Przez ten miesiąc nic takiego specjalnego się nie wydarzyło. Nie było żadnych kłótni, oczywiście nie licząc sprzeczek o to kto i kiedy, zabrał czyjeś skarpetki. Najczęściej winowajcą był, nie kto inny, jak Rocky. Właśnie teraz wszyscy nasi bohaterzy, uwalili się tam gdzie popadnie w domu Lynch'ów, po całym i wyczerpującym dniu spędzonym w wesołym miasteczku. Oczywiście nie obeszło się bez wymiotowania chłopców po zejściu z każdej karuzeli. W pewnym momencie Rocky wstał i poszedł do kuchni. Po chwili słychać wielki hałas, a następnie do salonu wbiega brunet w samych bokserkach i skarpetach, uderzając patelnią o patelnie.
- Grubasy! Lećmy do Afryki! Prosiaczki moje, proszę!
Rocky klęknął przed wszystkimi i błagał o zgodę. Wszyscy pomyśleli, że to nie jest taki zły pomysł, a także, że brunet nareszcie wpadł na coś mądrego.
- Jestem za.- pierwszy odezwał się Ell i przytulił się do bruneta.
- W sumie nie głupi pomysł.- i tak po kolei każdy się zgadzał i została jeszcze tylko Laura.
- A może by tak wyjechać w Bieszczady?- stała i udawała minę myśliciela.- Żartuje! No jasne, że lecim na Szczecin!- wszyscy na nią spojrzeli.- Ups, przepraszam. Do Afryki!
- Dobra, to teraz trzeba zamówić bilety.- Riker wyciągnął telefon i zaczął sprawdzać najbliższe loty.
- Oj ty głupiutki braciszku, ja już je mam. - Rocky sięgnął do bokserek i wyjął 7 biletów. Wszyscy w jednym momencie zrobili zniesmaczone miny i na cały dom rozległo się głośne ,,Fuuuu!".
- Bracie nie wiem gdzie ty to żeś trzymał i nie wnikam, ale ty trzymasz te bilety.- przez Rossa przeleciały nieprzyjemne dreszcze.
- A tak w ogóle to kiedy ten wylot?
- Jutro.
- Co?! O której?- Rydel coraz to bardziej zaczęła panikować.
- No o 8.
- I ty to mówisz z takim spokojem?! Kiedy zamierzałeś nam to powiedzieć? Rocky głąbie, my musimy się spakować!
- To już wasz problem, ja już jestem spakowany.- brunet wskazał na walizki przy drzwiach.
W jednym momencie reszta Lynch'ów pobiegła na górę, a siostry Marano poleciały do siebie. I tyle ich było widać.
#Laura
Właśnie skończyłam pakowanie, które zajęło mi jakieś 2 godziny. Podeszłam do szafy i wybrałam strój na jutro. Na zegarku widniała godzina 23:20. Poszłam do łazienki, wzięłam kąpiel i przebrałam się w piżamę. Położyłam się na łóżku i wzięłam do ręki telefon, miałam powiadomienie o nowej wiadomości. Ross. Od razu uśmiechnęłam się do ekranu, a po przeczytaniu treści mój uśmiech poszerzył się jeszcze bardziej. ,,Dobranoc księżniczko." Niby nic, ale coś takiego zawsze poprawi humor nie jednej dziewczynie. Przekręciłam się na bok, przykryłam się porządniej kołdrą i z uśmiechem zasnęłam.
O godzinie 5 zadzwonił mój budzik. Mam godzinę czasu by się wyszykować, ale na pewno zdążę. Podeszłam do komody i z szuflady wyjęłam bieliznę, którą po chwili założyłam. Następnie ubrałam strój przygotowany wczoraj. Poszłam do łazienki, gdzie uczesałam włosy w niechlujnego koka i delikatnie się pomalowałam. Wróciłam do pokoju i spojrzałam na zegarek, 5:30. Złapałam za walizkę i zeszłam na dół. Zostawiłam bagaż przy drzwiach i skierowałam się do kuchni, a tam spotkałam Vanessę, którą przywitałam buziakiem w policzek. Usiadłam przy stole, a po chwili przede mną pojawił się talerz z omletem na słodko.
- Jak tam przed wyjazdem?- uśmiechnęłam się do siedzącej naprzeciwko mnie siostry.
- Czuję, że będzie ciekawie, no i nie mogę się już doczekać. Tak w ogóle która godzina?
- Jest 5:45.- uśmiechnęłam się.
- Zaraz powinni być Lynch'owie. Spakowałaś wszystko?
- Tak, sprawdzałam 3 razy.
Przeszłyśmy do salonu i nie minęło 5 minut,a do drzwi zadzwonił dzwonek. Razem z Van poszłyśmy otworzyć, z każdego przywitałyśmy buziakiem w policzek. Riker załadował nasze walizki do bagażnika ich busika, bo samochodem się tego nie da nazwać. W przeciągu 30 minut byliśmy już na lotnisku. Właśnie całą grupką zmierzaliśmy w kierunku odprawy. Nagle za sobą usłyszałam ,,Ross wszystko w porządku?" Szybko się odwróciłam i zobaczyłam jak Ell i Riker podtrzymują mojego chłopaka. Podeszłam do nich i spojrzałam na każdego po kolei.
- Co się stało?- spytałam z troską i przytuliłam już stojącego o własnych nogach blondyna.
- Zasłabłem, serio to nic takiego.- pocałował mnie w głowę, ale mimo to, dalej się martwię.
- Kochanie może jednak nie polecimy?
- Nie, nie! Mamy lecieć. Już wszystko gra, spokojnie.
- Dobrze, niech ci będzie. Ale jakby co, to masz mi powiedzieć.
Jest godzina 7:50 a my siedzimy na swoich miejscach w samolocie. Oczywiście ja siedzę koło Rossa. Dalej się o niego martwię, co się stało, że zasłabł? Nie wyciągnę tego od niego, na pewno mi nic nie powie bym się nie zadręczała. Przytuliłam się do jego ramienia, a on za to objął mnie ręką i delikatnie smyrał po ramieniu.
Godzina 8:40. Już od 40 minut lecimy. Spojrzałam na Rossa, wydawał się taki blady. A może to przez takie światło? Położyłam głowę na jego kolana, a on zaczął nucić mi ,,Repeating days". Uwielbiam tą piosenkę, gdy pierwszy raz ją usłyszałam łzy same wypływały z moich oczu. Ta piosenka miała tyle emocji w sobie. Pod wpływem jego dotyku zasnęłam.
Poczułam delikatne szturchnięcia, otworzyłam oczy i ujrzałam uśmiechniętego Rossa, który od razu delikatnie mnie pocałował.
- Wstawaj miś, lądujemy.- odgarnął pojedyncze kosmyki moich włosów z twarzy.
Usiadłam i rozciągnęłam się. Spojrzałam przez okno, widok był bardzo piękny. Postanowiłam to uwiecznić i zrobiłam zdjęcie. Następnie zrobiłam zdjęcie Rossowi, a potem nam obojgu.
- Muszę ci się do czegoś przyznać, Lau.- blondyn zrobił minę zbitego psiaka.
- Co takiego?- spojrzałam na niego nie rozumiejąc.
- Robiłem ci zdjęcia jak spałaś, a jedno ustawiłem sobie na tapetę.- uśmiechnął się szeroko, zaśmiałam się i pocałowałam go w policzek.
Nareszcie mogłam całkowicie wyprostować kości. Wychodząc z samolotu dostałam w twarz niezłym dusznym powietrzem. Już poczułam jak słońce ogrzewa skórę. Spojrzałam na resztę, a na ich twarzach widniały szerokie uśmiechy. Spoglądnęłam na Rossa, widziałam, że coś jest nie tak. Podeszłam do niego i położyłam rękę na jego ramieniu.
- Ross co się z tobą do cholery dzieje?!
- Laura ja nie wiem. Nie krzycz, proszę cię. Masz jakąś wodę?
Zaczęłam szperać w mojej torbie i nie znalazłam butelki. Rozejrzałam się po lotnisku i zobaczyłam mały sklepik.
- Poczekaj chwilę.
Poszłam do sklepu i zakupiłam dwie butelki wody. Podeszłam do Rossa i podałam mu jedną, którą wypił od razu. Zauważyłam, że coraz to ciężej oddycha.
- Ej! Jedźmy szybko do hotelu!- krzyknęłam do reszty.
- Co się dzieje?
- Sama nie wiem! Tylko spójrzcie na niego.
Riker i Ell szybko podeszli do blondyna i pomogli mu dojść do taksówki.
- Może pojedziemy do szpitala?- spytała zatroskana Rydel.
- Nie! Słuchajcie nic mi nie jest!- blondyn chciał nam to udowodnić i wyrwał się chłopakom, nie poszedł zbyt daleko, ponieważ mało brakowało i by upadł. Westchnęłam.
- Jedźmy do hotelu. Może jutro jego stan się poprawi.
Mimo, że to powiedziałam to i tak coraz to bardziej się o niego martwię.
______________________________
OD RAZU PRZEPRASZAMY ZA TAK DŁUGĄ NIEOBECNOŚĆ
Spodziewamy się ochrzanu ;-;
Ale liceum wyssało z nas całą wenę! Od tygodnia pisałam ten rozdział i wyszło takie coś ;-;
Niestety zdecydowałyśmy, że podnosimy stawkę
15 KOMENTARZY= 31 ROZDZIAŁ
I proszę bez oszukiwania! ;-;
Musicie nas zrozumieć, jesteśmy w liceum i jest coraz to więcej nauki, a coraz to mniej czasu, a tym bardziej weny :/
Musicie nas zrozumieć, jesteśmy w liceum i jest coraz to więcej nauki, a coraz to mniej czasu, a tym bardziej weny :/
Przepraszam za jakiekolwiek błędy!
Kochamy was! I mamy nadzieje, że przez ten czas nikt nas nie opuścił!
/Szylwia
Super rozdział :*
OdpowiedzUsuńCiekawe co z Rossem, oby nic poważnego.
Rozumiem i nie naciskam. Ja jestem w 3 gimbazie, która też wysysa wszystko.
Czekam na next ♡
Cudowny rozdział!
OdpowiedzUsuńCo się dzieje z Rossem? Mam nadzieję, że to nic poważnego.
Czekam na next. :*
Ps. Przy okazji zapraszam cię na nowy rozdział na moim blogu. :)
Co jest z ROSSIAKIEM?
OdpowiedzUsuńBym chciała Cię ochzanic za co ze tak długo nie było rozdziału, ale rozumiem twój ból. Szkoła to zło. Już po miesiącu mam jej dosyć, ale cóż.
OdpowiedzUsuńRozdział świetny jak zawsze, ale to chyba oczywiste. Bo jakże by inaczej hehe.
Co wy planujecie zrobić z Rossem? Hm? Mam się bać? Jak tylko zrobić ze jest poważnie chory, albo coś przez co może nie przeżyć to wy też nie przezyjecie i będzie z wami bardzo źle, a teraz mam nowy długopis jeszcze bardziej groźny niż poprzedni. Więc macie się czego bać.
Rozdział jeszcze raz wspaniały i taki super jak zawsze ale to już pisała.
Kocham Was
Całuski :*
~ jak zawsze Pinni
Super czekam na next ☺
OdpowiedzUsuńJesuuu! Co ty szujo robisz mojemu Rossiaczkowi? Wiem gdzie mieszkasz! Tknij go choćby badylem, a ci paluszki poobgryzam !😈😈 ale rozdział sweet i ja też chcę, aby ktoś miał mnie spiącą na tapecie 😭😭 jestem taka samotna!😭 psytul sznyclu 😘 nie no koniec. Czekam na nexta i powodzenia w nauce, ja już nie daje rady xd xd 💜💙💚💙
OdpowiedzUsuńSuper rozdział;)
OdpowiedzUsuńCzekam na next;)
czekam na nexta :)
OdpowiedzUsuńSuper czekam na next ☺
OdpowiedzUsuńcZEKAM NA NEXTA
OdpowiedzUsuńKiedy next mię mogę się doczekać ��
OdpowiedzUsuń