitala - i ewentualnie jakiś psychiatryk.
Ross słysząc to tłumił płacz, a Ellington tak się śmiał, że nabił sobie guza przywalając w okno.
- Ja się tylko wygłupiałem - mówił Ross otumaniony lekami - Wiesz, żarcik zawsze na miejscu.
- Ja na przykład chciałbym być w ciąży - wtrąciłem, a wszyscy nie wiadomo czemu spojrzeli w moją stronę. No co? To wszystko jest niesprawiedliwe. Że to niby kobieta ma być matką?! A może ja bym chciał nią być? Może to Lily będzie ojcem, a ja matką, będzie sprawiedliwie. Ciekawe jak to jest urodzić?
- Jak jedziesz, frajerze! - wrzasnęła Rydel, gdy już po raz sto czterdziesty Riker nie wyhamował i otarł samochód o drzewo.
Zacząłem się zastanawiać nad życiem, w końcu to moja scena. Jestem już taki stary, a nic nie zrobiłem ze swoim życiem! No właśnie, przecież niedługo umrę! Co ja sobie myślałem przez te lata, że będę żył milion lat? Ze strachu aż pisnąłem. Riker nacisnął hamulec i wszyscy przywaliliśmy w krzesło poprzedniego.
- ROCKY?!
- O jeżu kolczasty, mogę umrzeć w każdej chwili, a nie powiedziałem Lily, że ją kocham! - wrzasnąłem łapiąc się za głowę. Nie zwracając uwagi na miny pozostałych, pokracznie wyskoczyłem przez okno samochodu i, gubiąc po drodze buta, zacząłem biec przed siebie. Biegłem już długo, długo, aż nagle uświadomiłem sobie, że do domu jest z jakieś 30 kilometrów. Stanąłem jak wryty ocierając pot z czoła. No tak. Chyba najpierw trzeba było pomyśleć mózgiem, a nie serduchem. Już chciałem się obejrzeć za samochodem, kiedy ten o mało nie złamał mi nosa przejeżdżając z pół centymetra obok mnie.
- Leć, Rocky! - usłyszałem jeszcze i pognałem przed siebie.

#Laura
- I jeszcze nie wiem, czuję taki niedosyt w życiu, takie jakieś braki, pustkę. - kwitowałam leżąc na fotelu, a Riker ze splecionymi palcami opierał się na kostkach. - Moje życie nie ma sensu. Wie pan, przyszły małżonek - kretyn z urojoną ciążą. A ja sama czuję... taki niedosyt, takie braki, pustkę. I jeszcze jestem w ciąży. I ogólnie czuję taki niedosyt w życiu, takie braki, pustkę.
- Rozumiem - przerwał mi Riker i rozlał mleko łapiąc się za głowę. - Jeszcze jakieś objawy oprócz niedosytu, braków i sraków?
- Sama nie wiem. Może poczucie braku sensu życia.
- Polecam obejrzeć Modę na sukces. Sens życia powinien wrócić. - zapisał na kartce i rzucił nią we mnie, po czym poleciał do kuchni widząc tam w Vanessę. Wzruszyłam ramionami.
- Vann.
Riker wydawał się nadzwyczaj poważny. Podejrzałam, że uniósł Vanessie podbródek, ale ona usilnie odwracała wzrok. Zakradłam się pod kuchnię i ukryłam za ścianą.
- Vann. - powtórzył.
- To chyba nieodpowiednia chwila na rozmowę. - odparła wymijając go. Roztrzęsionymi dłońmi chwyciła szklankę, lecz pod wpływem dotyku Rikera upuściła ją i schowała twarz w dłoniach. - Zostaw mnie, proszę.
Usłyszałam jak łka. Co się stało?
- Vanessa? - podeszłam do niej i przytuliłam z całej siły. Ona tylko strząsnęła moje ręce z jej ramion i pobiegła na górę. Riker zrobił to samo.
- Dziwne to wszystko - mruknęłam i wskoczyłam na blat, by ściągnąć z szafy chrupki, które Ell przede mną ukrywa.

#Rocky
- Li-i-ly - wydyszałem widząc ją siedzącą w ogródku.
Spojrzała na mnie wpierw zaskoczona, potem szczęśliwa, a potem przerażona. Podbiegła z butelką wody i bez zastanowienia wylała ją na mnie.
- Rocky, co się stało?! - pisnęła usiłując złapać ze mną kontakt wzrokowy, jednak nic z tego nie wyszło. Miałem milion czarnych kropek przed oczami i na chwilę je zamknąłem. Gdy je otworzyłem, leżałem w różowym łóżku, przykryty różową kołdrą. Zobaczyłem, że przy stoliku krząta się Lily. Hej! Przecież przyszedłem tu w jednym celu! A na razie leżę w babskim łóżku z miśkami wkoło i rozpaczam. Lily widząc, że się ocknąłem, podbiegła do mnie.
-Rock..
- KOCHAM CIĘ - krzyknąłem czym prędzej. Przecież w każdej chwili mogłem umrzeć. Lily zlustrowała mnie wzrokiem. Oczy wyszły jej z orbit. Dumny z siebie obserwowałem jej reakcję, po czym skapnąłem się, że mogłem sobie tylko tym zaszkodzić. Po co ja to powiedziałem?! Przecież ona pewnie mnie nie kocha, a ja zrobiłem z siebie idiotę! Nie przyjdzie na mój pogrzeb! A miało być tam tyle dobrego jedzenia, które uwielbia... Brawo Rocky, jesteś idiotą.
- Znaczy... - dodałem widząc zakłopotanie i rumieńce na jej twarzy - Nie-nie chciałem powiedzieć, że cię ko-ko-cham, b-bo nie, ż-że kocham ci-cieb-bie, tylko jedzenie, które-e ty masz ja-ko ko-kolczyki na uszach. - wybełkotałem w połowie wypowiedzi łapiąc się za twarz. Chyba coś mi nie wyszło. Wciąż się we mnie wpatrywała z zaskoczeniem. - Dobra, to ja się zmywam. - odparłem szybko i zbiegłem po schodach kierując się ku wyjściu.
BOŻE, DAJ MI MĄDROŚĆ, BYM NIE BYŁ TAKIM IDIOTĄ JAKIM JESTEM.
- Rocky! - usłyszałem wychodząc i jak na komendę obróciłem się przy okazji przywalając dłonią w klamkę.
- Ałłć! - wrzasnąłem i złapałem się za rękę.
Lily podeszła i pokryła moją obolałą dłoń ze swoją. Teraz mi oczy wyszły z orbit.
- Cieszę się, że mi to wyznałeś.
- Że boli mnie dłoń? - wydusiłem krztusząc się bólem i niczego nie łapiąc. Lily szczerze się zaśmiała, a uśmiech to miała piękny. Aż na chwilę zapomniałem o bólu.
- Właśnie za to... cię lubię - dodała szorując stopą po podłodze - Za twoją obolałą dłoń też.
Nim zdążyłem cokolwiek załapać bądź zorientować się, co powiedziała, poczułem delikatny chłód jej warg na swoich. Tym razem szybko się otrząsnąłem jeszcze nie do końca w to wszystko wierząc i przyciągnąłem ją do siebie.
BOŻE, NIE DAWAJ MI MĄDROŚCI. DAJ MI JESZCZE WIĘCEJ GŁUPOTY, BYM MÓGŁ JUŻ PRZEZ RESZTĘ ŻYCIA WIDZIEĆ JEJ PIĘKNY UŚMIECH I UMIEĆ ROZŚMIESZAĆ JĄ ZAWSZE WTEDY, KIEDY BĘDZIE TEGO POTRZEBOWAŁA.

# Laura
- Ross. Musimy pogadać. - odparłam przyciskając blondyna stopami do ściany. Ten patrzył na mnie złowrogo.
- Nie złamiesz mnie. Nie dam się tak łatwo! - wrzasnął szarpiąc się, lecz nic mu było na to.
- Masz nie być idiotą, jasne? Co będzie, jak nasze dzieci wdadzą się w ciebie? - pokiwałam głową i wzniosłam ręce do nieba.
Ross kichnął i wciągał gluty z powrotem do nosa, co było tak obrzydliwe, że musiałam mu podać chusteczki. Wykorzystał to i teraz ja stałam pod ścianą uwięziona pod ciężarem jego stóp.
- Jeszcze nie czas myśleć o dzieciach. Na razie wystarczy nam jedno. - zaśmiał się i podał mi dłoń. Usiedliśmy na kanapie. Próbowałam ukryć rumieniec, ale na nic to było.
- Aż tak bardzo cię zawstydziłem?
- Nieee do końca - spojrzałam w sufit. Zmierzył mnie wzrokiem.
- Coś ukrywasz. - skwitował.
- Noooo, booo nic nie ukrywaaaam.
- Właśnie widzęęęęęęę - przedrzeźniał mój głos nie odrywając wzroku od mojej twarzy.
- No dobra. Bo ja byłam u lekarza. Na USG.
- Co ty mówisz? - uśmiechnął się i chwycił mnie za dłonie. - Beze mnie? I już widać coś? Jakiegoś małego, zabójczo przystojnego blondyna, z IQ 150? Który ma niebiańsko seksowny wzrok i jes...
- Już, już - zachichotałam, co było tak głupie, że zrobiłam się cała czerwona. - Nie blondyna.
- MAŁĄ BRUNETKĘ?!
- Tak konkretnie... To i małą brunetkę i małego blondynka.
Mina Rossa - bezcenna.
- Czy ty... - zaczął z wielkimi oczami.
- Tak. Będą bliźniaki. - uśmiechnęłam się, na co Ross krzyknął tak głośno, że pewnie pół świata to usłyszało. Chwycił mnie w pasie i zrobił karuzelę.
- Ałć, przytyłaś - powiedział wciąż uśmiechnięty i podbiegł do szafki z książkami. - "Jak być idealnym tatą?" - zacytował i rozwalił się na łóżku z lekturą.

~*~
 Heja miśki! 
Jeny, ten rozdział jest taki debilny, że aż chce mi się płakać i śmieć jednocześnie. Ale musiałam w końcu coś dodać! Szczerze, miałam to zrobić wczoraj, specjalnie wcześniej wyszłam od kumpeli. Ale oczywiście lapek się popsuł, bo czemu nie :") A teraz nie miałam trochę czasu na myślenie i rozwinięcie rozdziału, choć miałam niezły pomysł. Jednakże mam jutro kartkówkę z fizyki i muszę przeczytać lekturę, której nie zaczęłam, więc... xd Zostawiam Was z rozdziałem. Miłego wieczorku.
/ Baśka
38 ROZDZIAŁ = 10 KOMENTARZY
 

5 komentarzy:

  1. Super rozdział :*
    No nic "miłej" nauki i czytania lektury..
    Czekam na next <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Mega rozdzialik! Czekam na next!!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział!
    Jak się cieszę, że Laura będzie miała bliźniaki. :)
    Czekam na next :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział!
    Czekm niecierpliwie na nexta☺
    Olivia❤

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudowny rozdział :)
    Riker perfekcyjny kierowca :D
    Ross "idealny tata" Lynch przybywa. Czekam na kolejny rozdział :D

    OdpowiedzUsuń